Pogoda dzisiaj taka, że - jak to mówią - więcej sprzedających, jak kupujących. Tam podobno jest od tygodnia.
Stoisk też jakby mniej. Sprzedawcom nie chce rozkładać towaru, a to niektórym - nawet nie chce się wyjść z samochodu dostawczego.
Niepewność co do tego, czy rynek przypadkiem znów nie zostanie zamknięty, wciąż spora. Podobnie nie wiadomo, co będzie z cmentarzami na 1 listopada. Odbija się to na handlu. Kwiatów niewiele, przeważnie sztuczne. W donicach też można kupić choć ich jest bardzo mało.
Ale są też i wygrani obecnej sytuacji - rolnik spod Denisek cieszy się, że sprzedał wreszcie dynie, z którymi woził się od jakiegoś czasu. Ostatnio oprócz owoców i warzyw przerzucił się na przetwory. Można u niego kupić już gotowe słoiki z marynowaną papryką czy grzybami. Od 5 złotych za mniejszy słoiczek.
W ten czwartek już na rynku trudno było spotkać kogoś bez maski na twarzy. Ludzie zagrożenie wirusem zaczynają traktować poważnie. Zresztą możliwe, że wpływ na to mają też połączone patrole policji i Straży Granicznej, które przechadzają się po rynku.
(ms)