No to się doczekaliśmy. Po ubiegłotygodniowym zastoju, dziś rynek tętnił życiem, tak jak powinien. Ludzi było więcej i samochodów również - o wypadek nie trudno. Zwłaszcza że wiele osób wciąż zamiast zostawić auto obok, koniecznie musi przebijać się przez tłum.
Był wreszcie wysyp choinek. Wszak zbliżają się święta. Oferowano drzewka zarówno naturalne, jak i sztuczne. Do wyboru, do koloru (niektóre ze sztucznych były nawet kolorowe). Ceny różnorodne. Mniejsze, naturalne drzewko, można było kupić już za 50 zł. Im większe i okazalsze, tym cena rosła do mniej więcej 150 zł.
Podobnie było ze sztucznymi. Te najmniejsze oferowano już po 25 zł. Za małą, ale przystrojoną (taki gotowiec - tylko postawić na półce) trzeba było zapłacić 45 zł. Były też lampki w różnych cenach od 12, przez 24 do 45 zł. Innych okołoświątecznych gadżetów również nie brakowało.
Dziś można było u rolnika kupić marynowane grzyby w słoiku za 10 zł, podobnie paprykę. Za 3-kilogramową kaczkę trzeba już zapłacić prawie 80 zł, ale chętnych nie brakowało.
(ms)
Na bielskim rynku: