Sprawa podwyżki opłat wraca jak bumerang podczas obrad sesji rady miejskiej Bielska Podlaskiego. To już było trzecie głosowanie w tej sprawie podczas ostatnich trzech miesięcy. Najpierw, w listopadzie odrzucono projekt połączenia opłat za śmieci ze zużyciem wody przez mieszkańca, a w listopadzie odrzucono projekt podwyżki opłat za śmieci z 24 do 28 zł za osobę.
Nie inaczej było tym razem. Dziś pod obrady po raz kolejny trafił projekt podwyższenia opłat za śmieci z 24 do 28 zł za osobę. I podobnie jak w listopadzie większość radnych się temu sprzeciwiła. Padały dobrze już znane argumenty.
Radni argumentowali przede wszystkim, że trzeba szukać sposobów uszczelnienia systemu i działań, które zmuszą osoby uchylające się od płacenia za śmieci do wywiązywania się z obowiązku poprzez kary lub kontrole.
- Moim zdaniem burmistrz dalej nic nie zrobił, aby ten system uszczelnić - stwierdził radny Tomasz Hryniewicki, z klubu radnych Wspólnie Dla Bielska.
Z drugiej strony, burmistrzowie: Jarosław Borowski jak i jego zastępca Bożena Zwolińska argumentowali, że brak podwyżki spowoduje, iż w 2021 roku może zabraknąć około miliona złotych, które trzeba będzie dopłacić z miejskiego budżetu.
- Nie tylko nasze miasto ma problem ze śmieciami. Najważniejszy problem to osoby, które nie składają deklaracji śmieciowej i należy coś z tym zrobić - podkreśliła radna Eugenia Kruk z Koalicji Bielskiej.
Radni postulowali, aby miasto szukało różnych możliwości ustalenia takich osób, czy przez MOPS, czy tez przez pisma do Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego odnośnie cudzoziemców mieszkających w Bielsku, a nieskładających deklaracji śmieciowej.
Jak zaznaczył burmistrz, ewentualny brak pieniędzy na zbilansowanie systemu śmieciowego, trzeba będzie dopłacić z budżetu, czyli z wydatków bieżących miasta m.in. na utrzymanie i remonty dróg.
- Czasem trzeba podejmować trudne decyzje - podkreślił Borowski i zaapelował o głosowanie za podwyżką.
Niewiele to dało. Ośmiu radnych było za, zaś 12 głosowało przeciw, wskutek czego wniosek burmistrza został odrzucony.
Znajdzie to swoje odzwierciedlenie w budżecie, który radni poparli. 12 z nich głosowało za, pięciu przeciw, czterech wstrzymało się od głosowania.
O ile zaplanowane inwestycje z udziałem środków zewnętrznych raczej nie będą zagrożone, to znacznie ograniczono środki np. na remonty i bieżące utrzymanie dróg.
W cyfrach budżet nie wygląda tragicznie. Zaplanowano dochody w wysokości 129 859 579 zł (z tego dochody bieżące w wysokości 114 581 808 zł), zaś wydatki w wysokości 145 715 374 zł (w tym wydatki bieżące w wysokości 114 020 717 zł). Deficyt wyniesie więc około 16 milionów złotych, zaś zadłużenie miasta - jak przyznała skarbnik Anna Szkoda - wzrośnie ogółem do 43 milionów zł.
W trakcie dyskusji nad budżetem doszło również do emocjonalnego sporu między radną Iwoną Kołos, a Jarosławem Borowskim. Radna zadała pytanie burmistrzowi, czy już oszczędzał w czasie katolickich Świąt Bożego Narodzenia i wyłączył oświetlenie ratusza. Dodała też, że ograniczenie wydatków na bieżące utrzymacie dróg jest tak znaczne, iż boi się o to, co będzie się działo.
W odpowiedzi Jarosław Borowski zarzucił radnej populizm, gdyż jego zdaniem miasto musi gdzieś szukać pieniędzy, aby znaleźć brakujący milion na załatanie niedoboru przez brak podwyżki za śmieci. Stwierdził też, że czuje się obrażony insynuacjami radnej, ponieważ w czasie świat doszło do awarii bezpiecznika, a pracownik miasta, który miał go wymienić został do muzeum w Ratuszu wpuszczony dopiero w niedzielę. Radna Kołos z kolei poczuła się obrażona sugestiami burmistrza, ze lajkuje nieprzychylne mu komentarze na facebooku.
Faktem jest, że na skutek - jak się okazuje awarii - w czasie świat w mediach społecznościowych pojawiło się szereg nieprzychylnych burmistrzowi komentarzy.
(ms)