Gdyby nie maski, których brak na twarzy zagrożony jest mandatem i innymi sankcjami, można by powiedzieć, że dzień pierwszego kwietnia wygląda jak każdy czwartkowy poranek na bielskim rynku.
Dużo ludzi robiących zakupy zwykłe, jak też przedświąteczne. Dużo też stoisk z pisankami różnej wielkości i materiału. Np. małe drewniane pomalowane jajko można było dostać za 2 zł. Te większe pisanki malowane na naturalnych jajach chodziły po 5, a nawet 10 zł (pewnie jajo strusie). Sporym zainteresowaniem cieszą się też wytwory rzemiosła artystycznego z włóczki i nie tylko, jakieś kurczaczki i pokaźnych rozmiarów zające ze słomy. Okazuje się, że nawet te zające, za które sprzedawca chciał ponad 100 zł, znalazły swoich nabywców.
Dzisiaj policji mało było widać i może dobrze, chociaż przydałaby się jakaś kontrola. Wiele osób, nie tylko dostawców, pcha się na rynek swoimi samochodami, nie zważając na przechodniów. Do tego sami powodują korki i zatory.
Jednak, aby nie kończyć pesymistycznie, trzeba zaznaczyć, że pogoda dopisuje, więc też mieszkańcy myślą o porządkach w domu i ogrodzie. Spory ruch przy stoiskach z sadzonkami, krzewami oraz sprzętem ogrodniczym. Życie toczy się dalej, bez względu na obostrzenia.
(ms)