Kilka dni temu poprószyło śniegiem po raz pierwszy, w Finlandii -37 stopni a w Bielsku można powiedzieć, że względnie ciepło jak na tę porę roku. Za oknem kilka stopni na plusie.
Korzystają z tego nie tylko kupujący, których dzisiaj było nawet sporo, ale też sprzedawcy np. owoców, którzy wystawiają się nie tylko w czwartki, ale również w inne dni tygodnia np. we wtorek starając się zmaksymalizować zyski. Rynek owoców w sumie jest niemal codziennie.
W odróżnieniu od dużych marketów, już udekorowanych i z muzyka lecącą z głośników na bielskim rynku jeszcze nie czuć magii świat. Tylko gdzieniegdzie w ofercie można znaleźć przysłowiowe świąteczne skarpety w renifery.
Można za to dostać dynię w całości, albo od razu pokrojoną w kostkach np. po 4 zł. Z dyni można też dostać, ale nie koniecznie na rynku i nie o tej porze, raczej wieczorem. Na rynku zostało jeszcze trochę marynowanych słoików z grzybami, w cenie 15-20 zł za sztukę. Są oczywiści też grzyby suszone.
Jako że wciąż mamy sezon grypowy, albo co teraz bardziej modne covidowy, to wybór czosnku jest spory, podobnie z miodem. Tak, że leczyć się można nie tylko w aptece, ale również domowym sposobem na naturalnych produktach.
(ms)
Rynek czwartkowy: