Z jednej strony bielskiego cmentarza przy ul. Wojska Polskiego społecznicy zebrani przy Fundacji Ochrony Dziedzictwa Ziemi Bielskiej zbierali datki na ratowanie zabytkowych nagrobków, z drugiej strony nekropolii na mogiłach naklejone były kartki wzywające do opłaty za miejsce pochówku i ostrzegające przed likwidacją grobu.
Samym kartkom nie ma co się dziwić. W latach ubiegłych pojawiały się także na cmentarzach wyznaniowych. Z jednej strony moment może niestosowny, ale 1 listopada to dzień, w którym groby odwiedzają bliscy, jeśli chce się im przekazać wiadomość, to tylko wtedy. Administratorzy cmentarzy często nie mają bowiem bezpośredniego kontaktu do bliskich osób spoczywających na terenie nekropolii, a w wielu przypadkach rodziny na co dzień na cmentarz nie zaglądają, bo mieszkają gdzieś daleko lub po prostu brakuje im czasu. Jeśli ktoś o grób dba, to 1 listopada lub w okolicach tego dnia, na pewno na cmentarz przyjdzie.
Niestety są też takie nagrobki, którymi już nie ma kto się opiekować. Te prawdopodobnie czeka likwidacja. Na cmentarzach wyznaniowych Fundacja Ochrony Dziedzictwa Ziemi Bielskiej od lat stara się ratować zabytkowe lub/i cenne historycznie pomniki nagrobne. Dzięki jej zabiegom wiele takich nagrobków uniknęło ruiny i likwidacji.
Także w tym roku odbyła się zbiórka na ratowanie kolejnych cennych pomników na cmentarzu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Na cmentarzu komunalnym o zabytkowe nagrobki trudno... Ale i tu zdarzają się cenne historycznie pomniki.
O zainteresowanie się jednym z nich poprosiło nas pewne małżeństwo, które spotkaliśmy dziś na cmentarzu. Chodzi o grób Mariana Borkowskiego, który spoczął na komunalnej części nekropolii.
Sam pomnik wydaje się niepozorny. Zabytkiem nie jest. Marian Borkowski zmarł w 1980 roku, wiec jest stosunkowo nowy. Najstarsze nagrobki w Bielsku pochodzą z XIX wieku.
Grób Mariana Borkowskiego wyróżnia się jedynie tym, że nie ma krzyża. Jest przykryty płytą nagrobną, a na niej znajduje się tablica z imieniem i nazwiskiem zmarłego, jego datą urodzin (1915) oraz śmierci (1980). Pod nimi napis „Cześć Jego Pamięci” Obok wygrawerowany jest jakby order lub jakiś krzyż zasługi.
Brak krzyża nie jest przypadkowy, podobnie pewnie jak miejsce pochówku. Zmarły był Żydem. A poza tym postacią wręcz historyczną. Walczył w partyzantce, przeżył obóz zagłady w Oświęcimiu, po wojnie był prezesem PSS Społem.
Jak przekazało nam wspomniane małżeństwo, ten wygrawerowany na nagrobku order, nawiązuje do ważnego odznaczenia, jakie Marian Borkowski otrzymał. Nie byli jednak w stanie powiedzieć, o jakie dokładnie chodzi. Pokrótce opowiedzieli nam jednak historię zmarłego:
Marian Borkowski był rodowitym bielszczaninem. Wywodził się z dość zamożnej żydowskiej rodziny. Według jego własnych opowieści, w czasie wojny został zatrzymany. Gdy był wieziony do siedziby gestapo mieszczącej się w dzisiejszym internacie Zespołu Szkół, udało mu się uciec z samochodu. Ukrywał się, a później dołączył do partyzantki. Nasi rozmówcy nie wiedzą kiedy i w jakich okolicznościach trafił do obozu w Oświęcimiu.
- Obóz udało mu się przeżyć. Pamiętam jak pokazywał jeszcze obozowy numer wytatuowany na przedramieniu - opowiada nasz rozmówca.
Po wojnie został pierwszym prezesem PSS Społem w Bielsku i współtworzył istniejąca do dziś sieć sklepów, wraz z piekarnią.
Do jego i jego rodziny należało sporo posesji w centrum Bielska. M.in. te przy prowadzącej do rynku ul. Krynicznej (wjazd od bazyliki). Prowadził też restaurację mieszczącą się w budynku, gdzie dziś siedzibę ma Bank PKO (ten bez żubra). Do niego miały należeć też tereny za dzisiejszym bankiem, gdzie obecnie są bloki.
Nieruchomości te zostały sprzedane przez potomków. Ci w większości wyjechali. Część mieszka w Izraelu.
Jak usłyszeliśmy, w Bielsku została tylko córka, która jest schorowana i niezbyt majętna. Nie jest ona w stanie zająć się grobem ojca, a nawet go odwiedzić.
- Gdy zobaczyliśmy tę kartkę, zrobiło się nam żal. Znamy tę rodzinę. Tu nie został już nikt, kto może zadbać o ten grób. A przecież to osoba, która zapisała się w historii miasta. Po ich rodzinnym majątku nie zostało już nic. Żal byłoby, gdyby też i jego grób znikną - mówią nasi rozmówcy. - Może interwencja mediów coś da - dodali.
Zainterweniowaliśmy w najprostszy sposób, ale dość szybki i skuteczny. O całej sytuacji opowiedzieliśmy burmistrzowi miasta Jarosławowi Borowskiemu, który akurat w innej części cmentarza kwestował na rzecz ratowania nagrobków.
- Proszę o przesłanie zdjęcia tego pomnika oraz imienia i nazwiska zmarłego, jutro zajmę się sprawą i poproszę Przedsiębiorstwo Komunalne o wstrzymanie się z likwidacją grobu - powiedział burmistrz.
Zdjęcia i wspomniany opis oczywiście przekazaliśmy...
Powyższy opis osoby Mariana Borkowskiego oparty jest jedynie o naszą rozmowę na cmentarzu. Może zawierać wiele nieścisłości lub błędnie zapamiętanych faktów, pokazuje jednak, że oznaczony do likwidacji grób, ma znaczenie historyczne.
Do sprawy wrócimy. Postaramy się także zebrać więcej informacji o zmarłym.
(azda)