Poświąteczny rynek jest w zasadzie cieniem samego siebie, do tego znów szklanka na chodniku, szczególnie niebezpieczna tam, gdzie położono kostkę brukową, a niemal cały rynek taką kostką jest wyłożony.
Więc ludzie się ślizgają i niejeden wywinął przysłowiowego orła. Gdzieniegdzie jest posypane, ale nie wszędzie i oby nikomu nic się nie stało.
13 stycznia wypada ostatni dzień roku według kalendarza juliańskiego, tzw. Małanka, niesłusznie nazywana Sylwestrem prawosławnym. Jak się rozejrzeć dobrze po straganach, to jeszcze można znaleźć petardę czy fajerwerki, choć huczne obchodzenie nowego roku powoli wychodzi z mody na rzecz rosnącej świadomości troski o otaczające nas zwierzęta, choć nie wszyscy jeszcze taką świadomość mają.
To też okres, kiedy wyznawców Kościoła katolickiego odwiedzają po domach księża z wizytami duszpasterskimi, czyli kolędą. W każdej parafii jest to zorganizowane trochę inaczej, ale w Bielsku wiadomo, że takie wizyty są i można spodziewać się gościa. Rynek też jest na to przygotowany. Można kupić kropidła, dewocjonalia też się znajdą.
Są też kamizelki odblaskowe, aby być widocznym wieczorami. Taka kamizelka kosztuje 4 zł.
(ms)
Rynek czwartkowy w Bielsku Podlaskim: