Wiadomo, że rynek, w pewnym sensie może być barometrem nastrojów konsumenckich. Ludzi niby sporo, ale jak mówią doświadczeni handlarze, co nie jedno targowisko na Podlasiu odwiedzają, wczoraj w Hajnówce ludzi było dwa razy tyle.
Przy jednych stoiskach większe oblężenie, a przy innych mniejsze. Tematyka covidowa znikła niemal zupełnie z tematu rozmów. Bezpośrednie zagrożenie dla Polski związane z wojną rosyjsko-ukraińską niby jest, ale tak nie do końca, ale dyskusji na temat taktyki walki stosowanej przez obydwie strony nie brakuje. Np. tego, że zmobilizowanych mieszkańców tzw. separatystycznych republik DNR i ŁNR (odpowiednio: Doniecka i Ługańska Republiki Ludowe) Rosjanie rzucają jako tzw. mięso armatnie na pierwszą linię, a kiedy Ukraińcy zaczynają do nich strzelać, w ten sposób zdradzają swoje pozycje dla rosyjskiej artylerii.
Co do rynku to mamy sezon prac ogrodowych. Wielkim zainteresowaniem cieszą się przede wszystkim sadzonki krzewów, podobnie jak sprzęt ogrodniczy. Łopatki, grabki, rękawiczki. Tego towaru nie brakuje, a i popyt spory.
Zainteresowanie słodyczami też nie małe. Trochę słabiej było przy stoisku chemicznym.
Z ciekawostek można dodać, że za 5 zł można kupić pułapkę na myszy i w takiej samej cenie, tylko większą na szczury.
(ms)
Rynek w Bielsku Podlaskim 5 maja: