Otwarcie ofert mamy już za sobą - informuje radca prawna Alina Sobolewska, która jest zarządcą sądowym odpowiedzialnym za restrukturyzację bielskiej mleczarni. - Chęć zakupu majątku Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek wyraziło dwóch oferentów. To napawa optymizmem.
Radca nie chciała zdradzić, kim są oferenci. Przyznała jednak, że to „poważne podmioty, które od dawna działają w branży mleczarskiej". Jak podkreśla, to dobrze wróży na przyszłość. Po pierwsze, po sprzedaży majątku przynajmniej część wierzycieli odzyska część pieniędzy, które jest im dłużny Bielmlek. Po drugie, jeśli majątek zostanie wykupiony przez podmiot, który działa w branży, można liczyć na to, że bielska mleczarnia wznowi działalność. Pod innym szyldem, ale jednak. Dzięki temu utrzymają się miejsca pracy, a rolnicy będą mieli odbiorcę mleka.
- To jednak dopiero otwarcie ofert - uspokaja Sobolewska. - One dopiero rozpoczynają negocjacje związane z warunkami sprzedaży.
Jak już wcześniej nam tłumaczyła, negocjacje dotyczyć będą nie tylko ceny, ale także zapewnienia odpowiedniego poziomu zatrudnienia i odbioru mleka od okolicznych rolników. Warunki sprzedaży muszą jeszcze zostać zaakceptowane przez radę wierzycieli. I dopiero wówczas podpisana zostanie umowa kupna-sprzedaży. Cały ten proces może potrwać nawet pół roku.
O cenie, za którą majątek Bielmleku zostanie sprzedany jeszcze nikt nie chce mówić. Nie jest jednak tajemnicą, że majątek ten wyceniono na około 140 mln zł. Długi spółdzielni mleczarskiej przekraczają tę wartość o ponad 100 mln zł.
Początkowo Alina Sobolewska, jako zarządca sądowy, dążyła do tego, by Bielmlek wznowił produkcję i zaczął zarabiać, a z uzyskanego zysku spłacał zadłużenie. Jednak plany restrukturyzacji, które to zakładały zostały odrzucone przez radę wierzycieli. Alternatywą pozostała sprzedaż majątku i na jej propozycję wierzyciele się zgodzili.
Więcej o tym piszemy w artykule: Bielmlek idzie pod młotek. Nie ma już nadziei na wznowienie produkcji
Co ciekawe, decyzja o sprzedaży majątku nie spodobała się zarządowi spółdzielni Bielmlek, na którego czele zasiada Tadeusz Romańczuk (był wiceministrem rolnictwa, a wcześniej senatorem PiS). Zarząd spółdzielni w trakcie restrukturyzacji zgodnie z prawem nie ma bezpośredniego wpływu na decyzje związane z majątkiem spółdzielni. Do tego właśnie została powołana przez sąd zarządca. Prezes i zarząd odpowiadają tylko za bieżące zwykłe zarządzanie zakładem.
W związku z planami sprzedaży majątku zarząd Bielmlek zawiadomił CBA i warszawską prokuraturę regionalną, która i tak już prowadzi postępowanie wyjaśniające w sprawie sytuacji w Bielmleku.
Czytaj więcej: Zarząd Bielmleku zawiadamia prokuraturę i CBA w sprawie restrukturyzacji Bielmleku?
Śledczy jednak nie ingerują w działania zarządcy sądowej i proces składania ofert oraz negocjacji sprzedaży majątku przebiega bez przeszkód. Ba, oficjalnie o zawiadomieniach zarządu Bielmleku radcy Aliny Sobolewskiej nikt nie informował.
- Złożenia takiego zawiadomienia się nie spodziewałam, ale nie jest ono dla mnie zaskoczeniem - przyznaje. - W sytuacji kiedy zakład jest w bardzo trudnej sytuacji i jego majątek nie dorównuje wartością długom, zawsze znajdzie się ktoś, kto czuje się poszkodowany. Ja jednak robię to, do czego powołał mnie sąd i robię to w zakresie, jaki wyznaczają przepisy.
Te decydujący głos dają wierzycielom.
Radca dodała, że w obecnej sytuacji SM Bielmlek właściwie nie ma innego rozwiązania niż sprzedaż majątku. Jeśli to nie nastąpi, będzie trzeba ogłosić upadłość, a to będzie ze szkodą i dla wierzycieli, i samego zakładu. W przypadku ogłoszenia upadłości majątek jest sprzedawany albo w całości, albo w częściach i zazwyczaj jego wartość znacznie spada. Po upadłości i rozsprzedaniu majątku ponowne uruchomienie mleczarni byłoby bardzo trudno.
- To naturalne, że zakład, który jest w stanie gotowości łatwiej sprzedać za większe pieniądze niż nieużytkowaną halę i maszyny - wyjaśnia Alina Sobolewska. - Obecnie produkcję w bielskiej mleczarni można dość szybko wznowić. Sprzedaż jej majątku w tym momencie jest korzystniejsza dla nabywcy, który od razu może z niego skorzystać, ale też dla wierzycieli, bo otrzymamy za ten majątek większą kwotę i dzięki temu spłacimy większą część zadłużenia.
Przy okazji skorzystają też pracownicy i rolnicy, którzy będą mogli zarabiać. Jak podkreśla jednak Sobolewska, jeśli sanacja się przeciągnie, obecnego stanu mleczarni nie da się utrzymać, bo generuje to dodatkowe koszty i ostatecznie zwiększa zadłużenie.
Zresztą właśnie czas prawdopodobnie zniechęcał wierzycieli do przyjęcia planu restrukturyzacji opartego na wznowieniu produkcji. Zakładając nawet, iż mleczarnia byłaby w stanie generować zyski - a to wcale nie wydaje się aż tak prawdopodobne - to i tak zyski te nie byłyby na tyle duże, by w ciągu kilku lat spłacić wielomilionowe długi. A przeciąganie ich spłaty zwiększa ryzyko, iż po drodze Bielmlek po prostu by zbankrutował. Zresztą z takim zadłużeniem nie wiadomo czy byłby w stanie w ogóle wznowić działalność, bowiem wymaga to funduszy, a na kredyt raczej szans nie ma. Jeszce przed wprowadzeniem sanacji w mleczarni, jej prezes próbował nawiązać współpracę z innymi spółdzielniami m.in. Mlekovitą i Mlekpolem. Ich władze jednak nie były tym zainteresowane. Niewykluczone, że bardziej zależało im na przejęciu zadłużonej mleczarni w Bielsku, niż jej ratowaniu.
Z drugiej strony w mediach społecznościowych pojawiło się oświadczenie zarządu Bielmleku, w którym stwierdzono, iż przygotowany przez niego plan zakładał spłatę długów w parę lat. Ta opcja jednak nie była brana nawet pod uwagę przez radę wierzycieli. Szczegóły tego planu również nie są znane.
Nie wiemy dokładnie, czy w zawiadomieniu, które zarząd Bielmleku złożył do prokuratury i CBA, naruszenie przepisów zarzuca on zarządcy sądowej czy też radzie wierzycieli. Na czele rady wierzycieli są instytucje, wobec których Bielmlek jest najbardziej zadłużony. Chodzi o Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa i Bank Ochrony Środowiska. To one udzielały kredytów bądź gwarancji kredytowych Bielmlekowi, gdy ten spadał w finansową przepaść.
(bisu)