Wokół Bielmleku ciągle wiele się dzieje.
Najważniejszym jest chyba to, że syndyk masy upadłości w ciągu 2-3 tygodni powinien ogłosić kolejny przetarg na sprzedaż majątku spółdzielni.
Jak przyznał nam Józef Gliński, tym razem cena wywoławcza będzie stanowić 3/4 wartości oszacowania. Przypomnijmy, że majątek Bielmleku powołani przez syndyka biegli wycenili na 150 mln zł. Wcześniej w procesie sanacji ten sam majątek wyceniono na 140 mln zł. 3/4 z 150 mln zł daje kwotę trochę ponad 112 mln zł.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Spółdzielnia Mleczarska Bielmlek na sprzedaż. Syndyk ogłosił przetarg
Po pożarze w wieży proszkowni syndyk uznał, że sprzedawanie majątku rozpocznie właśnie od 140 mln zł. Chętnych jednak nie było, więc teraz cenę obniża. Obecnie czeka na zaakceptowanie nowej ceny wywoławczej przez sędziego komisarza.
Przetarg to chyba najmniej skomplikowana kwestia związana z Bielmlekiem w stanie upadłości.
Dużo trudniejsze są relacje z dzierżawcą, czyli Laktopolem. Ten jesienią złożył rezygnację z dzierżawy. Na krótko nawet zostawił cały zakład bez opieki, w wyniku tego stanęła kotłownia i mieszkańcy pobliskiego bloku stracili ogrzewanie.
Po długich negocjacjach syndyk podpisał porozumienie z Laktopolem. Na mocy tego porozumienia syndyk zobowiązał się do partycypacji w kosztach utrzymania zakładu. W ten sposób uwzględnia fakt, iż Laktopol z powodu pożaru nie może prowadzić produkcji i na dzierżawie zarabiać, a takie było założenie podpisanej umowy dzierżawy.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Syndyk nie chciał nam powiedzieć, w jakim stopniu zgodził się partycypować w kosztach. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że chodzi o kwotę około 200 tys. zł miesięcznie, czyli de facto pokrywałby większość kosztów.
Porozumienie jest, ale go nie ma
Porozumienie podpisano, ale nie obowiązuje. By stało się obowiązujące, musi zatwierdzić je sędzia komisarz. Swoją opinię wydała także rada wierzycieli. Syndyk nie chciał nam powiedzieć, jaka to decyzja była. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się jednak, iż opinia jest zdecydowanie negatywna. Rada wierzycieli (na jej czele stoją instytucje rządowe, które udzielały kredytów bądź gwarancji kredytowych Bielmlekowi) nie chciały słyszeć o dopłacaniu do dzierżawy. Ostateczną decyzję podejmie jednak sąd.
Dodatkowo szef Laktopolu zaczął sondować w mieście, czy może liczyć na umorzenie podatku. Chodzi o prawie milion złotych. Z naszego sondowania wynika, że miasto nie jest chętne, by z tych pieniędzy rezygnować, nawet jeśli ostatecznie odzyska tylko ich część.
Kto zapłaci za pożar?
Komplikują się sprawy także w kwestii usuwania skutków pożaru. Pożar uszkodził wieżę prroszkowni i uniemożliwił jej użytkowanie, ale ciągle ani winnych, ani pieniędzy na jej naprawę nie ma. Syndyk stoi na stanowisku, że jeśli do pożaru doszło podczas dzierżawy, to na dzierżawcy ciąży odpowiedzialność za usunięcie szkód. Zgodnie z przepisami ma on na zakończenie dzierżawy oddać majątek w takim samym stanie, w jakim go przejął. Zakład był ubezpieczony w dwóch towarzystwach ubezpieczeniowych. W jednym jeszcze przez zarząd Bielmleku, w czasie między sanacją i upadłością. W drugim przez Laktopol po rozpoczęciu dzierżawy. Ubezpieczyciele nie kwapią się jednak z wypłatą odszkodowania. Procedury wypłaty odszkodowania przedłużają się prawdopodobnie ze względu na nieustaloną jeszcze odpowiedzialność za pożar. W jednym z oświadczeń Laktopol sugerował, iż do pożaru doszło z winy konstrukcji wieży. Z kolei władze Bielmleku z prezesem Tadeuszem Romańczukiem na czele wskazują, iż Laktopol w wieży proszkowni suszył substancje, do których ona nie była przystosowana (m.in. kwaśną serwatkę). Niedawno nawet władze Bielmleku przekazały jednemu z ubezpieczycieli ekspertyzę wydaną na długo przed pożarem, w której ekspert stwierdzał wyraźnie, iż wieża służy jedynie do suszenia "słodkiej serwatki, mleka odtłuszczonego w proszku i proszku z mleka fortyfikowanego tłuszczem roślinnym". Kwaśną serwatkę i inne substancje można w niej suszyć, ale po odpowiednim dostosowaniu. Nie wykluczone, że m.in. to pismo przedłuża procedury wypłaty odszkodowania.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Przedłużanie wypłaty odszkodowania obiektywnie działa na szkodę majątku SM Bielmlek w upadłości , gdyż odwleka w czasie rozpoczęcie remontu wieży - zaznacza syndyk.
