Dzisiejsza sesja rady miasta była wyjątkowo spokojna. Co nie znaczy, że obyło się bez uszczypliwości między radnymi opozycji a burmistrzem i jego zastępcy. Wędkarze przeprosin od wiceburmistrz się nie doczekali, wręcz przeciwnie. Padły też mało stosowne słowa.
Jakby spojrzeć na plan sesji, to niewiele jest w nim punktów, które mogą wzbudzać emocje. Do takich należały wnioski o zakup samochodu do urzędu miasta oraz podwyżki podatku od nieruchomości.
Na sesji pojawił się też punkt dotyczący stawek diet radnych, ale nie chodziło w nim o ich podwyższanie, czy obniżanie, a jedynie o przyjęcie jednolitego tekstu uchwały ujmującego całość przepisów dotyczących diet i zwrotu kosztów podróży dla radnych. Stosowną uchwałę, która w praktyce nic nie zmieniała, ale ze względów formalnych była potrzebna, przyjęto bez dyskusji.
Zamiast tężni nowy samochód
W punkcie dotyczącym zmian w budżecie ujęto rezygnację z budowy tężni, która miała być zrealizowana w ramach budżetu obywatelskiego za 160 tys. zł. Po kilku przetargach okazało się, że inwestycja jest dwa razy droższa i miasto ostatecznie zrezygnowało z jej realizacji. W propozycji zmian pojawił się zakup auta dla urzędu miasta, właśnie za równowartość projektu tężni, czyli za 160 tys. zł.
"Obecny samochód służbowy – Skoda Superb II, to auto z 2009 r. Od kilku lat pojawiają się problemy w użytkowaniu samochodu, dokonywano wielu napraw, a obecnie istnieje konieczność
wymiany silnika, co wiązałoby się z kosztem rzędu 30-35 tysięcy złotych i przewyższyłoby całkowitą wartość pojazdu. Na potrzeby miasta niezbędne jest drugie auto o wyższym podwoziu,
które byłoby wykorzystywane nie tylko do przewozu osób, ale również do przewozu większej ilości przedmiotów, dojazdy w ramach nadzoru do miejsc trudniej dostępnych drogami
nieutwardzonymi, gdzie prowadzone są inwestycje miejskie, kontroli oświetlenia miejskiego czy nadzoru prac porządkowych na terenie miasta." - czytamy w opisie uchwały,
Propozycja ta wywołała dyskusję wśród radnych. Pojawiły się pytania: dlaczego tak drogo, dlaczego taki, a nie inny samochód? Radny Emil Falkowski zaproponował, by zamiast kupna auta zastosować wynajem długoterminowy, bo to wychodzi taniej. Padła też propozycja, by głosowanie przełożyć na następną sesję. Ostatecznie jednak te i inne zmiany w budżecie radni przegłosowali. Burmistrz zobowiązał się jednak przeanalizować, czy rzeczywiście wynajem nie byłby tańszy. Jeśli okaże się, że tak, to zaproponuje zmianę uchwały.
Wyższy podatek od nieruchomości
Dyskutowano także o podwyżkach stawek podatku od nieruchomości. Dyskusja była - trochę na temat, trochę nie, ale ostatecznie podwyżki podatku przyjęto.
Oto nowy podatek od najbardziej typowych nieruchomości:
- od budynków mieszkalnych lub ich części – 0,86 zł od 1 m² powierzchni użytkowej;
- od budynków lub ich części związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej oraz od budynków mieszkalnych lub ich części zajętych na prowadzenie działalności gospodarczej – 26,51 zł od 1 m² powierzchni użytkowej;
- od budynków lub ich części zajętych na prowadzenie działalności gospodarczej w zakresie obrotu kwalifikowanym materiałem siewnym – 13,47 zł od 1 m² powierzchni użytkowej;
- od pozostałych budynków lub ich części zajętych na garaże, niewykorzystywanych na cele związane z prowadzoną działalnością gospodarczą – 9,05 zł od 1 m² powierzchni użytkowej;
- od pozostałych budynków lub ich części, w tym zajętych na prowadzenie odpłatnej statutowej działalności pożytku publicznego przez organizacje pożytku publicznego – 5,96 zł od 1 m²
powierzchni użytkowej;
- od gruntów związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej bez względu na sposób zakwalifikowania w ewidencji gruntów i budynków – 1,07 zł od 1 m² powierzchni;
- od gruntów pod wodami powierzchniowymi stojącymi lub wodami powierzchniowymi płynącymi jezior i zbiorników sztucznych – 5,77 zł od 1 ha powierzchni;
Dla zwykłych mieszkańców nie są one tak wysokie, ale dla prowadzących działalność gospodarczą podatek wzrośnie o 15 proc.
