Niemal wszystkie samorządy w powiecie bielskim podniosły już opłaty za odbiór odpadów. Część gmin podwyżki wprowadzi wiosną.
Oto jak przedstawiają się opłaty za śmieci w poszczególnych gminach powiatu bielskiego (stawka od osoby za śmieci segregowane, w przypadku braku segregacji stawka zazwyczaj jest dwa razy wyższa):
Miasto Bielsk Podlaski
śmieci segregowane - 24 zł, śmieci segregowane w gospodarstwach z kompostownikiem - 22 zł (miasto będzie musiało dopłacić do gospodarki odpadami ponad milion złotych z budżetu; żeby się bilansowała stawka musiałaby wynosić 32 zł);
Gmina wiejska Bielsk Podlaski
śmieci segregowane - 16 zł, w gospodarstwach z kompostownikiem - 13 zł (gmina dopłaca do gospodarki odpadami ok. 300 tys. zł z budżetu);
Miasto Brańsk
śmieci segregowane - 25 zł, w gospodarstwach z kompostownikiem - 22 zł (miasto będzie dopłacać z budżetu; żeby się bilansowało, stawka musiałaby wynosić 32 zł; w ubiegłym roku brańszczanie płacili 16 zł);
Gmina Brańsk
śmieci segregowane - 25 zł, w gospodarstwach z kompostownikiem - 24 zł (wcześniej stawka podstawowa wynosiła 13 zł);
Gmina Boćki
obowiązuje dotychczasowa stawka 14 zł, ale niedawno rozstrzygnięto przetarg (PUK Hajnówka będzie odbierał odpady za 1274 zł za tonę); nowa opłata pobierana od mieszkańców opiewać będzie na około 20 zł (może być o kilka złotych wyższa), przy założeniu, że opłaty mają w całości zbilansować koszty zagospodarowania odpadów;
Gmina Orla
śmieci segregowane - 11 zł, w gospodarstwach z kompostownikiem - 9 zł (gmina dopłaca do zagospodarowania odpadów z budżetu);
Gmina Wyszki
śmieci segregowane 25 zł, w gospodarstwach z kompostownikiem 23 zł (opłaty mają pokryć w całości koszty zagospodarowania odpadów);
Gmina Rudka
śmieci segregowane - 29 zł (w gospodarstwach powyżej czterech osób 24 zł), w gospodarstwach z kompostownikiem 2 zł mniej.
Dla porównania sprawdziliśmy stawki poza naszym powiatem. W Siemiatyczach od kwietnia mieszkańcy będą płacić 19 zł od osoby (było 10 zł), w Zambrowie 30 zł, a w Hajnówce - 18 zł. Jednak Hajnówka ma u siebie zakład zagospodarowania odpadów.
Jak widać, poszczególne gminy w różny sposób próbują ograniczyć konsekwencje rosnących kosztów gospodarki odpadami. Zazwyczaj są to po prostu dopłaty z budżetu. Gmina Boćki próbuje z kolei zaoszczędzić na odpadach biodegradowalnych. Plan jest taki, by zrezygnować z odbioru tej frakcji i zniżyć stawkę za odbiór odpadów. W gminie wiejskiej posiadanie kompostownika nie powinno być większym problemem. Większość rolników i tak ma pryzmy na obornik, które mogą być jednocześnie kompostownikami. W samych Boćkach, gdzie zabudowa jest gęstsza, nierolnicza, a wręcz miejska, może to być kłopotliwe, ale i tu mieszkańcy powinni sobie poradzić, jeśli chcą mieć niższą stawkę za śmieci.
Dość korzystna jest też stawka za tonę, która płacić będzie gmina Boćki, choć pod tym względem dużo taniej jest w mieście Bielsk Podlaski. Tu stawka wynosi niespełna 500 zł. A wszystko dzięki temu, iż odbiorem odpadów zajmuje się spółka MPO założona przy Przedsiębiorstwie Komunalnym.
Dlaczego jest więc tak drogo? W Bielsku i innych miejscowościach jest za mało płacących za śmieci w stosunku do liczby mieszkańców i producentów śmieci.
Śmieci jest za dużo, a chętnych do płacenia za mało
W samym Bielsku brakuje, według wyliczeń, około 4 tys. osób, które nie rozliczają się za odpady, a są zameldowane w mieście. Gdyby płaciły, prawdopodobnie nie byłoby konieczności podnoszenia opłat lub dopłacania do zagospodarowania odpadów z budżetu.
