Niedawno burmistrz poinformował w mediach społecznościowych o spotkaniu z przedstawicielami szwedzkiej firmy działającej w branży ciepłowniczej. W spotkaniu i jego organizacji brali udział starosta i wicestarosta, przedstawiciel ambasady szwedzkiej, prezes MPEC, no i oczywiście burmistrz wraz z urzędnikami z magistratu. Odwiedzili oni także siedzibę MPEC.
Co dokładnie było przedmiotem spotkania? Poprosiliśmy burmistrza, by więcej o tym odpowiedział.
- Cóż, już jakiś czas temu prezes MPEC otrzymał od nas zadanie, by - kolokwialnie mówiąc - zejść z węgla - mówi burmistrz. - To najważniejsze zadanie do wykonania w jego obecnej kadencji, z którego po prostu musi się wywiązać. Spotkanie jest wynikiem działań w tym kierunku.
Jak podkreślił burmistrz to, że Bielsk, a właściwie bielski MPEC zrezygnuje z palenia węglem, jest już postanowione. Kwestią otwartą jest to, czym ów węgiel zostanie zastąpiony.
- Starosta Bielski Sławomir Snarski jest wiceprezesem Związku Powiatów Polskich. Dzięki jego kontaktom w ramach tej korporacji samorządowej, zaprosiłem do Bielska Podlaskiego przedstawicieli szwedzkiej firmy działającej m.in. w obszarze ciepłownictwa. W delegacji brał również udział radca handlowy szwedzkiej ambasady. Od ponad roku MPEC pracuje nad przestawieniem produkcji ciepła z węgla na inne źródło, tak aby osiągnąć efektywnie energetyczny system ciepłowniczy. Jedną z rozpatrywanych alternatyw jest przejście na biomasę. I temu właśnie poświęcone było nasze wczorajsze spotkanie - opowiada burmistrz.
Szwedzka firma, której przedstawiciele przyjechali do Bielska, specjalizuje się w wytwarzaniu ciepła ze spalania biomasy, czyli wszelkich produktów pochodzenia roślinnego. Zajmuje się ona nie tylko, samym spalaniem, ale także uprawami roślin, z których biomasa jest wytwarzana. A samą biomasą może być słoma, zrębki, kora, trociny i inne odpady z tartaków, kukurydza i wiele innych.
Budowa kotła do spalania biomasy jest jednak tylko jedną z koncepcji.
Jak wyjaśnił nam burmistrz, w ubiegłym roku przyjęto tzw. studium wykonalności, w którym właściwie dopuszczalne są dwie opcje: albo biomasa, albo spalarnia śmieci.
Każda z nich ma swoje wady i zalety.
Miasto nie posiada terenów do uprawy roślin, z których wytwarzana byłaby biomasa, ale mogłoby skupować je od okolicznych rolników z gminy Bielsk i ościennych. Byłoby to ekologiczne paliwo. W dodatku budowa kotła na biomasę jest stosunkowo tania. Według szacunków to około 50 mln zł. Trzeba brać poprawkę, że szacunki te są z ubiegłego roku, obecny koszt jest pewnie wyższy.
Inną opcją jest budowa spalarni odpadów. Tu też są dwie opcje. Jedna to tradycyjna spalarnia, druga to budowa zakładu mineralizacji odpadów. W uproszczeniu, w pierwszym dokonuje się ekologicznego spalania odpadów przy pomocy płomienia, w drugim ciepło wytwarza się bez płomienia, a mineralizując odpady podczas procesów chemicznych i fizycznych. Tradycyjna spalarnia to koszt około 60 mln zł, zakład mineralizacji - około 90 mln zł (to też szacunki ubiegłoroczne, więc obecnie kwoty są wyższe). Zakład mineralizacji, by był efektywny, musi przerabiać bardzo duże ilości odpadów, większe niż miasto Bielsk jest w stanie zapewnić. Co może być minusem, bo odpady, czyli śmieci (np. butelki PET) trzeba będzie przywozić z innych miast lub plusem, bo za zagospodarowanie tych odpadów, przynajmniej obecnie wiele samorządów płaci. Bielsk obecnie wozi je do Hajnówki i Hajnówka pobiera za to opłaty. Jak duże są to opłaty, widać po tym, ile za to płaca poszczególni mieszkańcy.
Minusem jest też to, że odpady te musiałyby tu przyjeżdżać i przed spaleniem być tu składowane. A to mogłoby wiązać się z pewną uciążliwością.
Na potrzeby Bielska wystarczyłaby tradycyjna spalarnia. W niej spalane mogłyby być zgranulowane odpady, (np. butelki PET), które do MPEC przywożone byłyby w specjalnych opakowaniach, które w całości ładowane byłyby do specjalnego pieca. Granulowaniem odpadów mógłby zajmować się PUK w Hajnówce lub ewentualnie taki zakład mógłby powstać na terenie Bielska, jeśli nie przy MPEC to przy PK i zajmującej się zagospodarowaniem odpadów miejskiej spółce MPO.
Do realizacji jednej z tych koncepcji, jeszcze daleka droga. Na razie miasto jest na etapie wyboru jednej z opisanych dróg. Terminu samej realizacji chyba obecnie nikt nie jest w stanie podać.
Zależy to od możliwości finansowania i realizacji zadania.
- Jako miasto nie jesteśmy w stanie samodzielnie zrealizować takiej inwestycji - przyznaje burmistrz. - Liczymy na uzyskanie dotacji. Takie przyznaje m.in. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Ewentualnie bierzemy pod uwagę partnerstwo z innymi podmiotami z kraju lub zagranicy.
W przypadku takiego partnerstwa. Partner, którym byłby jakiś podmiot gospodarczy, liczyłby na zyski i odpowiedni w nich udział.
Realizacja tej inwestycji uzależniona jest także od obecnej sytuacji geopolitycznej. Wojna na Ukrainie, mała dostępność materiałów i brak pracowników w branży budowlanej, a do tego szalejąca inflacja i malejące dochody samorządów, to czynniki, które trzeba brać pod uwagę.
- Jeśli będziemy starać się o dotację to takie na poziomie finansowania 90 proc. kosztów - mówi burmistrz. - Przy obecnych dochodach samorządów nie stać nas na wyższe wkłady własne.
Do rozważenia są ewentualne niskooprocentowane pożyczki, które również są formą wsparcia samorządów.
50-70 mln zł to kwota, którą miasto przeznacza rocznie na wszystkie inwestycje, a i tak jest to już poziom mocno wywindowany w górę. Niemożliwe jest, by taką kwotę miasto wyłożyło na jeden cel.
Już w ubiegłym roku władze Bielska podpisały umowę z Grupą Unibep odnośnie współpracy w odchodzeniu bielskiego MPEC od węgla. O pomyśle budowy spalarni jeszcze wcześniej wspominał prezes Przedsiębiorstwa Komunalnego Piotr Selwesiuk.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Spalarnia w Bielsku Podlaskim? Śmieci mają zastąpić węgiel, którym MPEC ogrzewa mieszkania i wodę
(azda)
Zdjęcia ze spotkania z przedstawicielami szwedzkiej firmy w urzędzie miasta i bielskim MPEC (JarosławBorowski/Facebook)