Na bielskim rynku wciąż dominują krzewy i wszelkiego rodzaju sadzonki. Na to jest największy popyt i podaż też niezła. Potrwa to jeszcze tydzień lub dwa. Później nastanie czas truskawek.
Ceny tych ostatnich mogą być interesujące. Np. ceny czereśni osiągnęły takie rozmiary, że stały się tematem memów. Tym niemniej inflacja jest faktem, któremu trudno zaprzeczyć. Praktycznie każdy towar z tygodnia na tydzień jest coraz droższy i potwierdzają to sami sprzedawcy, którzy zaopatrują się w hurtowniach. Według nich ceny niektórych towarów rosną z dnia na dzień.
Przykładowo kawę Tchibo Family (ta żółta) w opakowaniu 250 gramów, jedną z najbardziej popularnych, na początku roku można było kupić za 5 zł za opakowanie, później za 5,50 zł, a dziś kosztowała już 6 zł.
Gdzieniegdzie można trafić okazję i kupić towar, który sprzedawca zamówił wcześniej, po odpowiednio niższej cenie i tym samym zapłacić mniej, ale nie wszędzie.
Na rynku można było dziś nabyć pokaźnych rozmiarów obrazek o treści religijnej za 40 - 50 zł. Dosyć solidny, w sam raz dla powieszenia na honorowym miejscu w domu. Z kolei na stoisku ze starociami pojawiły się płyty winylowe różnych wykonawców. Byli Trubadurzy, Wysocki, ale też np. Johnny Cash. Ceny bardzo przyzwoite, sprzedawca chciał za sztukę 5 albo 10 zł. Można się było targować.
(ms)
Rynek w Bielsku Podlaskim, 12 maja: