Moja córka ma komunię w połowie miesiąca - mówi Barbara z Bielska. - Zarezerwowaliśmy salę na ten termin, ale nie wiemy, czy okolicznościowe przyjęcie się odbędzie, bo na razie obowiązują obostrzenia. Nie wiem, czy zapraszać gości i ilu.
- My z kolei organizujemy przyjęcie u siebie w ogrodzie, zamawiamy tylko catering i wynajmujemy namiot. Obostrzenia tego nie zabraniają. Oby tylko pogoda dopisała - mówi z kolei Ewa.
- Mój syn miał się żenić w ubiegłym roku, ale najpierw przełożyliśmy termin z wiosny na jesień, później znów wprowadzono ograniczenia liczby osób i ponownie przełożyliśmy. Kolejny termin to połowa czerwca - opowiada pani Urszula. - Ciągle jednak nie wiemy, czy wesele wówczas będzie można zorganizować i na ile osób. Cały czas jesteśmy w zawieszeniu. A przecież to sala, kościół, zespół, zaproszenia. Wszystko trzeba zorganizować.
- Mój brat żeni się w sierpniu. Liczę, że już obostrzeń nie będzie, ale trudno cokolwiek organizować, kiedy się nie ma pewności - mówi Małgorzata.
Sale weselne i lokale gastronomiczne ciągle mają wolne terminy, mają też już te zarezerwowane, ale ciągle nie wiedzą, czy i kiedy będą mogli organizować imprezy.
Właściciele lokali gastronomicznych podobnie jak ich klienci załamują ręce.
- Cały czas zgłaszają się do mnie chętni do organizowania wesel, komunii, innych imprez, ale nie mogę nawet umówić terminu, bo nie wiem co będzie - mówi Janusz Kuptel, właściciel sali New Place przy ul. Mickiewicza w Bielsku. - Od jesieni ubiegłego roku odpadło mi mnóstwo imprez. Po prostu zwróciłem pobrane zaliczki i czekamy aż w końcu coś się wyklaruje. Niby ostatnio liczba zakażeń zmalała, śledzę to codziennie, ale statystyki i decyzje rządu są tak nieprzewidywalne jak pogoda. Zainteresowanie jest, ale nie mogę obiecać, że w umówionym terminie będę mógł się otworzyć. Obecnie jedyne imprez, jakie realizujemy to te, na które dostarczamy catering. To ostatnio dość częste, że ktoś organizuje imprezę u siebie w domu czy ogrodzie i zamawia tylko catering. My tylko dostarczamy jedzenie. Czasem, ale bardzo rzadko, zdarzają się konferencje w naszej sali, bo to jest dozwolone. To jednak nic, w porównaniu z tymi wszystkimi imprezami, z których musiałem zrezygnować. Nie chcę jak niektórzy otwierać się mimo wszystko. Od jesieni ubiegłego roku pobierałem wsparcie m.in. z tarcz antykryzysowych. Teraz jakbym musiał to zwrócić, to straciłbym wszystko. Nie mogę tak ryzykować. Tym bardziej że i tak sytuacja jest bardzo trudna. Wsparcie, które otrzymałem, tylko częściowo pozwoliło pokryć koszty. A muszę cały czas spłacać kredyty, inne zobowiązania. Najnowsza tarcza, to w ogóle jakiś niewypał. Wnioskowałem o wsparcie na trzy miesiące, dostałem tylko na miesiąc i nawet nie mogę się odwołać. Cała sytuacja kosztuje mnie mnóstwo nerwów. Nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymamy. Mam salę na około sto osób. Otworzenie branży nawet z ograniczeniem liczby gości, mógłbym ruszyć.
Teraz Janusz liczy na to, że lada dzień lockdown gastronomii zostanie odwołany, nawet jeśli jakieś ograniczenia liczby gości zostaną.
W podobnej sytuacji jest cała branża gastronomiczna i hotele, a także zespoły muzyczne.
- Są pary, u których termin wesela przekładaliśmy już parokrotnie. Na lato umawiamy znowu i znów pierwsze terminy odpadają, do czerwca Wszystkie wesela odwołane. Standardem się staje małe przyjęcie w domu - mówi Karolina Wysocka z zespołu Kors&Relaks. - Cała ta sytuacja jest przytłaczająca. Wesela to znaczna część naszych dochodów, tymczasem już drugi sezon mamy ich bardzo mało. Na szczęście prowadzimy jeszcze sklep zoologiczny, ale to nie wystarcza nawet na podstawowe rachunki. Skończyły się nam oszczędności. Inni jednak mają jeszcze gorzej. Niektórzy znajomi z branży zadłużyli się, żeby dokupić sprzęt, my też zmieniliśmy w zeszłym roku nagłośnienie. Teraz cały sprzęt stoi w magazynie, a wielu z nas nie ma za co spłacać rat kredytów. Kolega ma zlicytowane wszystko przez komorników. A i to nie starczyło na pokrycie zadłużenia. Wyjechał za granicę do pracy. Ludzie są na skraju wytrzymałości.
(bisu)