Jak zwrócił uwagę radny Tomasz Sulima, dla wielu przedsiębiorców jest to kolejna podwyżka, która może wpłynąć na opłacalność ich działalności. Wielu zdecyduje się podnieść ceny oferowanych usług i produktów, co znów przełoży się na to, że zapłacą zwykli mieszkańcy. Częśc przedsiębiorców zdecyduje się na zwolnienia lub zamknięcie działalności.
Wiceburmistrz wędkarzy nie przeprasza, wręcz atakuje. Obrzucanie "gów..."
Pod koniec sesji głos zabrała wiceburmistrz Bożena Zwolińska. Odniosła się ona do listu , jaki skierowali do niej wędkarze odnośnie jej wcześniejszej wypowiedzi. Wszystko zaczęło się od tego , że podczas jednego z letnich weekendów wiceburmistrz nakazała jednemu z pracowników podnieść zaporę na stawach przy Łysej Górce, bo padał duży deszcz i stawy wypełniły się wodą. W wyniku spuszczenia wody ze stawu wraz z wodą spłynęły też ryby. Wiceburmistrz, proszona o wyjaśnienie całej sytuacji stwierdziła na sesji, że stawy wędkarze zarybiają nielegalnie.
Właśnie w odpowiedzi na tę wypowiedź prezes koła wędkarskiego Sum wystosował list do wiceburmistrz, który został także odczytany podczas ostatniej sesji. Do listu dołączył kopię umowy, którą wędkarze podpisali z miastem jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku. W umowie tej wędkarze zobowiązali się do corocznego zarybiania stawu i dbania o stan wody, a miasto do współpracy i informowania wędkarzy o każdorazowym spuszczeniu wody.
CZYTAJ WIĘCEJ:
W swoim wystąpieniu na dzisiejszej sesji Bożena Zwolińska stwierdziła, że nie wiedziała o istnieniu takiej umowy. Gdy przysłali ją wędkarze przeszukała urząd, dopytała obecnych i byłych pracowników, pierwszego po przemianach burmistrza Kazimierza Leszczyńskiego, zastępcę burmistrza Berezowca i wiele innych osób. Żadna z mnich nie była w stanie potwierdzić, iż ową umowę widziała. Gwoli jasności nie spytała osób, które pod umową się podpisały. Dodała też, iż umowa, którą przedstawili, jest prawdopodobnie nieważna, bo szukając jej egzemplarza w mieście i starostwie ustaliła, iż nie tylko nie ma umowy na udostępnienie stawu wędkarzom, ale nawet nie ma żadnego dokumentu, który potwierdzałby, że to miasto jest właścicielem stawów. Możliwe, iż powinny one podlegać spółce Wody Polskie lub należeć do Skarbu Państwa.
Nawet półsłowem nie przeprosiła wędkarzy, nie wyraziła choćby ubolewania w zwiazku z zaistniałą sytuacją i swpoją wczęsniejsza wypowiedzią.
Wypomniał jej to radny Wawulski.
- Wiem trudno jest przyznać się do błędu - stwierdził. Dodał, że umowa jest, więc nie ma sensu bawić się w detektywa i jej szukać.
Wtórował mu Krzysztof Grygoruk, który na wcześniejszej sesji czytał list od wędkarzy. Zwrócił on uwagę, że autorzy listu mieli prawo poczuć się urażeni, skoro zarzucono im nielegalne działania.
W swojej wypowiedzi zaznaczał, że wiceburmistrz nie ma prawa atakować mieszkańców i mięć do nich pretensji, za to, że robią co do nich należy.
Wawulski w pewnym momencie dodał, że Zwolińska w ogóle nie powinna swojego listu na sesji czytać.
W jej obronie stanął burmistrz.
- Jeśli był list do wiceburmistrz to go odczytaliście, i jak była okazją do wymieszania z gó... ( tu użył niestosownego - lub jak sam określił dobitnego - słowa), to robiliście to chętnie, teraz dajcie jej odpowiedzieć - stwierdził.
W przeciwieństwie do wiceburmistrz zrobił jednak z ukłon w stronę wędkarzy, twierdząc, że ceni ich działalnosć i zapewnił, iż zadba o to, by sprawę odpowiednio załatwić i by mogli oni podpisać stosowną umowę albo z miastem, albo z Wodami Polskimi.
Broniąc swojej zastępczyni, stwierdził, że na jej miejscu - w momencie podnoszenia zapory był na urlopie - też pewnie mu do głowy by nie przyszło dzwonić do wędkarzy. Choć jak dodał, teraz już wie, że taki telefon należy wykonać przed podniesieniem zapory.
Radni nie kryli rozczarowania cynizmem wiceburmistrz wypominając jej, że mnóstwo czasu poświęciła na to, by podważyć istnienie umowy i zaatakować wędkarzy, zamiast po prostu ptrzeprosić i zająć się wkestią uregulowania własności stawu.
