Mogłoby się wydawać, że mężczyźni unikają czytania powieści obyczajowych skierowanych do kobiet. Są jednak wyjątki - jak przyznała pochodząca z Białegostoku powieściopisarka Joanna Kruszewska. Okazało się, że wśród fanek jej literatury znalazło się też kilku fanów.
- Zdarzyło się, że napisał do mnie czytelnik, który wyjaśnił, że na początku był zdezorientowany, kiedy jego małżonka nie zwracała na niego uwagi pochłonięta lekturą, więc kiedy miał okazję to i on po nią sięgnął i przeczytał. Był ponoć zadowolony, bo przyznał, że lektura książki pozwoliła mu zrozumieć zachowanie jego żony - przyznała Joanna Kruszewska na spotkaniu w Bielskim Domu Kultury.
Joanna Kruszewska jest białostoczanką. Studiowała na Wydziale Pedagogicznym w Warszawie. W 2009 r. wydała swoją pierwszą książkę "Aby do mety". O tej pory jej dorobek literacki zwiększył się o kilkanaście powieści obyczajowych. Były to m.in. "Awaria uczuć" (2010 r.), "Na trzy sposoby" (2011 r.), "Miłość raz jeszcze?" (2014 r.) i "Małe wojny" (2016 r.). We czwartek po południu opowiadała na spotkaniu z czytelnikami o swojej twórczości na spotkaniu, które poprowadził Andrzej Salnikow, prezes Stowarzyszenia Poetów Ziemi Bielskiej.
Autorka w swojej twórczości koncentruje się głównie na opisywaniu realiów życia współczesnych Polaków. Zwykle jest to historia jednej lub kilku rodzin, którym towarzyszą ludzkie dramaty i wybory życiowe.
- Pochodzę z rodziny, w której dużo się czytało i tak mam do dzisiaj - tłumaczyła autorka. - W szkole miałam opinię zdolnej, choć leniwej uczennicy. Przyznaję, że większą karierę pisarską wróżono mojej siostrze, niż mnie, ale wszystko przed nią - opowiadała Kruszewska. - Na studiach w Warszawie zainteresowałam się psychologią ogólną oraz społeczną i przyznaję, że to pomaga w pisaniu. Niektóre społeczne mechanizmy rządzą naszym zachowaniem. Wszystko ma jakąś przyczynę, dlatego też zachowujemy się często tak, a nie inaczej. Pierwsza książka, którą napisałam, była dla mnie ogromnym przeżyciem emocjonalnym. Świat fikcyjny, który wtedy stworzyłam dał mi spokój i oderwanie się od rzeczywistości. Dzięki temu znalazłam odpowiedni dystans do wielu spraw - podkreślała na spotkaniu Kruszewska i zaznaczyła, że w pisaniu powieści trzeba zachować pracy nad kolejną powieścią stara się zachować pewną dyscyplinę.
- Pisarska wena, raczej mi nie przychodzi sama z siebie. Zasiadam do pisania wówczas, kiedy już w ogólnych zarysach, mam przed oczami treść kolejnej książki. Wówczas na pisanie staram Czasem do pisania muszę się zmusić. Ustaliłam sobie limit dzienny 5 stron i staram się tego trzymać, nawet w Wigilię i na Sylwestra - tłumaczyła autorka.
Spotkaniu z pisarką towarzyszył występ zespołu Wu.De Wiesława Dolińskiego.
(ms)