Bielski szpital nadal będzie covidowy, jednak chce ograniczenia ilości miejsc. Brakuje lekarzy i pielęgniarek do pracy, a pacjentów wciąż przybywa. Jeszcze dziś zaplanowane są rozmowy na ten temat z wojewodą.
Zgodnie z obecnymi rozporządzeniami SPZOZ w Bielsku Podlaskim może przyjąć 173 pacjentów z lekkimi i średnimi objawami zakażenia koronawirusem. Po tygodniu funkcjonowania administracja szpitala widzi, że nie jest w stanie obsłużyć takiej ilości pacjentów.
- Logistycznie jesteśmy przygotowani, ale potrzebujemy ludzi do pracy - mówi Patrycja Sarnacka, wicedyrektor szpitala. - Dla przykładu na internie pracuje obecnie tylko jeden lekarz. Pozostali są chorzy.
Część z lekarzy i pielęgniarek mają COVID-19, ale też objawy przeziębienia. W takiej sytuacji każdy z nich jest wykluczony z pracy. Braki kadrowe są bardzo duże, więc szpital złożył do wojewody kilka wniosków o nakazy pracy. Do tej pory pracę rozpoczął jeden dodatkowy lekarz, pozostali czekają na decyzję wojewody. Szpital apeluje też o pomoc każdego, kto mógłby pomóc.
- Prosimy wszędzie, gdzie się da: studentów, wolontariuszy - mówi Patrycja Sarnacka. - Jeśli ktoś jest w stanie pomóc lub podjąć pracę zachęcamy do kontaktu.
Wicedyrektor uspakaja też, że szpital - wbrew pozorom - jest miejscem bezpiecznym. Nie ma możliwości, aby się w nim zarazić. Każdy pacjent przewożony jest pod specjalnym namiotem, a pracownicy odpowiednio zabezpieczeni.
- Mamy wysoki reżim, wprowadziliśmy procedury, które działają, a mimo to personel choruje - mówi Patrycja Sarnacka. - To najlepszy dowód na to, że epidemia dynamicznie się rozwija. Nasi pracownicy mogą zachorować wszędzie.
Bielski szpital chciałby ograniczenia liczby dostępnych łóżek do 140, w tym 7 do intensywnej opieki. Tyle jest w stanie obecnie obsłużyć. Cały czas pracuje na pełnych obrotach. Dziś o godzinie 7.15 w sumie pod opieką SPZOZ w Bielsku Podlaskim było 115 pacjentów. Siedmiu z nich jest podłączonych do respiratora. Cztery kolejne osoby przebywają w izolatorium. Są objawowi, ale zwolnili miejsca dla innych osób.
- Cały czas mamy dużą rotację - tłumaczy Patrycja Sarnacka. - Każdy pacjent, który jest objawowy, ale jego stan jest na tyle dobry, że może wrócić do domu lub być przewieziony do izolatorium, jest natychmiast wypisywany.
Lekarze podkreślają, że obecnie w polskich szpitalach pacjentów jest dużo, a może być jeszcze więcej. Tym bardziej, że w całej Polsce od tygodnia trwają protesty i ludzie tłumnie zbierają się na ulicach miast. Abstrahując od celu protestów środowisko medyczne mówi jednym głosem - to nie jest czas na wychodzenie na ulicę. Podobne zdanie zdanie ma wicedyrektor bielskiego szpitala.
- Już teraz brakuje miejsc w szpitalach, lekarzy, aparatury - tłumaczy Patrycja Sarnacka. - Apelujemy o zdrowy rozsądek. To nie jest ten wirus, który był wiosną. Przebieg choroby jest mocny. A my mamy ograniczoną bazę i nie będziemy w stanie wszystkim zapewnić pomocy.
(mb)