Oleg Kobzar ma 50 lat. Pochodzi z Homla na Białorusi. 30 lat temu zjechał do Polski wraz z żoną bielszczanką, którą poznał na studiach w Mińsku. Od 15 lat jest też śpiewakiem Opery i Filharmonii w Białymstoku. W bielskim ratuszu miał już swoją debiutancką wystawę, a teraz przyszła pora przypomnieć to wydarzenie i zaprezentować nowe obrazy, a także zaśpiewać.
- Pamiętam, że wówczas przed 30 laty zjechałem do Bielska i zastanawiałem się co robić, zaproponowano mi namalowanie kilku widoczków miasta. Początkowo się trochę obruszyłem, jak to ja świeży absolwent mińskich uczelni artystycznych mam malować jakieś budynki, ale później się przekonałem. Te wszystkie stare, często pożydowskie domy miały swój klimat. Teraz ich już nie ma, albo zostało mniej, ale przynajmniej pozostały w moich obrazach - wspominał Kobzar na piątkowym wernisażu w bielskim ratuszu.
Oleg Kobzar w Bielsku Podlaskim jest dobrze znany. Nie tylko maluje, ale również śpiewa. Nie raz też gościł na Festiwalu Jesień Bardów, również w ubiegłym roku.
Stare i nowe obrazy będzie można podziwiać w muzeum do końca lutego.
Oleg Kobzar wystąpił również ze swoim recitalem, który poświęcił swoim znajomym m.in. koledze ze studiów malarzowi i performerowi Alesiowi Puszkinowi z Białorusi, który został zatrzymany latem 2020 roku po zamieszkach na Białorusi związanych z fałszowaniem wyborów prezydenckich i do tej pory przebywa za kratami, Anatolowi Sysowi - nieżyjącemu już poecie białoruskiemu, Nadziei Artymowicz, poetce z Bielska, z którą nie raz współpracował oraz Czesławowi Niemenowi, którego, jak stwierdził, bardzo ceni, a także nieżyjącemu innemu koledze ze studiów - Saszce, dla którego już wiele lat wcześniej skomponował utwór - „Saszka Blues”.
- W 1994 roku po wyborach zobaczyłem u moich rodziców portret Aleksandra Łukaszenki. Przyjrzałem mu się uważnie. W jego oczach było coś niepokojąco psychopatycznego. Wtedy zdecydowałem, że na stałe wyjadę z Białorusi - podkreślił artysta.
Wystawa:
(ms)