Sytuacja nie jest tak różowa jak pierwotnie zakładano, aczkolwiek rolnicy otrzymali już pieniądze na spłatę udziałów. Są mniejsze niż zapowiadano, ale niewiele mniejsze. Kwestia zwrotu za niezapłacone przez Bielmlek mleko jest dużo bardziej skomplikowana. Część rolników już otrzymała odmowne odpowiedzi na swoje wnioski, część czeka na decyzje Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Tymczasem syndyk lada dzień będzie sprzedawał majątek Bielmleku.
Sytuację taką już zapowiadaliśmy jakiś czas temu.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rolnicy z Bielmleku wkrótce dostaną odpowiedzi z ARiMR. Pomoc rządu będzie mniejsza niż zakładano
Podczas sejmowej komisji rolnictwa, przedstawicielka resortu informowała, że wnioski o wyrównanie udziałów zostały już rozpatrzone i z racji tego, że wpłynęło ich więcej niż przewidywano, zastosowany został współczynnik korygujący. Oznacza to, że do poszczególnych rolników trafi mniej pieniędzy. Dokładnie o 2 proc.mniej. Od maksymalnej kwoty wyrównania udziałów, czyli 40 tys. zł te dwa procent to 800 zł. Czyli maksymalną kwotą, jaką można było otrzymać na wyrównanie udziałów, było 39 200 zł. Wszyscy rolnicy otrzymali odpowiednio pomniejszone o 2 proc. kwoty udziałów. Większość kilkaset złotych syndykowi powinna dopłacić z własnej kieszeni. W najgorszej sytuacji jest 93 rolników, którzy niewpłaconych udziałów mają na ponad 40 tys. zł. Niektórym do ich wyrównania brakuje kilka (nawet osiem) tysięcy. A są to rolnicy posiadający niewielkie gospodarstwa, dla których kwoty te stanowią bardzo duży wydatek.
Bardzo ważne jest, że rolnicy przekazaną przez ARiMR kwotę na wyrównanie udziałów muszą jak najszybciej przelać na konto wskazane przez syndyka i do 15 października dostarczyć do oddziału ARiMR potwierdzenie dokonania takiego przelewu.
Obowiązek przedstawienia potwierdzenia dotyczy jedynie kwoty, otrzymanej z ARiMR, a nie całej wartości udziałów.
- Mi do całości zaległych udziałów zabrakło ponad 500 zł. Na razie wpłaciłem tyle, co dostałem z agencji. Pozostałej kwoty na razie nie zamierzam. Niech sie syndyk martwi - stwierdził z przekorą jeden z rolników.
Większość pewnie dla świętego spokoju, będzie wolała te kilkaset złotych dopłacić. Przynajmniej taką nadzieje ma syndyk.
Józef Gliński, syndyk masy upadłości Bielmlek podkreśla, ze konsekwentnie będzie domagał się od rolników spłacenia całości.
- Widzę, że na konto wpływają już kwoty zaległych udziałów przekazane przez agencje rolnikom - przyznaje. - Mam nadziej, że różnica między kwotą przekazaną przez agencję a wysokością udziałów, również szybko zostanie wpłacona. W wielu przypadkach już została. Rolników, u których zaległości są większe i nie sa oni w stanie spłacić ich od razu, zapraszam do rozmów. Jak juz wcześniej zapowiadałem, w niektórych przypadkach, by ulżyć im w spłacie zobowiązań, mogę spłatę rozłożyć na kilka, łatwiejszych do uregulowania rat.
Bardziej skomplikowana sytuacja jest w przypadku zwrotu pieniędzy niezapłaconych przez spółdzielnię za mleko.
Jak się dowiedzieliśmy, część rolników otrzymała już odmowne odpowiedzi na wniosek o takie wsparcie. Pozostali czekają. Trwa to długo, bo i analizy zobowiązań spółdzielni wobec rolników są dość skomplikowane. Tym bardziej, ze o wsparcie zarówno w kwestii wyrównania udziałow jak i zwrotu za mleko, wystąpili nie tylko rolnicy z Bielmleku, ale także ci z innych spółdzielni w kraju, które znalazły się w podobnej sytuacji.
