We środę 29 czerwca w Muzeum Obojga Narodów w Bielsku Podlaskim rozpoczął się Sejmik Bielski. Było to drugie spotkanie z tego cyklu, które zainicjowało Muzeum.
Tym razem wykład na temat: Przedsiębiorczość, łaska królewska czy polityka matrymonialna - przykłady przyczyny wielkości rodów magnackich na przykładzie Branickich herbu Gryf - wygłosił profesor Uniwersytetu w Białymstoku dr hab. Karol Łopatecki.
Spotkanie i dyskusja po nim, którą moderował dr hab. Piotr Guzowski, była na tyle interesująca, że dwie godziny zleciały momentalnie. Dzieje się tak wtedy, kiedy na spotkanie przychodzą ludzie zainteresowani tematem.
Braniccy herbu Gryf to ród małopolski, pochodzący z województwa krakowskiego. Tam mieli swoje rodowe siedziby M.in. Branice i Ruszczę. Ich rodowód sięga głębokiego średniowiecza, a od XV wieku możemy mówić o ciągłej linii rodu. Przez wieki byli związani z dworem królewskim. Pod koniec XVII wieku dzięki doskonałym ożenkom awansowali do szeregu polskiej magnaterii. Jej najlepszym przykładem był Jan Klemens Branicki, hetman wielki koronny i właściciel ogromnych dóbr na Podlasiu (Białystok) i w Małopolsce oraz, co nie było bez znaczenia, posiadacz licznych starostw, w tym bielskiego.
- Wbrew ogólnie przyjętej opinii przykładowy magnat wcale nie musiał być bogaty w sensie, że dysponował gotówką, posiadał liczne dobra ziemskie, ale zwykle były one mocno zadłużone - przekonywał dr hab. Karol Łopatecki.
Braniccy pojawili się na Podlasiu pod koniec XVII wieku, kiedy dziadek hetmana, również Jan Klemens. ożenił się Katarzyną z Czarnieckich, córką Stefana Czarnieckiego, bohatera Rzeczypospolitej czasów szwedzkiego potopu. Braniccy dobrze wykorzystują koniunkturę, przez właściwe ożenki zaokrąglając fortunę. Trzymają się dworu, a kiedy stają się magnatami, przechodzą do opozycji antykrólewskiej.
Intrygujący jest też wspaniały pałac Branickich w Białymstoku. W samym pałacu jest namalowana tzw. czarna linia, która oddziela ziemię WKL od Korony i którą hetman Branicki bardzo lubi, gdyż może stanąć jedną nogą na Litwie, a drugą w Koronie.
Sam hetman Jan Klemens Branicki (zm. w 1771 roku) uchodzi za „najrządniejszego” magnata. Potrafi się zresztą doskonale ustawić. Nie utrzymuje zbyt licznej milicji nadwornej, służbę w Białymstoku i pałacu pełnią bowiem żołnierze Koronni, hetman jest ich dowódcą, a oni sami opłacani są ze skarbu państwa.
W mało komfortowej sytuacji znalazła się po śmierci hetmana wdowa po nim Izabela Branicka z Poniatowskich. Miała ona prawo spokojnego dożycia w pałacu w Białymstoku. Musi jednak oszczędza, bowiem sama, zgodnie z ówczesnym prawem nie może zaciągać nowych zobowiązań, za to jest zmuszona spłacać długi męża.
- W Rzeczpospolitej do 1771 roku nie było banków - tłumaczył dr Piotr Gutowski.
- O kredyt było trudno i najczęściej oferowały go kahały żydowskie, ale te nie były najpewniejszym źródłem. Izabela Branicka, jako wdowa, zaczyna przyjmować depozyty, które składa jej okoliczna szlachta. Mam taką tezę, że rody magnackie można tak naprawdę porównać, do współczesnych korporacji - zaznaczył na koniec wykładu dr Łopatecki.
Innymi słowy to właśnie Izabeli Branickiej, uchodzącej za osobę oszczędną i gospodarką, okoliczna szlachta powierzała swoje. pieniądze na przechowanie. Natomiast znaczenie magnatów nie polegało na tym, że taki magnat dysponował ogromną gotówką, bo takiej na ogół nie miał, a bardziej na jego osobistym autorytecie dla okolicznej szlachty. Wiedziano bowiem, że jest magnatem, można było mu pożyczyć pieniądze , bo odda, albo ma zabezpieczenie w dobrach, można też było zrobić karierę na dworze magnackim, albo też otrzymać w dzierżawę ziemię. Dwór magnacki to była przede wszystkim sieć powiązań magnata ze szlachtą z (klientami), z której korzystali jedni i drudzy.
- Liczę, że popularność Sejmiki Bielskiego wzrośnie, kiedy wydamy w formie publikacji, dwa pierwsze spotkania. Taki przynajmniej mamy plan - potwierdził organizator wydarzenia dr Waldemar F. Wilczewski, dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku, który tradycyjnie stuknięciem laski marszałkowskiej otworzył spotkanie.
Możliwość obcowania z historykami na poziomie uniwersyteckim to nie jest codzienne wydarzenie w Bielsku Podlaskim i warto z niego skorzystać.
(ms)