- Chciałbym, żeby Pani innymi sprawami zajmowała się z takim zaangażowaniem - stwierdził Grygoruk.
A idąc dalej, nie jest winą wędkarzy, czy ogólnie mieszkańców, to, że w urzędzie jest bałagan i giną dokumenty, a miasto nie wie nawet czy jest właścicielem danej działki, czy nie.
Włodarze i urzędnicy, może osobiście za to winy też nie ponoszą, bo chodzi o dokument z okresu, kiedy nie pełnili jeszcze swoich funkcji, ale nie mogą mieć o to pretensji do mieszkańców. Urząd z zasady bowiem jest od tego, by spraw urzędowych pilnować i prawnie musi zachować ciągłość instytucji , czyli odpowiedzialność za wszelkie zobowiązania podjęte przez urząd w poprzednich latach i kadencjach.
W Bielsku lamp ulicznych w ramach oszczędności nikt wyłącza
W sprawach różnych mówiono o różnych problemach. M.in. o wyłączeniach lamp ulicznych. Burmistrz zapewnił, że obecnie w ramach oszczędności nie ma żadnych planowych wyłączeń oświetlenia ulic. Nieświecące się lampy na poszczególnych ulicach to wynik awarii, które są sukcesywnie naprawiane. W ramach oszczędności po godz. 23 lampy przy głównych ulicach świecą o 20 proc słabiej, na bocznych drogach o 40 proc. Rozważane jest wyłączanie co drugiej lampy. Jak porównał burmistrz, w Hajnówce od godz. 23 do 5 wyłączone jest całe oświetlenie uliczne i w skali miesiąca daje to 18 tys. zł oszczędności.
- Nie chcę mówić, że Bielsk jest ważniejszym miastem, ale nie wyobrażam sobie, byśmy wyłączali oświetlenie przy drogach krajowych - dodał.
Odnosząc się do pytań o słabe oświetlenie przejść dla pieszych przy ul. Piłsudskiego (pytał o to m.in. radny Wawulski, ale wcześniej także inni) stwierdził, iż GDDKiA ogłosiła przetarg na budowę dodatkowego oświetlenia przejść. Trwa wybór wykonawcy.
W przypadku ozdób świątecznych, miasto nowych nie kupuje, a stare się zużywają, więc z roku na rok jest ich mniej. Burmistrz zaznaczył, że nie planuje rezygnacji ze światecznego oświetlenia, ale może ograniczy okres jego świecenia. Zamaist od grudnia do końca stycznia, będzie świecić krócej. Poza tym dodał, że lampki świąteczne są ledowe, a więc energooszczędne.
Radny Falkowski zaapelował o zdjęcie starych nieświecących już lampek z drzew. Burmistrz obiecał, że pracownicy się tym zajmą.
Na dodatek węglowy na razie brakuje pieniędzy. Ze sprzedaża czarnego złota miasto czeka na stosowną ustawę
Borowski pytany o dodatek węglowy stwierdził, że jego wypłata została wstrzymana, bo wojewoda nie przesłał kolejnej transzy pieniędzy. Jak tylko miasto otrzyma fundusze na ten cel, to wznowi wypłaty. Na razie dodatek otrzymali ci, co złożyli wnioski do września.
Burmistrz był też pytany o kwestię dystrybuowania węgla. W odpowiedzi stwierdził, że czeka na prawomocną ustawę. Na razie przeszła ona głosowanie w Sejmie, jeszcze zajmie się nią Senat, a później podpisać ją musi prezydent.
Burmistrz przyznał, że dwie okoliczne gminy wystąpiły do niego o to, by miasto zajęło się dystrybucją węgla takze dla ich mieszkańców. Wspomniał też o problemie akcyzy, którą miasto jako sprzedawca węgla, według obecnych zapisów ustawy, musiałoby zapłacić.
- Mam nadzieję, że parlamentarzyści zmienią ten zapis - dodał.
Rozważając, kto sprzedażą węgla miałby się zająć, wskazał, iż raczej prywatne podmioty na to się nie zdecydują i zadanie zostanie powierzone MPEC-owi.
Przejście dla pieszych przy cmentarzu
Odchodząc od tematu węgla, ze strony radnego Artura Żukowskiego pojawiła się propozycją, by na ul. Mickiewicza w pobliżu cmentarza stworzyć przejście dla pieszych, które miałoby służyć mieszkańcom nowych domów zanjdujacyuch się po drugiej stronie drogi.
Radna Kołos wspomniała o potrzebie remontu ul. Kolejowej.
Miasto ogłosi też kolejne zapytanie ofertowe na wykonanie urządzeń do ćwiczeń przy straży pożarnej.
Zdjęcia z sesji (Bielsk.eu)
(azda)
CZYTAJ TEŻ: Sprostowanie