Po zawirowaniach, do jakich doszło w drugiej połowie października sytuacja w Bielmleku wydaje się stabilna. Dzierżawca majątku bielskiej mleczarni, co prawda już oficjalnie wypowiedział umowę dzierżawy, ale póki nie doszło do formalnego przekazania majątku, ma nad nim pieczę i dba o utrzymanie zakładu oraz dostarcza ciepło, wodę i odbiera ścieki z bloku i lokali podłączonych do kotłowni i oczyszczalni Bielmleku.
Nie robi tego jednak za darmo, wręcz ostatnio podniósł opłaty i to bardzo znacząco.
Do kotłowni i oczyszczalni ścieków mleczarni Bielmlek podłączony jest pobliski blok i sąsiednie lokale gastronomiczne. Od lat rozliczały się one jak mieszkańcy czy najemcy lokali s choćby spółdzielni mieszkaniowej, czyli po prostu wnosili opłaty, które miały rekompensować koszty ogrzewania, kanalizacji. Trzeba przyznać, że opłaty te były stosunkowo niskie.
Laktopol jako dzierżawca, przejął dotychczasowe umowy z odbiorcami ciepła i dostarczał je na niezmienionych zasadach.
Kryzys pojawił się w październiku. Laktopol najpierw mailowo wypowiedział umowę dzierżawy. A któregoś dnia wysłał pracownikom informację, by nie przychodzili do pracy. Do pracy nie przyszedł także pracownik kotłowni, nie przywieziono też węgla na opał. Zakład został bez ogrzewania, podobnie jak pobliski blok i lokale.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Syndyk rezygnację złożoną drogą mailową uznał za nieskuteczną, ale w zaistniałej sytuacji rozważał już przejęcie majątku i uruchomienie ogrzewania na własny koszt. Jego interwencja okazała się jednak niepotrzebna, bo Laktopol wznowił ogrzewanie, i utrzymuje zakład w stanie gotowości, działa też oczyszczalnia. Choć po wrześniowym pożarze nie może wznowić produkcji i w najbliższym czasie raczej tego nie zrobi.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Laktopol wrócił do Bielmleku i uruchomił ogrzewanie. Jednak nie rezygnuje z dzierżawy?
Prawdopodobnie właśnie z racji tego, ze w zakładzie nie może prowadzić działalności, czyli po prostu nie zarabia, a generuje koszty. Jako dzierżawca postanowił zwiększyć opłaty za ogrzewanie i odbiór ścieków od właścicieli lokali podłączonej do bielmlekowej kotłowni i oczyszczalni.
"Nowy dzierżawca mleczarni podniósł nam właśnie ceny netto za usługi - podgrzanie wody 100%, dostarczenie wody 200%, odprowadzenie ścieków 300%. Nie piszę o tym, bo mam jakiś żal. To całkowicie zrozumiała dla mnie decyzja. Te kwoty przerzucimy na swoich klientów, zrobi tak większość przedsiębiorców."- napisał Tomasz Sulima z Baru Anna.
W jakiś sposób podwyżkę można uznać za zrozumiałą. Opłaty pobierane przez Bielmlek , a później Laktopol były stosunkowo niskie. A opłaty, może nie aż tak radykalnie, ale rosną wszędzie. Opłaty za ogrzewanie podniósł także bielski MPEC.
CZYTAJ WIĘCEJ:
MPEC Bielsk Podlaski zapowiada podwyżki opłat za ogrzewanie
O tej sytuacji w Bielmleku rozmawialiśmy z syndykiem masy upadłości mleczarni. Ten stwierdził, że kwestia dostarczanie ciepłą, wody i odbiór ścieków leży w gestii dzierżawcy. Ma on też prawo ustalać swoje opłaty. Syndyk nie ma na to wpływu.
Dodał, że dzierżawca skutecznie złożył wypowiedzenie umowy dzierżawy, ale do formalnego przekazania majątku jeszcze nie doszło.
Ważną kwestią są tu szkody po pożarze wieży proszkowni, do którego doszło we wrześniu. Syndyk stoi twardo na stanowisku, że niezależnie od zerwania czy kontynuowania umowy dzierżawy, to na dzierżawcy, czyli Laktopolu ciąży obowiązek naprawienia tych szkód. Ate mogą sięgać milionów złotych i wykluczają nową proszkownię z użycia.
CZYTAJ TEŻ:
Laktopol oficjalnie wypowiedział umowę dzierżawy Bielmleku. Klamka jednak nie zapadła...
(azda)