Niedawno pisaliśmy o tym, że radca prawna Alina Sobolewska, nadzorca sądowy SM Bielmlek znalazła chętnych na kupno majątku mleczarni. Nie wiadomo jednak, czy Bielmlek dotrwa do sfinalizowania transakcji.
Kupno majątku mleczarni nie jest równoznaczne z kupnem całego Bielmleku. Spółdzielnia jako oddzielny podmiot ma dalej funkcjonować. Na sprzedaż wystawiony został cały jej majątek, czyli nieruchomości i ruchomości, w tym nowa proszkownia i reszta zakładów mleczarskich wraz z wyposażeniem. Chętnych na jej kupno zgłosiło się dwóch.
Więcej o tym piszemy w artykule: Jest dwóch chętnych do kupna majątku Bielmleku. Ruszają negocjacje w sprawie sprzedaży
Obecnie trwają negocjacje odnośnie warunków sprzedaży, ale pojawiają się nowe problemy. A właściwie, z punktu widzenia sytuacji Bielmleku, nie takie nowe. Spółdzielni brakuje pieniędzy na dotrwanie do sfinalizowania transakcji kupna-sprzedaży. Główny wierzyciel - Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - zgodnie z obietnicami miał wyłożyć pieniądze na sfinansowanie procesu restrukturyzacji, ale do tej pory tego nie zrobił.
Zarząd Spółdzielni wietrzy w tym spisek. Przynajmniej tak wynika z wpisu, jaki umieścił na nowo powstałym profilu na Facebooku.
„Z wniosku Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej toczy się postępowanie sanacyjne dotyczące Spółdzielni Mleczarskiej „Bielmlek” w restrukturyzacji w Bielsku Podlaskim" - czytamy na wspomnianym profilu (pisownia oryginalna). „Przedstawiciele Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej są przewodniczącymi rady Wierzycieli. Na pierwszym posiedzeniu Rady Wierzycieli został przedstawiony i zaopiniowany plan restrukturyzacyjny, ale nie został zatwierdzony przez Radę Wierzycieli i przez Sędziego. Zarządca jednak umieściła w prasie (Gazeta Wyborcza) ogłoszenie o przystąpieniu do zbierania ofert na sprzedaż zakładu. Działania te więc okazały się niezgodne z prawem. Sędzia Komisarz zobowiązał Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – jako wnioskodawcę do wpłaty kwoty 3,5 mln złotych tytułem kosztów postępowania restrukturyzacyjnego celem pokrycia bieżących kosztów – w terminie do dnia 20 października 2020 roku. Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej jednak kosztów tych nie zapłacił. W tej sytuacji Sędzia Komisarz wydał postanowienie o umorzeniu postępowania sanacyjnego – informacje taką przedstawiła. na Radzie Wierzycieli w dniu 09.11.2020 roku pani Alina Sobolewska - zarządca. Analizując działania Rady Wierzycieli, nieodparcie nasuwa się wrażenie, iż powstał specyficzny układ, który przewiduje doprowadzenie Spółdzielni do upadłości i zbycia majątku za bardzo niską cenę. Skarb Państwa straci ogromną kwotę, na którą składają się wierzytelności Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Baku Ochrony Środowiska S.A. i Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Stracą też pieniądze pozostali wierzyciele. Powstał dziwny i podejrzany układ, potwierdza to również rezygnacja z udziału w Radzie Wierzycieli trzech innych podmiotów tj.: OSM Piątnica, Interfood Polska – Sp. z o.o. i Hoogwegt Poland Sp. z o.o. Informujemy iż 10.11.2020 odbyło się spotkanie zarządcy pani Aliny Sobolewskiej, z pracownikami i rolnikami w celem wyjaśnienia sytuacji naszej firmy. Niestety po tym spotkaniu nasunęło się więcej wątpliwości niż dotychczas mieliśmy. Pani Nadzorczyni na wiele pytań nie potrafiła udzielić odpowiedzi zarówno rolnikom jak i pracownikom."
Nam Alina Sobolewska odpowiedziała na wszystkie pytania i opowiedziała o sytuacji bielskiej mleczarni.
Nadzorca sądowa: Jest źle, ale nie wszystko stracone. Ciągle robię swoje
- Prowadziłam rozmowy z wierzycielami o dalszym przebiegu procesu sanacji. Miałam obietnicę otrzymania finansowania na działalność Bielmleku do czasu zakończenia tego procesu, czyli sprzedaży majątku i spłaty długu. Pieniędzy tych jednak nie otrzymałam - wyjaśnia radca prawna. - W związku z tym, że mleczarnia nie ma za co funkcjonować, a nie mogę też powiększać jej długu, złożyłam do sądu wniosek o umorzenie procesu sanacji.
