Ryzyko, że w Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek odłączą prąd wydaje się zażegnane, a przynajmniej bardzo ograniczone. Ostatnie miesiące pokazały jednak, że sytuacja taka groziłaby katastrofą ekologiczną i odcięciem dwóch bloków od dostępu do kanalizacji.
Jeszcze niedawno groźba ta była bardzo wyraźna. PGE już wysyłało zawiadomienia o terminach wyłączenia prądu w mleczarni. Odłączenie zasilania byłoby katastrofą dla samej mleczarni, ale także dla okolicznych mieszkańców i całego miasta. Energia elektryczna potrzebna jest bowiem do funkcjonowania oczyszczalni ścieków, która działa przy mleczarni. A podłączone są do niej dwa pobliskie bloki i kilka firm. W przypadku odłączenia prądu mleczarnia i okoliczni mieszkańcy nie mieliby możliwości odprowadzania ścieków, a nieczystości zebrane w zbiornikach mogłyby spłynąć do bielskich rzek, a nimi do Orlanki i Narwi.
Czytaj więcej: Prąd w Bielmleku na razie jest, ale nie wiadomo jak długo. Spółdzielni grozi upadłość
Sytuacja uspokoiła się, gdy okazało się, że majątek chce kupić, a wcześniej wydzierżawić OSM Piątnica. Później OSM z transakcji się wycofała.
Czytaj więcej: Co dalej z Bielmlekiem? Zarządca: Już miałam gotową umowę z OSM Piątnica. Teraz znów jestem w punkcie wyjścia
Zarządcy sądowej prowadzącej restrukturyzację Bielmleku jednak udało się dogadać z kolejnym chętnym na kupno bielskiej mleczarni - firmą Laktopol, która ma swoje zakłady m.in. w Łosicach i Suwałkach. I z nią już podpisała umowę dzierżawy. Trwają negocjacje dotyczące sprzedaży majątku.
Czytaj więcej: Bielmlek wznowi produkcję? Laktopol podpisał umowę dzierżawy. Pracownicy, w tym zarząd dostali część zaległych płac
Wszystko idzie więc w dobrym kierunku. Jednak te zawirowania pokazują, jak niestabilna może być sytuacja związana z odbiorem ścieków z bloków i innych budynków podłączonych do oczyszczalni Bielmleku.
- To taki relikt przeszłości - szłyszymy od jednej z osób, która korzysta z bielmlekowej kanalizacji. - Kiedyś mleczarnia była państwowa i właściwie było wszystko jedno, czy jesteśmy podłączeni do mleczarni czy sieci miejskiej. Później, gdy Spółdzielnia Mleczarska Bielmlek była prywatnym podmiotem gospodarczym, jej zarząd utrzymał status quo. Za opłatą, ale i w ramach dobrego sąsiedztwa, dalej mogliśmy korzystać z jej instalacji. Kryzys Bielmleku pokazał jak kruchy to układ.
Obecnie wszystko wskazuje na to, że Laktopol nie dopuści do przerwy w funkcjonowaniu bielskiej mleczarni, wiec oczyszczalnia będzie działała. To jednak ciągle jest sytuacja niepewna. Od kaprysu lub kalkulacji właściciela firmy zależy, czy i jak długo będzie chciał zapewniać odbiór ścieków od podmiotów zewnętrznych. Może on zażądać wysokich cen za taką usługę lub stwierdzić, że moce przerobowe oczyszczalni chce w całości wykorzystać na potrzeby produkcji. Wówczas znów okoliczni mieszkańcy i firmy zostają na lodzie.
Gdy pojawiło się widmo odcięcia prądu i zablokowania odbioru ścieków, problem został zgłoszony do Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska oraz wojewody. Ci ciężar zagospodarowania ścieków zrzucili na samorząd.
- Według wytycznych wojewody jako miasto ewentualnie mamy zapewnić odbiór ścieków komunalnych z bloków - potwierdza burmistrz.
Pojawiły się jednak problemy formalne i techniczne. Trudno znaleźć bowiem podstawy prawne, by miasto odbierało ścieki z oczyszczalni prywatnego zakładu. Na domiar złego w blokach podłączonych do mleczarni nie ma zarządu, który mógłby reprezentować mieszkańców jako wspólnotę. Mieszka tam kilka rodzin i dogadują się ze sobą. Jeszcze trudniejsze okazało się to z punktu widzenia technicznego, bo między oczyszczalnią Bielmleku a blokami nie ma żadnego zbiornika (separatora), w którym można byłoby gromadzić ścieki i odbierać je szambiarkami.
Oznacza to, że w kryzysowej sytuacji naprawdę trudno byłoby zapobiec katastrofie.
By podobnych zagrożeń uniknąć w przyszłości, trzeba problem rozwiązać kompleksowo. Po prostu podłączyć bloki i inne budynki do sieci miejskiej. Nie da się tego zrobić z dnia na dzień, ale władze miasta już podejmują działania w tym kierunku.
- W programie jutrzejszej sesji jest punkt o wieloletnim planie rozbudowy infrastruktury wodno-kanalizacyjnej i tam Przedsiębiorstwo Komunalne proponuje, żeby w 2021 roku zrobić dokumentację na ten fragment miasta, żeby docelowo ścieki bytowe odbierać do kanalizacji miejskiej - mówi Jarosław Borowski, burmistrz Bielska.
Jeśli w przyszłym roku powstanie dokumentacja projektowa budowy miejskiej sieci wodno-kanalizacyjnej, to w przyszłych latach może ruszą prace. Wiąże się to jednak z kosztami. Na razie trudno je oszacować.
- Na razie planowane jest wykonanie dokumentacji, dopiero po dokumentacji można określić koszt, sądzę, że to będzie paręset tysięcy złotych - szacuje burmistrz
Dodaje, że paręset tysięcy to koszt nieuwzględniający budowy przepompowni. Jeśli ta okaże się konieczna, koszt znacznie wzrośnie. Mimo to jest to inwestycja, która mieści się w możliwościach finansowych miasta i PK. Ale nawet przy sprzyjających okolicznościach i nawet z dotacją, jest to zadanie na kilka lat.
(bisu)