Jarosław Śliwko, ginekolog z Bielska Podlaskiego w Szpitalu Powiatowym w Łapach jako pierwszy w Polsce wykonał 10 operacji laparoskopowych jednoportowych. Przez otwór grubości palca usunął część macicy i dokonał jej przyszycia. Takich operacji nikt w Polsce do tej pory nie robił.
Już wcześniej był jednym z bardziej cenionych specjalistów od operacji laparoskopowych w naszym regionie. Teraz jednak zastosował metodę praktycznie niestosowaną przez innych.
W naszym regionie jest zaledwie kilku ginekologów, którzy wykonują operacje laparoskopowe przy trzech lub czterech nacięciach. Zastosowanie techniki jednoportowej jest przełomem. Jakie to ma znaczenie dla pacjentki?
- Kolosalne! Zabiegi techniką laparoskopową znacząco zmniejszają pooperacyjne dolegliwości bólowe, skracają czas hospitalizacji i rekonwalescencji operowanych pacjentek - mówi lekarz specjalista ginekologii i położnictwa Jarosław Śliwko.
Ujmując to bardziej obrazowo, zastosowanie tradycyjnego cięcia chirurgicznego tworzy na ciele ranę, wiąże się z otwarciem organizmu, utratą krwi, naruszeniem tkanki skórnej i mięśniowej. Operacje laparoskopowe, nawet z czterema nacięciami, w mniejszym stopniu naruszają organizm. Są to małe otwory, które szybciej się goją.
Technika jednoportowa jest jeszcze mniej obciążająca.
- Wszystkie operowane pacjentki mają się bardzo dobrze - mówi Śliwko. - Nie stwierdzono efektów ubocznych nowego typu zabiegu.
Lekarz opowiedział o pacjentce, która cztery godziny po zabiegu, czyli niedługo po ustaniu narkozy, chciała iść do domu, czuła się tak, jakby w ogóle nie miała operacji. Oczywiście nawet mało inwazyjna operacja to jednak operacja i trzeba po niej zachować ostrożność. Po zabiegach laparoskopowych pacjentki są wypisywane następnego dnia, część nawet nie chce zwolnienia lekarskiego i zamierza od razu wracać do pracy.
Technika laparoskopii po raz pierwszy zastosowana była przez amerykańskich specjalistów w latach 80. ubiegłego wieku. Jednak długo nie była stosowana na szerszą skalę. Z czasem się to zmieniło. Obecnie jest to jedna z najpopularniejszych metod operowania.
Trafiła też do Bielska Podlaskiego.
- Pierwszą operację laparoskopową przeprowadziłem 15 lat temu, gdy pracowałem w Bielsku - wspomina Jarosław Śliwko. - Nie pomagał mi wówczas żaden specjalista od tego typu zabiegów. Pamiętam, że omal nie zemdlałem w wyniku obciążenia sytuacją. Na chwilę musiałem przerwać operację, by dojść do siebie. Nie odszedłem jednak od stołu operacyjnego. Po kilku minutach znów przystąpiłem do zabiegu i zakończyłem go z sukcesem.
Już podczas pierwszej operacji Jarosław Śliwko ograniczył liczbę nacięć.
- Tradycyjnie operacje laparoskopowe wykonuje się, robiąc cztery nacięcia. Ja wykonałem tylko trzy nacięcia, bo nie miałem wystarczającej liczby osób, które mogłyby mnie wspomóc w wykonaniu operacji. A mam tylko dwie ręce więc i tak czwartego nacięcia nie miałbym jak wykorzystać - mówi z uśmiechem.
Zanim bielski ginekolog przystąpił do pierwszej operacji, najpierw asystował i uczył się od innych.
- Bardzo dużo nauczyłem się od chirurga doktora Wojciecha Tołwińskiego, który także pracował w bielskim szpitalu. Kilka razy asystowałem mu przy laparoskopiach - wspomina. - Do dziś jestem mu wdzięczny za to, że bezinteresownie chciał dzielić się ze mną swoją wiedzą. Jeździłem też na szkolenia do profesora Andrzeja Malinowskiego z Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi, zdarzało się, że przez kilka godzin jechałem do Łodzi, by asystować profesorowi, choćby obsługując kamerę, podczas operacji, która trwała zaledwie 30 minut. Później znów kilka godzin wracałem do domu.
Nauka jednak nie poszła w las. Wiedza okazała się bezcenna, a lekarz z Bielska potrafił ją wykorzystać i rozwinąć.
- Swoje pierwsze operacje laparoskopowe wykonywałem na oddziale chirurgicznym w Bielsku - opowiada. - Później burmistrz Eugeniusz Berezowiec sfinansował zakup aparatury laparoskopowej do oddziału ginekologicznego i mogłem robić je na swoim oddziale. Osiągnęliśmy nawet światowe standardy, według których co najmniej 80 proc. operacji powinna być wykonywana w technice laparoskopowej.
Bielski ginekolog rozwijał swoje umiejętności w dziedzinie laparoskopii, a przy okazji dzielił się swoim doświadczeniem i wiedzą z innymi.
- Współpracowałem z lekarzami w Wysokiem Mazowieckiem, Zambrowie, Siemiatyczach. Wielu z nich próbowało swoich sił w laparoskopii - mówi Śliwko. - Niektórzy wykonują takie zabiegi, inni nie poszli tą drogą. Mam ogromną satysfakcję, gdy ktoś, kto asystował mi przy operacjach laparoskopowych, dzisiaj sam je wykonuje.
W pewnym momencie Śliwko postanowił pójść dalej i spróbować sił w laparoskopii jednoportowej, w której całą operację robi się tylko przez jedno nacięcie (otwór) zazwyczaj w pępku.