W uproszczeniu wiąże się to z przerwaniem tego procesu, a w konsekwencji doprowadzeniem do upadłości spółdzielni.
- To jednak nie jest jeszcze przesądzone - dodaje Sobolewska. - Sąd nie podjął jeszcze decyzji w sprawie umorzenia procesu sanacji, więc ciągle prowadzę negocjacje z potencjalnymi kupcami. Ciągle mam nadzieję, że Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zdecyduje się na sfinansowanie procesu restrukturyzacji. Wówczas sąd nie będzie musiał podejmować decyzji o umorzeniu sanacji, a ja będę kontynuowała negocjacje z poczuciem, że nie traciłam czasu.
Czy jest możliwość pozyskania potrzebnych na funkcjonowanie pieniędzy z innych źródeł, choćby ze sprzedaży jakiegoś elementu majątku?
- To nie takie proste i wymaga czasochłonnych procedur, a ja tego czasu nie mam - przyznaje z goryczą Sobolewska. - Wyodrębnienie działek, które mogłabym sprzedać, a później ich sprzedaż zajmie miesiące. A nie mamy za co tych miesięcy przetrwać.
Sprzedaż majątku i spłata długów lub upadłość
Jak podkreśla radca, sprzedaż majątku w procesie sanacji to rozwiązanie korzystne dla wszystkich stron. Pozwala na uzyskanie większej kwoty i spłatę większości długów. Gdy sanacja nie wyjdzie, po ogłoszeniu upadłości majątek spółdzielni nie będzie już tyle wart, po jego sprzedaży starczy tylko na niewielką część długów, a większość pozostanie niespłacona.
Długi spółdzielni to obecnie 246 mln zł, majątek wart jest około 140 mln zł. W przypadku upadłości, jego wartość może spaść nawet o połowę. Dotrwanie do końca procesu sanacji to koszt kilku milionów złotych - 3,5 mln zł według facebookowego profilu spółdzielni. Głównym wierzycielem Bielmleku jest podległy rządowi Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, dlatego to w jego interesie powinno leżeć dokończenie procesu restrukturyzacji, bo wówczas odzyska większą część włożonych w Bielmlek pieniędzy. W razie upadłości odzyska mniej. Podobnie Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa oraz Bank Ochrony Środowiska, które są kolejnymi największymi wierzycielami mleczarni (obie instytucje również podlegają rządowi).
Długi wobec innych instytucji, które wymieniono na profilu spółdzielni, są mniejsze, a one same w radzie wierzycieli mają mniej do powiedzenia. Nie dziwi więc fakt, że zrezygnowały one z zasiadania w tej radzie.
Sprzedaż majątku mleczarni w ramach procesu sanacji jest też korzystna dla rolników. Z jednej strony, mają oni szanse odzyskać przynajmniej część pieniędzy za oddawane do Bielmleku mleko. Z drugiej, po zakończeniu procesu sanacji i podpisaniu umowy z wierzycielami, kwestia długów spółdzielni zostaje zamknięta. To, co da się spłacić, zostaje spłacone, a reszta umorzona. W tym układzie rolnikom mniej zagraża widmo komornika, która zapuka do nich po pieniądze z tytułu zaległych udziałów.
Czytaj też: Rolnicy złożyli wniosek o zwołanie walnego zgromadzenia w Bielmleku. Chcą odwołać władze spółdzielni
Szybka sprzedaż majątku daję szansę dla nabywcy na wznowienie produkcji i wypracowywanie zysków. Daje to miejsca pracy, które w czasie kryzysu wydają się wyjątkowo cenne.
Zarząd spółdzielni krytykuje i skarży
W tym wszystkim dziwić może zachowanie zarządu spółdzielni. Zadania jego członków w procesie sanacji sprowadzone są do zwykłego zarządu spółdzielnią, no i oczywiście mają prawo do wynagrodzenia. A przypomnijmy, że produkcja spółdzielni już od miesięcy jest wstrzymana.
Na czele zarządu zasiada prezes Tadeusz Romańczuk, były senator PiS i wiceminister w resorcie rolnictwa. To właśnie temu resortowi podlega m.in. KOWR będący wierzycielem Bielmleku, za pośrednictwem Ministerstwa Środowiska ma on też wpływ na dysponowanie zasobami NFOŚiGW i BOŚ.
W momencie, gdy Sobolewska oczekiwała na oferty kupna majątku Bielmleku, zarząd spółdzielni złożył zawiadomienie do prokuratury i CBA, w którym zarzucał, iż jest to postępowanie, które ma narazić Skarb Państwa na straty, bo wówczas resortowi wierzyciele odzyskają jedynie część długu.
