Syndyk masy upadłości potwierdził, iż Laktopol wysłała oficjalne pismo z rezygnacją z umowy dzierżawy majątku Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek. Nie oznacza to jednak, że opuścił bielską mleczarnię. Na razie jako dzierżawca utrzymuje wszystkie media. W zakładzie jest ogrzewanie, prąd etc.
W wypowiedzeniu umowy dzierżawy Laktopol stwierdził, że główną przyczyną jest brak możliwości wykorzystania obiektu zgodnie z przeznaczeniem ze względu na jego wady ukryte w. Z tym stwierdzeniem syndyk się nie zgadza i swoje stanowisko wyraził w odpowiedzi na pismo Laktopolu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Chodzi oczywiście o wieżę proszkowni Bielmleku, w której niedawno wybuchł pożar. Szkody spowodowane przez ogień dyskwalifikują ją z użycia, a ich naprawa prawdopodobnie będzie bardzo kosztowna. Kwestią sporną jest, co było przyczyną pożaru. Sprawę bada prokuratura i powołani przez nią biegli. Stan wieży oceniali także specjaliści z Laktopolu. Stwierdzili oni, że przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej, no i jak zapisano w piśmie wady ukryte obiektu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Konsultacje w sprawie przyczyn i skutków pożaru prowadził także syndyk, ale z oficjalnym stanowiskiem czeka na opinie biegłych i ustalenia prokuratury. Na te trzeba jednak poczekać.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Prokuratura zbada przyczyny pożaru w proszkowni w Bielmleku
Prezes Bielmleku z kolei twierdził, że do pożaru doprowadziło złe użytkowanie wieży. A dokładniej suszenie w niej substancji, do których ta nie była przystosowana. Sam prezes obecnie ma większe problemy, bo śledczy umieścili go w areszcie.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Tadeusz R. prezes Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek trafił za kraty aresztu
Na razie jednak nic nie jest pewne. Rozmowy między syndykiem a Laktopolem trwają nie tylko w kwestii stanu proszkowni, ale także perspektywy dalszej współpracy. Rezygnacja z dzierżawy, pomimo że oficjalnie złożona, na ten moment nic nie przesądza.
Między syndykiem i dzierżawca trwają rozmowy.
Jasne jest, że jednej i drugiej stronie zależy na ułożeniu współpracy, albo przynajmniej bardzo polubownym rozstaniu. Oczywiście każdy ma w niej swój interes i chce zyskać jak najwięcej a stracić jak najmniej. Twarde rozstanie jest jakimś rozwiązaniem tego konfliktu interesów, ale niekoniecznie najlepszym.
Laktopol jako dzierżawca włożył już trochę w bielski zakład, wiązał też z nim spore plany. Poniósł koszty, zatrudnił załogę, więc trudno mu byłoby ot tak wszystko rzucić. Tym bardziej że nawet jeśli opuści bielską mleczarnię, to wisi nad nim widmo ponoszenia kosztów związanych z naprawą szkód po pożarze proszkowni, a te mogą sięgać milionów złotych.
Syndykowi też nie opłaca się rezygnować z dzierżawcy, bo utrzymuje on zakład w stanie gotowości. Wbrew pozorom koszty takiego utrzymania są spore. Poza tym Laktopol jest potencjalnym partnerem do rozmów o sprzedaży mleczarni. Oczywiście syndyk sobie w jakimś stopniu poradzi. Ma pieniądze z wyrównania brakujących udziałów, jakie wpłacili rolnicy. Rolnicy wpłacili je, bo otrzymali rządowe wsparcie za pośrednictwem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Z tych funduszy syndyk może finansować proces upadłości i utrzymywać zakład. A sprzedać majątek może także innym podmiotom. Kto wie, może ponownie zainteresuje się nim OSM Piątnica lub inne podmioty z branży mleczarskiej. A naprawę szkód po pożarze i tak będzie dochodził od Laktopolu. Z drugiej strony uszkodzona wieża nie jest dobrą reklamą przy ogłaszaniu przetargu.
Sam Laktopol, jeśli zrezygnuje z dalszej współpracy, ograniczy koszty związane z dzierżawą i utrzymaniem zakładu. Straci jednak prawo pierwokupu. Z drugiej strony to dawało mu tylko pierwszeństwo kupna majątku Bielmleku, w przypadku, gdy nikt inny nie da wyższej ceny. Ostatnia oferta złożona przez Laktopol (z pominięciem procedur) opiewała na 85 mln zł i to minus nakłady poniesione na inwestycje w mleczarni oraz naprawy po pożarze. Kwota bardzo mała, bo biegli powołani przez syndyka wycenili majątek Bielmleku na 150 mln zł, a on gotów jest go sprzedawać tylko trochę taniej - za jakieś 140 mln zł. Laktopol nie dość, że chciał zapłacić mniej, to jeszcze w ratach rozłożonych na siedem lat.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Laktopol przedstawił ofertę kupna Bielmleku. Cena jest zaskakująca
W Bielmleku coraz ciekawiej. Laktopol prosi wierzycieli o pieniądze na naprawę proszkowni po pożarze
Kwestię pokrywania kosztów napraw po pożarze proszkowni pewnie i tak będzie rozstrzygał sąd, a sprawa może toczyć się latami. Ewentualnie za naprawy zapłaci ubezpieczyciel, ale i on może zdecydować się na to, by o wypłacie odszkodowania zdecydował sąd. To znowu potrwa latami. A inny kupiec niż Laktopol może być zniechęcony wizją czekania na ostateczny wyrok. Z drugiej strony, przegrany w sądzie musi liczyć się też z pokryciem kosztów wynikających z przeciągania sprawy. Gdyby Laktopol przegrał, musiałby wydać grube miliony i nie zyskać nic. Kto wie, czy taki wydatek nie zachwiałby nawet jego płynnością finansową. Firma ubezpieczeniowa, czy syndyk przegraną znieśliby lepiej. Ubezpieczyciel z zasady na takie rozstrzygnięcia jest przygotowany. Syndyk ostatecznie sprzeda majątek taniej i tyle. Dopełni jednak swoich obowiązków i wykorzysta wszystkie możliwości jak najkorzystniejszego rozstrzygnięcia sprawy.
Podsumowując tę analizę. Twardy spór nie jest z korzyścią dla nikogo, stąd wszystkie strony prawdopodobnie z nadzieją usiada do rozmów.
Tymczasem syndyk ogłosił już przetarg na sprzedaż należącego do Bielmleku zakładu drzewnego w Hajnówce. Na oferty czeka do 10 listopada.
(azda)