Prokuratura Rejonowa w Bielsku Podlaskim umorzyła postępowanie w sprawie pożaru wieży proszkowni Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek.
Różne strony podawały różne przypuszczenia dotyczące przyczyn wybuchu pożaru. Prokuratura i powołani przez nią biegli ustalili oficjalną wersję.
Tadeusz Romańczuk prezes Bielmleku, który osobiście zaangażowany był w budowę proszkowni, twierdził, iż do pożaru mogło doprowadzić niewłaściwie korzystanie z proszkowni. Zwracał uwagę, iż suszono w niej substancje, do których wieża nie była przystosowana (m.in. kwaśną serwatkę i maltodekstrynę)
CZYTAJ WIĘCEJ:
Z kolej Laktopol, który jest dzierżawcą mleczarni Bielmleku i użytkował proszkownię, w jednym z oświadczeń sugerował, iż wieża miała wady konstrukcyjne. Trzeba też przyznać, że w jego ekspertyzach od początku wskazywano, iż mogło dojść do zwarcia instalacji elektrycznej.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Ostatecznie biegli powołani przez prokuraturę po długich ustaleniach stwierdzili, iż... nikt nie ponosi winy za pożar.
Jak przekazała nam prokuratura, przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej, a do zwarcia miało dojść w wyniku przetarcia się przewodów elektrycznych. Śledczy uznali to za zdarzenie losowe i z braku znamion przestępstwa umorzyli postępowanie.
Gdyby uznano, że pożar wybuchł w wyniku czyjegoś niedopatrzenia, błędu lub świadomego działania mógłby on odpowiadać karnie za spowodowanie znacznych strat majątkowych i sprowadzenie zagrożenia życia i zdrowia członków załogi. Znamion tego przestępstwa biegli się nie dopatrzyli i dlatego po ich opinii śledztwo zostało zamknięte.
Może to mieć przełożenie na dalsze losy Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek.
Do tej pory Laktopol i prezes SM Bielmlek przerzucali się odpowiedzialnością za pożar. Firmy ubezpieczeniowe z kolei ociągały się z wypłatą odszkodowania. Prowadziły one swoje postępowania, które miały na celu wycenę szkód, ale też wskazanie odpowiedzialności za wybuch ognia. Gdyby winowajca się znalazł, ubezpieczyciele mogliby domagać się od niego pokrycia kosztów usunięcia szkód. Syndyk stał na stanowisku, że ubezpieczyciele najpierw powinni wypłacić odszkodowanie, a później dochodzić zwrotu pieniędzy od ewentualnego sprawcy pożaru. Prawdopodobnie ubezpieczyciele widzieli sprawę inaczej i woleli najpierw ustalić, kto, za co jest odpowiedzialny. Nie ma co się dziwić, z punktu widzenia firmy ubezpieczeniowej mleczarnia w stanie upadłości lub dzierżawca wycofujący się z najmowanego majątku, to nie są partnerzy, których można uznać za w pełni wypłacalnych.
Teraz sytuacja wydaje się jasna. Doszło do nieszczęśliwego wypadku, majątek i zakład były ubezpieczone. Ubezpieczyciele muszą wypłacić odszkodowanie, a syndyk rozpocząć naprawę wieży. Ewentualnie przekazać prawa do odszkodowania nabywcy mleczarni Bielmleku.
Przypomnijmy, że syndyk próbował po raz drugi sprzedać majątek Bielmleku. I po raz drugi, mimo obniżenia ceny, mu się to nie udało.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Nikt nie chce kupić Bielmleku. Przetarg na bielską mleczarnię nie został rozstrzygnięty
Pod tym względem Bielmlek nie ma szczęścia.
Najpierw, jeszcze podczas procesu sanacji, z kupna mleczarni wycofała się OSM Piątnica. Później przyszła upadłość, majątek wydzierżawił Laktopol. Zanim syndyk ogłosił pierwszy przetarg, w wieży proszkowni wybuchł pożar. A warto wspomnieć, iż proszkownia to najnowszy i najdroższy obiekt w całym majątku Bielmleku. Po pożarze cena wywoławcza 140 mln zł nie wzbudziła zainteresowani potencjalnych kupców.
Nawet po jej obniżeniu do 112 mln zł nikt Bielmleku nie chciał kupić.
Na brak potencjalnych kupców złożyło się pewnie kilka czynników. Z pewnością nie bez znaczenia była sytuacja związana z odpowiedzialnością za pożar i jego skutki. Perspektywa dochodzenia roszczeń związanych z pokryciem kosztów naprawy wieży od ubezpieczycieli, dzierżawcy lub samego Bielmleku mogła zniechęcać nabywców. Decyzja prokuratury o umorzeniu postępowania i opinia biegłych są w tym przypadku krokiem milowym. Dodatkowo w kwietniu Bielmlek opuści dzierżawca, czyli Laktopol. Majątek będzie już nieobciążony.
A syndyk ma pieniądze na jego utrzymanie, bo dzięki rządowemu wsparciu, rolnicy wpłacili brakujące udziały, przynajmniej w znacznej większości, więc spokojnie może mleczarnię sprzedawać.
Sprzedaż Bielmleku może jednak dodatkowo utrudniać sytuacja geopolityczna. Wojna na Ukrainie i pogarszające się relacje Polski i Unie Europejskiej z Rosją i Białorusią, ryzyko pogłębiania wzajemnych sankcji, może zniechęcać do inwestycji.
Z drugiej strony, w czasie kryzysu biznes to ryzyko, ale też ogromne szanse... Wśród takich szans można wymienić napływ uchodźców z Ukrainy, którzy są potencjalną siłą roboczą. Dzięki nim mleczarnia nie musi martwić się o brak pracowników.
(azda)