Czytaj więcej: Zarząd Bielmleku zawiadamia prokuraturę i CBA w sprawie restrukturyzacji Bielmleku?
Warto jednak wspomnieć, że zarządca sądowa na sprzedaż majątku zdecydowała się po tym, jak rada wierzycieli (z NFOŚiGW, KOWR i BOŚ na czele) odrzuciła przedstawiony przez nią plan restrukturyzacji, który zakładał wznowienie produkcji i spłacanie długów z wypracowanego w przyszłości zysku. Plan ten mógł budzić obawy wierzycieli, bo zakładał zainwestowanie w Bielmlek kolejnych kilkudziesięciu milionów złotych, dawał niepewną (przynajmniej nie 100-procentową) perspektywę zysków, a spłatę długów rozkładał na wiele lat. Istniało też ryzyko, że długi nigdy nie zostałyby spłacone. Plan sprzedaży majątku daje gwarancję odzyskania od razu, co prawda nie wszystkich, ale części pieniędzy z długu Bielmleku.
Złożenie zawiadomienia przez zarząd spółdzielni do prokuratury i CBA, a także wysłanie skarg do prezydenta, premiera, ministra rolnictwa, etc. prawnie nie przerywają procesu sanacji i sprzedaży majątku. Nie trzeba być jednak specjalistą, by zauważyć, że tworzą złą atmosferę wokół tych transakcji. Tym bardziej, że informacje te są upubliczniane. To może mieć negatywny wpływ na negocjacje warunków sprzedaży. A te dotyczą kwestii finansowych, czyli ceny, ale także społecznych, czyli wznowienia produkcji, zatrudnienia i współpracy z rolnikami.
We wpisie informującym o zawiadomieniu służb pada stwierdzenie, iż zarząd przygotował plan restrukturyzacji, który zakładał spłatę długów w dwa lata, ale rada wierzycieli nawet go nie rozpatrywała. Samo jego założenie wydaje się bardzo odważne. Ten sam zarząd, który doprowadził spółdzielnię na skraj bankructwa, który od głównych wierzycieli pozyskał ogromne kredyty i spowodował, że zadłużenie przekroczyło znacznie wartość posiadanego majątku, a na dodatek wpadł w konflikt z rolnikami i wywołał masowe odejścia dostawców mleka do innych podmiotów, chce w ciągu dwóch lat postawić mleczarnię na nogi i sprawić, by wygenerowała ona zyski pozwalające na spłatę blisko ćwierć miliarda złotych. Nie udało nam się potwierdzić w żadnym innym źródle istnienia tego planu.
Kolejny przytoczony wyżej wpis spółdzielni może sugerować konflikt zarządu z głównymi wierzycielami, a dawniej instytucjami bezpośrednio lub pośrednio podległymi prezesowi Bielmleku oraz pewną niechęć do zarządcy sądowej, a generalnie prawdopodobnie do procesu sanacji i sprzedaży majątku. To dziwne, bo obecnie jedyną alternatywą dla niej jest upadłość Bielmleku.
Czy dla zarządu to korzystniejsza opcja? Sprzedaż majątku spółdzielni w procesie sanacji, dla samej spółdzielni nie jest aż tak korzystny. Co prawda, po jego zakończeniu Bielmlek z zarządem będzie mógł działać jako oddzielny podmiot uwolniony od obciążeń finansowych, z jednak drugiej strony będzie to Spółdzielnia Mleczarska Bielmlek z zarządem, bez długów, ale i bez mleczarni i jakiegokolwiek sensownego majątku. Wróżenie jej sukcesu jest równie odważne jak założenie, że Bielmlek, który obecnie nie ma funduszy na bieżące funkcjonowanie, może spłacić wielomilionowe długi w ciągu dwóch lat.
Z trzeciej strony, perspektywa upadłości również nie zapowiada się bardziej optymistycznie. Po upadku spółdzielnia zostanie rozsprzedana za stosunkowo niewielkie pieniądze i przestanie istnieć. A prezes Bielmleku, jako polityk i biznesmen może być obarczany odpowiedzialnością za zmarnowanie wielomilionowych kredytów, jakie otrzymał od rządowych instytucji i położenie zakładu. A przecież wielokrotnie zapowiadał, że postawi Bielmlek na nogi. Tymczasem być może on lub inny przedstawiciel zarządu spółdzielni zostanie nawet jej likwidatorem. Alina Sobolewska prawnie już tego zadania podjąć się już nie może.
(bisu)