Warto zaznaczyć, iż beneficjentem odszkodowania jest Bielmlek, czyli pieniądze z ubezpieczenia trafią do syndyka. Laktopol jedynie ubezpieczenie opłaca. To ważne z punktu widzenia potencjalnego nabywcy. Jeśli mleczarnię kupi inny podmiot niż Laktopol, nie będzie on musiał oglądać się na to jak były dzierżawca będzie usuwał szkody po pożarze.
Przypadkiem dowiedzieliśmy się także o dość zaskakującej sprawie sądowej związanej z udziałami w Bielmleku. Nie chodzi o ich wysokość - ta już się zakończyła.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Sąd wydał wyrok w sprawie Bielmleku i wysokości udziałów
Syndyk podważa skreślenie członków spółdzielni
Syndyk pod koniec ubiegłego roku wniósł do sądu pozew o unieważnienie uchwały rady nadzorczej Bielmleku o wykreśleniu członków spółdzielni. Chodzi o uchwałę z 4 lutego 2020 roku, w której skreślono już wszystkich członków. Zdaniem syndyka była ona podjęta wadliwie i generalnie zgodnie z prawem nie powinna być ważna.
Już sam pozew dziwi. Co prawda rolnicy podczas protestów jeszcze w czasie, gdy w Bielmleku dopiero zaczynało robić się źle, mówili o licznych uchwałach podejmowanych nieprawnie, bez powiadamiania członków etc. Dlaczego jednak syndyk postanowił unieważnić właśnie tę konkretną? Zadaliśmy mu to pytanie...
Jak wyjaśnił nam mecenas Gliński, jeżeli sąd ostatecznie stwierdzi, że uchwała nie była ważnie podjęta, nie będzie potrzeby ustalania dat wykreślenia z rejestru członków. Uchwała o wykreśleniu członka staje się skuteczna z upływem 6 tygodni od dnia jej doręczenia. W aktach członkowskich nie ma dowodów doręczenia uchwały członkom spółdzielni.
W rozmowie z nami syndyk zapewniał, że według posiadanych przez niego ekspertyz prawnych niezależnie od tego czy uchwała była podjęta prawnie, czy nie, skreśleni członkowie spółdzielni ponoszą jeszcze odpowiedzialność za jej długi. Przed rozpoczęciem procesu upadłości nie minął jeszcze okres kiedy ta odpowiedzialność wygasa.
Przyznał jednak, że zdarzają się także opinie odmienne. Wyrok sądu unieważniający uchwałę skreślająca członków miałby być kolejnym argumentem po stronie syndyka.
Przypomnijmy, że rolnicy, którzy byli członkami spółdzielni, otrzymali rządowe wsparcie, dzięki któremu spłacili większość niewpłaconych do spółdzielni udziałów (do ich wysokości odpowiadali za długi spółdzielni).
CZYTAJ WIĘCEJ:
Wsparcie to pokryło 98 proc. wysokości brakujących udziałów i nie przekroczyło kwoty 40 tys. zł. Wielu rolników z własnej kieszeni musiało dopłacić brakująca część. Większość to zrobiła, część poprosiła o rozłożenie na raty i prawdopodobnie syndyk wyjdzie naprzeciw ich oczekiwań. Kilku lub kilkunastu zdecydowało się w ogóle nie płacić. Ba są nawet tacy, którzy nie wystąpili do ARiMR o rządowe wsparcie i nawet wyrównania udziałów nie otrzymali.
Unieważnienie uchwały, by mu w tym pomogło. Na razie jednak w pierwszej instancji sąd jego wniosek oddalił, uznając, że syndyk nie ma legitymacji do wniesienia do sądu pozwu o unieważnienie uchwały o wykreśleniu członka z rejestru członków spółdzielni, gdyż prawo to przysługuje tylko i wyłącznie wykreślonemu członkowi spółdzielni. Syndyk z tym stanowiskiem sądu nie zgadza się i sprawa będzie procedowana w drugiej instancji.
- Nota bene ten sam sąd w innym składzie w sprawie o unieważnienie uchwały Zgromadzenia Przedstawicieli z pozwu Leona Antoniuka uznał, że „nie ma znaczenia to, czy z żądaniem opartym na treści art. 189 k.p.c. występuje członek spółdzielni, były członek czy inny podmiot (syndyk, zarząd spółdzielni, czy jej wierzyciel)” - dodaje.
Z drugiej strony, jeśli okazałoby się, że większość rolników nie powinna spłacać udziałów i ponosić odpowiedzialności za długi spółdzielni, całe rządowe wsparcie nie miało sensu. I całą sytuację trzeba byłoby odkręcać. Zwracać pieniądze syndyk rolnikom, rolnicy ARiMR etc. Tworzyłoby to jeszcze większe zamieszanie...
(azda)