Od poniedziałku szkoły ponadpodstawowe w powiecie bielskim przechodzą na nauczanie zdalne. Uczniowie zostaną w domach, ale nauczyciele będą pracowali w szkole.
Marzena Pogorzelska-Ciołek, dyrektor I Liceum Ogólnokształcącego im. Tadeusza Kościuszki w Bielsku Podlaskim nie ukrywa, że z przejścia na zdalną naukę nie są zadowoleni ani nauczyciele, ani uczniowie.
- Szkoła powinna funkcjonować w budynku - mówi Marzena Pogorzelska-Ciołek. - Najbardziej niezadowolone są matematyczki. Przygotowanie do matury to ciągłe ćwiczenia, sprawdzanie umiejętności. Zdalnie jest to robione w bardzo ograniczony sposób.
Od poniedziałku jednak nauczanie zdalne jest nieuniknione. Uczniowie pozostaną w domach, a nauczyciele będą przychodzili do szkoły i stąd prowadzili zajęcia. Tym razem jednak będzie to lepiej przygotowane, a nie tak jak wiosną, gdy nauczyciele i dzieci zostali rzuceni na głęboką wodę.
- Przygotowywaliśmy się do takiej sytuacji od początku roku szkolnego - przyznaje dyrektor. - Przeszliśmy odpowiednie szkolenia. Praktycznie na każdej radzie o tym rozmawialiśmy. Stąd też pomysł, abyśmy pracowali w szkole. Możemy liczyć na wsparcie informatyka, innych nauczycieli.
Dyrektor przyznaje, że niezadowoleni są nie tylko nauczyciele, ale też sami uczniowie. Młodzież z bielskich „Kościuchów” podeszła do pandemii bardzo odpowiedzialnie. Uczniowie zdają sobie sprawę z zagrożenia - zachowują odstęp, noszą maseczki, dezynfekują ręce.
Czerwona strefa w Bielsku i powiecie bielskim obowiązuje od soboty. Obostrzenia są wprowadzone na tydzień. Czy będą przedłużone? O tym zadecyduje Ministerstwo Zdrowia w przyszły czwartek.
(mb)