- Ten człowiek mógł zabić dzieci idące na chodniku. To cud, ze akurat nikt tędy nie przechodził - mówi jeden ze świadków, który zatrzymał, jak twierdzi, pijanego kierowcę. - To przecież najbardziej tłoczne miejsce w mieście.
Do zdarzenia doszło około godz. 18 na skrzyżowaniu ul. Mickiewicza i Kazimierzowskiej.
Jak opowiedzieli nam świadkowie, kierowca opla stał na światłach na ul. Kazimierzowskiej. Gdy włączyło się zielone, ruszył z impetem. Skręcił w lewo w kierunku ratusza. Samochód jednak zarzuciło. Wyminął wysepkę na przejściu dla pieszych i uderzył w tył auta, które stało na światłach na ul. Mickiewicza, w kierunku kościoła karmelickiego.
Kierowca opla po zderzeniu nie zatrzymał się. Przejechał przez barierki i wjechał na chodnik, wzdłuż ul. Mickiewicza. Próbował uciec, ale został zatrzymany przez mężczyzn będących świadkami zdarzenia. Ci obezwładnili kierowcę i wezwali policję.
Funkcjonariusze przybyli po paru minutach. Zaraz po nich pogotowie.
Według relacji świadków niespełna 40-letni kierowca był pijany i to porządnie.
- Pracuję tu niedaleko, moje dzieci często do mnie przychodzą - mówi jeden z mężczyzn, którzy dokonali zatrzymania. - Przecież mogły iść akurat, kiedy ten deb... jechał.
- Zresztą są godziny szczytu mnóstwo osób tu przechodzi - dodał drugi.
Gdy nieco odeszliśmy, przez szybę zawołał do nas zapłakany chłopiec.
- Ja byłem uczestnikiem wypadku. Byłem w tym samochodzie, w który tamten wjechał. Nic mi nie jest, ale bardzo się wystraszyłem - mówił z mokrymi oczami.
Jego mama odstawiła rozbity samochód, a chłopaka zabrał tata. Nie krył zdenerwowania.
Zdarzenie spowodowało spore korki, ale po przybyciu policji szybko zostały rozładowane.
Fizycznie najbardziej poobijany z całego zajścia wyszedł sam sprawca.
(azda)
Zdjęcia z miejsca zdarzenia (Bielsk.eu)
Zdjęcia świadków zdarzenia