Samorządowcy z Polski i Węgier apelują o przekazanie środków z przyszłego budżetu Unii Europejskiej. Napisali list do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Podpisał się pod nim m.in. burmistrz Jarosław Borowski oraz prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski.
To efekt zapowiadanego przez rząd zamiaru zawetowania budżetu Unii Europejskiej oraz Funduszu Odbudowy. Polska oraz Węgry nie zgadzają się na uwarunkowanie wypłaty funduszy unijnych od przestrzegania zasady praworządności. Innego zdania są samorządowcy, którzy boją się wstrzymania płatności. List do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen jest ich prośbą o pomoc.
- To smutny głos rozsądku - mówi Jarosław Borowski, burmistrz Bielska Podlaskiego. On również podpisał się pod listem.
Zaczyna się od słów: "My, przestawiciele polskich i węgierskich samorządów, potępiamy działania pana Orbana i para Morawieckiego. Reprezentując miliony Węgrów i Polaków, wyrażamy poparcie dla ochrony zasady praworządności i dokładnego nadzoru nad funduszami unijnymi, aby nasze wspólne środki służyły dobru publicznemu, a nie antydemokratycznym i nieuczciwym interesom."
Mają też propozycję w przypadku braku porozumienia i pominięcia obu krajów - wypłacenia pierwotnych środków.
- Gwarantujemy pełną przejrzystość i odpowiedzialność, a także pełne dostosowanie do wartości i wyznaczonych celów Unii Europejskiej - piszą samorządowcy.
Pod listem podpisało się ponad 200 samorządowców z Polski i Węgier. Wśród nich również z naszego regionu, m.in. prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, burmistrz Hajnówki Jerzy Sirak, burmistrz Siemiatycz Piotr Siniakowicz. Poparł go również burmistrz Bielska Podlaskiego Jarosław Borowski.
- Uważam, że zawetowanie budżetu źle odbije się na samorządach. Powinniśmy głośno o tym mówić - tłumaczy Jarosław Borowski. - Już teraz widzimy, jak będzie wyglądała nasza przyszłość, bo bez tych pieniędzy nie będziemy mogli realizować nawet własnych zadań.
Burmistrz uważa, że list to realne działanie, które może przynieść skutki. Są one potrzebne nie tylko dla jednostek samorządu, ale przede wszystkim dla mieszkańców.
- To nie tylko pieniądze dla samorządów, ale przede wszystkim dla przedsiębiorców. Jeżeli nie będzie tych pieniędzy będą zwolnienia, niższe wpływy z podatków - uważa Jarosław Borowski. - Państwo i Unia Europejska to naczynia połączone. Skutki odczujemy wszyscy.
I podaje przykład: jeżeli teraz zamiatarka jeździ dwa razy po ulicach miasta, to w przyszłym może być to tylko raz. Może nie będziemy grabić liści w parku, bo nie będzie za co.
- Pieniędzy będzie brakowało. Mieszkańcy przyzwyczaili się do bardzo dobrego poziomu usług komunalnych, ale nie będziemy musieli oszczędzać - mówi Jarosław Borowski. - A w Bielsku dużo jest jeszcze do zrobienia.
Przez kilkanaście lat Bielsk Podlaski dostał z Unii Europejskiej ponad 100 mln złotych. Pieniędzy, których nie trzeba było zwracać, a jedynie za nie inwestować.
- Dzięki nim powstały najważniejsze inwestycje w naszym mieście, m.in. dom kultury, stacja uzdatniania wody, udogodnienia w szkołach czy szpital na najwyższym poziomie - tłumaczy burmistrz. - Bez pieniędzy unijnych sobie nie poradzimy. Nie może być tak, że zadania się zostawia, a nie ma na to środków.
Przykładem są miejskie szkoły. Państwowa subwencja wynosi około 19 mln zł, zaś faktyczny koszt ich utrzymania to 27 mln zł. Miasto musi radzić sobie samo.
- Rządzący podjęli już decyzję. Moim zdaniem to złamanie konstytucji. Sejm podjął uchwałę, która popiera premiera. Senat zaś zawetował. Nikt nas nie pytał, czy sobie poradzimy czy nie - mówi burmistrz. - To mój niepokój, dlatego przyłączyłem się do tej inicjatywy. To wspólny głos mieszkańców.
(mb)