Wydaje się, że 10 zł za kilogram truskawek to cena akceptowalna przez bielszczan. Tak przynajmniej było dziś, bo przy Mickiewicza tuż przy przejściu na rynek, do stoiska ustawiła się się długa kolejka.
Oczywiście, w głębi rynku, można znaleźć truskawki w podobnej cenie, a nawet tańsze, ale tam raczej kolejek nie ma. Zrobiło się gorąco, to i ruch przy stoiskach z wędlinami, dużo smaczniejszymi od tych sieciowych, jakby mniejszy. Kupujący potrzebują ochłody, więc rozglądają się raczej za napojami czy też wybierają lody.
Coraz mniej też rynku na rynku. Kolejne połacie miejskiego bazaru są przekopywane przez Miejskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej, które kładzie rury do sąsiednich bloków i coraz mniej jest miejsca na zwykły handel.
Praca handlowca wcale nie jest taka jednostajna. Zwykle codziennie przenosi się w inne miejsce, gdzie jest dzień targowy i tak np. dzisiaj handluje w Bielsku, we środy w Hajnówce, w poniedziałek lub wtorek w Tykocinie, a w niedzielę ze swoim towarem stoi w Białymstoku. Wolne sobie robi np. w piątki.
(ms)