Obecnie w bielskim szpitalu nie ma żadnych imigrantów czy też uchodźców.
W ciągu weekendu było ich jednak troje. Jedna kobieta i dwóch mężczyzn. Jedna z tych osób miała poważniejsze dolegliwości związane z uchem. W Bielsku całej trójce udzielono wstępnej pomocy medycznej i rozesłano ich do innych placówek, bo bielski szpital jest covidowy.
Doszło jednak do dziwnej sytuacji. Jeden z imigrantów w szpitalu, widocznie nie spodziewał się, ze w szpitalu w małym polskim miasteczku spotka osobę, która zna kilka języków arabskich.
Przy przyjęciu do szpitala jego personel zazwyczaj próbuje ustalić tożsamość pacjentów. Z tym często bywa problem, bo nie zawsze mają dokumenty przy sobie. Zazwyczaj sami mówią, skąd pochodzą.
No i właśnie jeden z imigrantów powiedział, że jest Turkiem. Rozmawiał jednak z wicedyrektorem szpitala i jednocześnie szefem SOR-u Arsalanem Azzaddinem. Ten z pochodzenia Kurd, słysząc, że rozmówca jest Turkiem, zaczął do niego mówić po turecku... Okazało się, że mężczyzna przedstawiający się jako Turek, tureckiego nie zna... Szefowi SOR udało się z nim porozumieć w jednym z arabskich dialektów. Prawdopodobnie imigrant był Syryjczykiem, który owszem mógł mieć tureckie obywatelstwo. Syryjczycy ze względu na sytuację w ich kraju, mają większe szanse na otrzymanie azylu. Ten jednak, ze względu na swoje zachowanie, wzbudził podejrzenia zarówno dyrekcji szpitala jak i funkcjonariuszy straży granicznej.
Arsalan Azzaddin jest z pochodzenia Kurdem w obliczu kryzysu migracyjnego nie tylko jako lekarz niesie pomoc medyczna dla cudzoziemców , którzy trafiają do bielskiego szpitala, ale także służy jako tłumacz. Angażuje się także w akcję informacyjną, która ma na celu zniechęcenie imigrantów do podejmowania prób dostania się do Europy przez Białoruś. Udzielił juz kilku wywiadów arabskim i międzynarodowym mediom, w których opowiadał o tragedii osób, które przyjmował w szpitalu.
Jak wynika z relacji, które mamy ze szpitala. Trafiają tam różne osoby. Są takie, które są skrajnie wyczerpane, przestraszone, zdesperowane i widać, że nie stwarzają zagrożenia. Było m.in. małżeństwo Kurdów, kobieta miała ślady pobicia przez białoruskich pograniczników. Były także dwie Irakijki w ciężkim stanie. Jedna z nich nie była w stanie chodzić. Druga straciła dziecko.
CZYTAJ WIĘCEJ:
W hajnowskim szpitalu zmarła niedawno młoda Irakijka, która przez kilka tygodni przebywała w lesie i będąc w lesie, poroniła.
Są także osoby, które także potrzebują pomocy medycznej, ale ich intencje, z którymi przybyli do Polski oraz zachowanie może budzić podejrzenia i obawy.