W Bielmleku zgaśnie światło, a w Bielsku zostanie tylko smród. Tak można określić sytuację, z która obecnie mamy do czynienia. To może być prawdziwa katastrofa ekologiczna.
Jak się dowiedzieliśmy, PGE chce odciąć prąd w Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek. Powodem są zaległości w opłatach za zużytą energię. Ostateczny termin płatności upływa jutro (18 listopada). Wyłączenie prądu to nie tylko krok w stronę upadłości mleczarni. To także krok w stronę poważnego kryzysu ekologicznego.
Przy mleczarni działa oczyszczalnia. Gdy zostanie ona pozbawiona prądu, ścieki mogą popłynąć prosto do rzeki. Mało tego, z oczyszczalni tej korzystały także pobliskie bloki i kilka firm. To mleczarnia zapewniała im (oczywiście odpłatnie) dostęp do wody i kanalizacji. Po wyłączeniu prądy stracą te podstawowe media.
A nieczystości z oczyszczalni popłyną do bielskich rzek Białej, Lubki, a z nich do Orlanki i Narwi.
O tym, jak groźne mogą być zanieczyszczenia z mleczarni, świadczą konsekwencje spuszczenia mleka do bielskich rzek w ubiegłym roku. Wody zostały całkowicie zatrute. Martwe ryby spływały Orlanką aż do Narwi. Sprawą zajmowała się prokuratura, ale postępowanie umorzono, bo zatrucie rzek nastąpiło w wyniku awarii.
Mieszkańcy bloków będą mieli jeszcze jeden problem, bo także ogrzewanie mieli oni z kotłowni działającej przy mleczarni. Grozi im wiec brak wody, kanalizacji i ogrzewania.
O problemie poinformowany został już wojewoda.
„27 października do Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku wpłynęło pismo PGE Obrót o planowanym wstrzymaniu dostaw energii do obiektów Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek w restrukturyzacji oraz możliwymi skutkami dla mieszkańców i środowiska. Po uzyskaniu informacji wojewoda podlaski, stosownie do zapisów ustawy o zarządzaniu kryzysowym, powiadomił właściwe jednostki samorządu terytorialnego, a Podlaskiemu Wojewódzkiemu Inspektorowi Ochrony Środowiska zlecił podjęcie działań kontrolnych i nadzorczych w celu zapobieżenia powstania awarii związanej z obiektami Bielmlek. Wojewoda kilkukrotnie zwracał się do właściwych jednostek samorządu terytorialnego z prośbą o podjęcie działań, mających na celu niedopuszczenie do powstania sytuacji kryzysowej w związku z odłączeniem od zasilania obiektów SM Bielmlek w Bielsku Podlaskim. Zwracał uwagę na konieczność zaplanowania działań i zabezpieczenie mieszkańców w nieprzerwane dostawy ogrzewania, dostęp ciepłej i zimnej wody oraz odprowadzania nieczystości. Z posiadanych przez Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego informacji wynika, że zarówno burmistrz miasta Bielsk Podlaski, starosta bielski, jak i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska prowadzą działania w tym zakresie" - informuje Kamila Ausztol z Biura Wojewody Podlaskiego.
Sytuacja nie jest jednak prosta. Mleczarnia ma swoje oddzielne instalacje. Nie jest podłączona ani do wodociągów, ani kanalizacji, ani linii ciepłowniczej MPEC. Podobnie jak bloki i pobliskie firmy. Nie ma możliwości, by sieć taką zbudować w krótkim czasie. Mieszkania póki co można jeszcze grzać piecykami, tym bardziej że mrozów nie ma. Ale ścieki to problem, na który nie da się znaleźć prowizorycznych rozwiązań.
- Zgodnie z kompetencją burmistrz pracuje nad rozwiązaniem problemu odbioru ścieków komunalnych z bloków i firm - stwierdził Jarosław Borowski, burmistrz Bielska. - Niestety, kompetencje burmistrza nie dotyczą zakładów przemysłowych. Wczoraj pracownicy urzędu, Przedsiębiorstwa Komunalnego oraz Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska byli na terenie mleczarni, żeby zobaczyć, co można zrobić. Okazuje się, że ścieki bytowe idą bezpośrednio do oczyszczalni ścieków (nie żadnych separatorów) i nie ma jak się podłączyć z szambiarką. Jest pat. Powiadomiliśmy Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska o potencjalnym zagrożeniu zanieczyszczenia środowiska ściekami produkcyjnymi. No chyba, że jednak mleczarnia zapłaci za prąd dla PGE. Może jakieś raty, ugoda? Ale to jest poza urzędem.
Jak twierdzi Jarosław Borowski, zgłoszono do niego jedynie problem ścieków. I na tym przede wszystkim się skupił.
Radca prawna Alina Sobolewska, która została przez sąd powołana na zarządcę do przeprowadzenia restrukturyzacji Bielmleku, w rozmowie z nami już kilkakrotnie mówiła o tym, że brakuje pieniędzy na bieżące funkcjonowanie Bielmleku. Majątek mleczarni został już w wystawiony na sprzedaż, ale negocjacje i dopełnienie transakcji potrwa miesiące, a nawet pół roku. Przedmiotem negocjacji będzie m.in. kwestia działania oczyszczalni i kotłowni.
Sobolewska miała obietnice, iż główny wierzyciel Bielmleku, wyłoży pieniądze (chodzi o kilka milionów złotych) na dokończenie programu restrukturyzacji. Kwota ta zostałaby mu zwrócona po sprzedaży majątku. Wsparcia tego jednak zarządca Bielmleku nie otrzymała. W związku z tym złożyła wniosek o umorzenie procesu restrukturyzacji.
Czytaj więcej: Czarne chmury nad Bielmlekiem. Proces sanacji może zostać przerwany
Co ciekawe, głównym wierzycielem spółdzielni mleczarskiej jest podległy rządowi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. O ile pieniędzy tych nie wyłoży, to instytucja ta wbrew nazwie i statutowym celom, doprowadzi do katastrofy ekologicznej w regionalnych rzekach.
A co na to Tadeusz Romańczuk, prezes spółdzielni, były wiceminister rolnictwa i senator Prawa i Sprawiedliwości? Podległy mu zarząd Bielmleku obecnie ma funkcje ograniczone do zwykłego zarządu mieniem. Zarząd składał jednak skargi na pomysł sprzedaży majątku mleczarni do premiera, prezydenta NFOŚi GW, a nawet napisał zawiadomienie do prokuratury i CBA. W ostatnim oświadczeniu skarżył się natomiast na to, ze NFOŚiGW nie wsparł procesu restrukturyzacji.
W tle jest wielka polityka. Tadeusz Romańczuk był wiceministrem w czasie, gdy resortem rolnictwa kierował Jan Krzysztof Ardanowski. Ten popadł w niełaskę, po tym jak w głosowaniu sprzeciwił się i jawnie potępił projekt tzw. „piątki Kaczyńskiego", który zakładał m.in. zakaz uboju rytualnego i hodowli zwierząt futerkowych. Obecnie on i inny podlaski poseł Lech Kołakowski są zawieszeni w prawach członka PiS.
Gdy Bielmlek był już w kryzysie finansowym, a Romańczuk (już były wiceminister i znowu prezes Bielmleku) popadł w konflikt z rolnikami, którzy domagali się zaległych pieniędzy za mleko, Ardanowski stawał w jego obronie. Jeszcze niedawno bronił go i twierdził, że prezes bielskiej mleczarni padł ofiarą politycznych rozgrywek.
Do problemów mleczarni w Bielsku jeszcze wrócimy.
(bisu)