- Wyszło to trochę przypadkiem - przyznaje medyk. - Znajomy lekarz skierował do mnie przedstawiciela firmy produkującej aparaturę do wykonywania laparoskopii jednoportowej. Ten spotkał się ze mną i spytał, czy nie zainteresowałbym się tą techniką. Przekazał mi nawet film instruktażowy z operacji chirurgicznych wykonywanych tą metodą. Obejrzałem i pomyślałem, że mam tak samo sprawne ręce i doświadczenie w wykonywaniu różnego rodzaju operacji. Postanowiłem spróbować. Ostatecznie jakby mi się nie udało tą metodą, wykonałbym tradycyjne cięcie i dokończył operację.
Na konsultację czy wsparcie doświadczonego w tej metodzie ginekologa nie mógł liczyć, bo nikogo takiego nie było. Operacja się udała, kolejne również. Ba, nawet opracował nowatorską metodę leczenia zaburzeń statyki narządu rodnego poprzez wszycie macicy do powłok brzusznych. Jak sam przyznaje, w medycznej literaturze nie natknął się na dokumentację podobnych zabiegów. Sposób jej wykonania opracował sam.
- Po pierwszej operacji udoskonaliłem pewne elementy i teraz jest to już dość prosty zabieg - podsumowuje.
Z kolei 16 listopada 2020 r. wykonał inny zabieg, dokładnie określany amputacją nadszyjkową trzonu macicy wraz z przydatkami z jednoczesną morcelacją trzonu macicy techniką laparoskopii jednoportowej. Był pierwszym tego typu zabiegiem w Polsce.
Poprosiliśmy, by objaśnił nam laikom, jak ta operacja wyglądała.
Żeby to wyjaśnić, ginekolog narysował na kartce ciało kobiety.
- Te najpopularniejsze operacje laparoskopowe, które wykonują operatorzy różnych specjalności, polegają na tym, że w powłokach pacjentki robi się trzy – cztery otwory - opisuje i zaznacza je na rysunku. - Przez jeden wprowadza się kamerę, która przekazuje obraz operowanego miejsca na ekran, a przez trzy kolejne wprowadza się narzędzia chirurgiczne.
Operowane miejsce chirurg widzi jedynie na ekranie, otwory w ciele są tak małe, że umożliwiają jedynie wprowadzenie niezbędnych narzędzi.
Wyższym poziomem są jednak operacje laparoskopowe jednoportowe. Te wykonuje się przez jeden otwór w pępku. Żeby wyjaśnić, jak to technicznie wygląda, nasz rozmówca sięgnął po pudełko.
- O, proszę spojrzeć na ten karton - objaśnił ginekolog. - Robię w nim nacięcie, czyli otwór grubości palca i wprowadzam przez niego port. Jedna jego część jest w postaci rękawa z elastycznego przezroczystego tworzywa. Później do pozostającej na zewnątrz części dokręca się specjalną nasadkę z kanałami roboczymi. To te wypustki. Przez te kanały wprowadzam kamerę z podświetleniem i narzędzia chirurgiczne.
Utrudnieniem jest ograniczenie ruchów. Nawet najdrobniejszy ruch musi być przemyślany. Wymaga ogromnej precyzji, wyobraźni przestrzennej, opanowania i skupienia.
- Te operacje są mało inwazyjne i nie obciążają pacjentki, ale bardzo dużo wymagają od operatora - przyznaje Śliwko.
W przeciwieństwie do tradycyjnej operacji, podczas zabiegów laparoskopowych wycięty narząd nie jest wyjmowany w całości, bo przez mały otwór w skórze po prostu nie przejdzie. Po to jest właśnie proces morcelacji. W dużym uproszczeniu proces ten przypomina obieranie skórki jabłka czy ziemniaka. Okrawając owoc lub warzywo, z jego skórki tworzy się jakby tasiemkę. Morcelator robi to samo z wycinanym narządem. Taka „tasiemka” bez problemu może zostać wyciągnięta nawet przez niewielki otwór.
Takie operacje to ogromny postęp w leczeniu pacjentek, a także sukces lekarza i szpitala w Łapach.
- Tu muszę pochwalić Szpital Powiatowy w Łapach i dyrektor Urszulę Łapińską, która nim kieruje - podkreśla Jarosław Śliwko. - Pracowałem w wielu placówkach i wiem jak ważne jest stworzenie odpowiednich warunków do pracy i rozwoju. Dyrekcja Szpitala w Łapach stanęła na wysokości zadania. Kilka lat temu zamknięto tam Oddział Ginekologiczno-Położniczy. W ciągu ostatniego roku, dzięki determinacji pani dyrektor, nie tylko udało się odtworzyć ginekologię w ramach Oddziału Chirurgicznego, ale także odpowiednio ją wyposażyć i zebrać odpowiednich specjalistów. Ze strony Dyrekcji tego szpitala nigdy nie spotkałem się z brakiem zrozumienia, gdy mówiłem o potrzebach sprzętowych. Taka współpraca daje owoce. Z ponad tysiąca przeprowadzonych w 2020 roku operacji w szpitalu w Łapach, około jedną czwartą z nich wykonali ginekolodzy. Liczba ta pewnie byłaby jeszcze większa, ale z powodu pandemii część pacjentek zrezygnowała z leczenia.
Śliwko podkreśla, że zamierza dalej rozwijać się w kierunku laparoskopii jednoportowej.
- Moim marzeniem jest stworzenie w Łapach oddzielnego Oddziału Ginekologii Endoskopowej, która zajmowałaby się zabiegami laparoskopowymi, a jako lekarz chciałbym kiedyś spróbować wykonać operację za pośrednictwem robota - wyjawia.
(bisu)
Zdjęcia Jarosława Śliwki i aparatury do laparoskopii jednoportowej (Bielsk.eu):