Wojewoda Podlaski w poniedziałek zmienił przeznaczenie bielskiego szpitala. Formalna decyzja została ogłoszona około godziny 21. Od czwartku (22 października) SPZOZ w Bielsku Podlaskim ma przyjmować wyłącznie pacjentów z COVID-19. Będą tam przygotowane 173 łóżka dla chorych. Dodatkowo bielski szpital ma też przygotowane izolatorium.
W izolatorium, które działa od 12 października, jest przygotowanych 47 łóżek. Do dziś nie ma tam żadnego chorego. Tych jednak nie brakuje na oddziale zakaźnym w szpitalu.
- Obecnie nie mam żadnego wolnego miejsca - mówi Bożena Grotowicz, dyrektor SPZOZ w Bielsku Podlaskim. - Od czwartku zaś mamy przyjąć nawet 173 osoby chore.
Co ważne - do szpitala będą przyjmowane wyłącznie osoby z potwierdzonym covidem. Osoby oczekujące na wynik, chociaż z objawami choroby, nie będą leżały w bielskim szpitalu.
Co mają robić chorzy na inne choroby?
- Tych, których możemy wypisać do domu, wypisujemy - mówi Bożena Grotowicz. - Pozostałych przewozimy do innych placówek w województwie.
Do szpitali w Hajnówce, Siemiatyczach, Białymstoku i Łomży mogą też zgłaszać się chorzy na inne choroby niż COVID-19, mieszkający w powiecie bielskim. Oznacza to, że jeśli np. ktoś złami nogę, musi udać się do jednego z tych szpitali. Nie potrzeba żadnych dodatkowych dokumentów czy zaświadczeń - wystarczy się tam zgłosić. Największym problemem może być poród. Zgodnie z decyzją wojewody bielszczanki, które mają stwierdzonego koronawirusa, mogą urodzić wyłącznie w... Łomży, czyli prawie 100 km od miejsca zamieszkania.
- Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, dlatego mogę zapewnić, że pacjentki w drugiej fazie porodu będą rodziły w naszym szpitalu i nie zostaną odesłane - zapewnia dyrektor Bożena Grotowicz. - Jeszcze dziś będę prowadziła rozmowy, żeby porodówka mimo wszystko działała jak dotychczas, czyli żeby obsługiwała wszystkie rodzące kobiety, niezależnie od ich wyniku na COVID-19.
Dyrekcja zapewnia, że jest to możliwe i nie będzie niosło za sobą zagrożenia zakażenia.
- Mieliśmy już zakażoną pacjentkę, która rodziła w naszym szpitalu - tłumaczy. - Jesteśmy przygotowani na taką sytuację. Mamy przygotowane i przerobione w praktyce procedury, które działają.
W szpitalu odwołane zostały wszystkie planowe operacje. Pacjenci mogą przenieść się bez konsekwencji do innych placówek i tam odbyć potrzebne zabiegi. Tak jak dotychczas będą funkcjonowały poradnie i diagnostyka. Te miejsca będą strefami bezpiecznymi, do których pacjenci z COVID-19 nie będą mieli dostępu. Bez przeszkód będzie też funkcjonowała kardiologia - to oddzielna instytucja, która również nie będzie pełniła roli szpitala covidowego. Oznacza to, że np. pacjent z zawałem, trafi do bielskiego szpitala i od razu otrzyma pomoc na miejscu.
Obecnie pracownicy szpitala mają ręce pełne roboty. Wciąż przygotowywane są nowe procedury i od razu wdrażane. Harmonogram dochodzenia do całości łóżek covidowych, który przewiduje przekształcenie placówki do czwartku, jest bardzo napięty. Swoich obaw co do sytuacji nie ukrywają ani lekarze, ani pielęgniarki.
- Mają dużo wątpliwości. Na tą chwilę ortopeda czy pediatra nie ma możliwości zająć się pacjentami z COVID-19. Od czwartku będzie musiał - tłumaczy Bożena Grotowicz. - Rodzą się w nich wątpliwości, czy podołają. Są lekarzami, ale w innych specjalizacjach. Nie są zakaźnikami.
Dziś do sejmu trafiła tzw. ustawa o dobrym samarytaninie, która znosi odpowiedzialność z lekarzy i pozwala na dodatkowe ubezpieczenie. To drugie oczywiście na własną rękę. To jednak lekarzy nie uspakaja - nie boją się odpowiedzialności karnej, a raczej tego, że walczą o ludzkie życie, a nie są to tego odpowiednio przygotowani.
- Jest mi przykro, że nie możemy pracować w taki sposób, jak pracowaliśmy do tej pory - dodaje dyrektor. - Ale sytuacja wymaga mobilizacji i zmiany zakresu pracy. Walczymy o ludzkie zdrowie i życie. Zakażenia na COVID-19 są coraz poważniejsze i cięższe. Jest więcej objawowych pacjentów, których stan jest bardzo ciężki. Z dnia na dzień odczuwamy też zwiększającą się liczbę pacjentów. To zupełnie inny koronawirus i inna sytuacja niż wiosną.
(mb)