W przypadku udziałów wyliczenia były proste. Rozporządzeni premiera zakładało, że każdy rolnik otrzyma wyrównanie udziałów do maksymalnej kwoty 40 tys. zł. Z racji tego, że rolników po to wsparcie zgłosiło się więcej, wszystkim obniżono je o 2 proc. Ogólnie na ten cel rząd przeznaczył 20 mln zł.
W przypadku mleka rozporządzenie w uproszczeniu przewidywało zwrot 80 proc. zaległości spółdzielni. Ale to w uproszczeniu. Okazało się bowiem, że te 80 proc. nie jest wyliczane po prostu od mlecznego długu spółdzielni wobec rolnika, ale z utraconego dochodu. A ten z kolei wylicza się na podstawie dochodów uzyskiwanych z kilku ostatnich lat. Mało tego, jeśli ktoś, w uwzględnianym okresie oddawał mleko do dwóch spółdzielni, to z obu musiał brać zaświadczenie o otrzymanych zapłatach za mleko. W przypadku różnych rolników kwoty te wychodzą różnie, bo jedni zwiększali, inni zmniejszali swoje stada. Dochody ich rosły lub spadały. Dochodzi do sytuacji, że rolnik, któremu spółdzielnia zalega ponad 8 tys. zł za mleko, może otrzymać tylko 2 tys. zł lub nic, bo tak wychodzi z wyliczeń utraconego dochodu. A na koniec, jak już ARiMR wyliczy wszystkie te rekompensaty za mleko, to znów musi je proporcjonalnie każdemu zmniejszyć, bo o takie wsparcie również upomniało się więcej rolników, niż przewidywano. Bo kryteria ubiegania się o wsparcie spełniali nie tylko dostawcy z Bielmleku.
Majątek Bielmleku idzie pod młotek
Przy okazji rozmowy z syndykiem dopytaliśmy go o proces upadłości i planowana sprzedaż majątku bielskiej mleczarni.
Jak wyjaśnił, majątek ten będzie sprzedawał w dwóch częściach. Jako pierwszy pod młotek pójdzie zakład drzewny w Hajnówce, który swego czasu Bielmlek nabył.
Rada wierzycieli już wyraziła zgodę na jego sprzedaż za cenę oszacowania, czyli niespełna 3 mln zł. Lada dzień będzie ogłoszony przetarg.
Trudniejsza sytuacja jest w przypadku samej bielskiej mleczarni, której dzierżawcą jest Laktopol. Optymistyczne plany jej sprzedaż pokrzyżował pożar, który wybuchł na wieży proszkowni. Straty i przyczyny pożaru ustalają biegli pod nadzorem prokuratury.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Prokuratura zbada przyczyny pożaru w proszkowni w Bielmleku
Syndyk o przyczynach i skutkach pożaru proszkowni w Bielmleku: Pożar nie wpłynie na cenę majątku
Na ekspertyzę biegłych trzeba jednak poczekać jeszcze kilka miesięcy.
Syndyk jednak nie zamierza czekać i już z wierzycielami ustalił, że wystawi majątek Bielmleku na sprzedaż, zanim szkody zostaną wycenione i naprawione.
Jak podkreślił, proszkowania była ubezpieczona, są dwie polisy, a zgodnie z umową dzierżawy, dzierżawca ma obowiązek naprawić wszelkie szkody w majątku, by jego wartość nie zmalała. Nie zależnie od tego czy zrobi to przed czy po przetargu, majątek ten można sprzedawać. W rozmowie z nami syndyk przyznał, iż cena wywoławcza może być niższa od ceny oszacowania, ale tylko odrobinę.
Przypomnijmy, że biegli powołani przez syndyka oszacowali majątek mleczarni na 150 mln zł, czyli więcej niz eksperci powołani wcześniej w procesie restrukturyzacji. Wycenę tę jako wierzyciel zaskarżył Laktopol (jest on dzierżawcą, potencjalnym kupcem, ale także został wierzycielem Bielmleku). Oczywiście sugerował on, że oszacowana cena jest zbyt duża. Skargę na wycenę złożył też prezes Bielmleku, twierdząc z kolei, że jest za niska.
CZYTAJ WIĘCEJ:
(bisu)