Ale nie tylko w Bielsku skarżą się, że z systemu znikają ludzie, którzy nie pojawiają się w deklaracjach, pomimo że śmieci produkują. Zjawisko to widać zwłaszcza po podniesieniu stawek.
Tak jest na przykład w Wyszkach. Wójt gminy Mariusz Korzeniewski zauważa, że po podniesieniu stawek na początku grudnia jest mniej deklaracji osób, które za śmieci będą płacić.
- To poważny problem, bo wyliczona stawka zapewnia bilansowanie się systemu, ale jeśli płacących będzie mniej, to zabraknie na pokrycie kosztów odbioru odpadów - mówi wójt. - Na razie jeszcze za wcześnie mówić o konkretnych decyzjach, ale może to spowodować, że znów będziemy musieli podnieść stawkę. I wtedy ci, co uczciwie płacą, będą musieli płacić więcej za tych, którzy opłat unikają.
Wiele osób po prostu deklaruje, że mieszka w innej gminie i w ten sposób unika płatności. A też niekoniecznie płacą w gminie, którą podają jako tę zamieszkiwaną.
Problem ten zauważa także Eugeniusz Koczewski, burmistrz Brańska.
- Na przykład wielu młodych mieszkańców Brańska uczy się w szkołach w innych miejscowościach - mówi. - Nie ma ich w deklaracjach, a przecież w czasie, gdy nauczanie jest zdalne, są w domach i tu produkują śmieci.
A często nawet bez lockdownu osoby takie mieszkają i tu, i tu, śmieci produkują, ale opłat nie wnoszą. Przez to stawka, która zbilansowałaby koszty zagospodarowania odpadów, powinna wynosić 32 zł (dotychczas było 16 zł). Rada jednak przyjęła, by było to 25 zł.
Naliczanie opłat od osoby czy od wody
Włodarze coraz częściej zastanawiają się, czy nie wprowadzić naliczania opłat nie od osoby a w zależności od zużycia wody. Wychodzą z założenia, iż osoba mieszkająca w danym gospodarstwie domowym zużywa wodę, a więc trudniej jest ją ukryć przed systemem naliczania opłat za śmieci.
Opcję taką rozważa na przyszłość burmistrz Brańska oraz kilku okolicznych wójtów. W Bielsku burmistrz już kilkakrotnie próbował przekonać radę do wprowadzenia tej metody, ale radni, pomimo iż większość z nich należy do tej samej koalicji, w głosowaniu propozycje te odrzucali.
Pewnym sposobem na zmniejszenie kosztów i opłat jest wprowadzenie kompostowników. Ale to, jak opisywaliśmy w przypadku Bociek, sprawdza się głównie na terenach wiejskich. W blokowiskach nie da się tego wprowadzić, a i mieszkańcy gęstej zabudowy jednorodzinnej wolą zapłacić kilka złotych więcej, niż budować kompostownik, który im i sąsiadom będzie śmierdział pod oknem. Poza tym kompostownik trzeba opróżniać, najlepiej wyprodukowanym kompostem nawozić ogród lub pole, ale najpierw ogród czy pole trzeba mieć.
Na wsiach z kolei pojawiają się inne problemy. Rolnicy na przykład mają kłopot z pozbyciem się folii rolniczej. W gospodarstwach jest jej dużo, do zwykłych odpadów komunalnych nie jest ona zaliczana. W poprzednich latach odbierały ją prywatne firmy, z którymi gminy podpisywały umowy. W tym roku wiele samorządów otrzymało dofinansowanie na dalszą współpracę z odbiorcami folii, ale jest ono za niskie i brakuje chętnych, by za takie stawki folię odbierać. Jej dalsze zagospodarowanie to koszt.
- Już parokrotnie ogłaszaliśmy przetarg na odbiór folii, ale chętnie się nie zgłaszają - przyznaje wójt Bociek.
Wszystko wskazuje na to, że temat śmieci i opłat za nie jeszcze będzie w tym roku się pojawiał.
Czytaj więcej: Rozmowa z Piotrem Selwesiukiem prezesem PK w Bielsku. Dlaczego tyle płacimy za śmieci? Budowa spalarni obniży opłaty?
(bisu)