W akcję zbierania kasztanów dla Kubusia chorego na SMA zaangażowały się wszystkie lub niemal wszystkie szkoły i przedszkola w Bielsku. Przyłączyli się do niej harcerze, a także dzieci i ich rodzice.
Zaangażowanie to było widać na bielskich osiedlach.
Wczoraj w części miasta wytyczonym przez ulice Mickiewicza, Kopernika, Jagiellońską, Kazimierzowską wspólnie kasztany zbierało ponad 20 osób.
Zaczęło się od dzieci, które obiecały przynieść kasztany na zbiórkę w szkole. Młodym ludziom zaczęli pomagać rodzice. Jeden z nich - pan Krzysztof - wdrapał się nawet na drzewo, by strząsnąć jak najwięcej kasztanów. Pod drzewem „brązowe skarby" zbierali dzieci i rodzice z całego osiedla. Gdy kasztany skończyły się pod jednym drzewem, całe towarzystwo przeniosło się pod kolejne. Nawet trudno powiedzieć ile kasztanów zebrano. Ale w pewnym momencie zabrakło toreb i reklamówek, plecaki dzieci też były pełne. Osoby, które mieszkały najbliżej, chodziły po kolejne torby.
Zebrane kasztany dzieci podzieliły miedzy sobą i następnego dnia zaniosły do swoich szkół i przedszkoli w ramach zbiórki.
To była spontaniczna akcja, ale wszyscy chętnie się do niej przyłączali. Tym bardziej że wszyscy się znali z osiedli oraz placów zabaw. Młodsi traktowali to jak wspólną zabawę. Rodzice i starsze dzieci tłumaczyły młodszym, że dzięki tym kasztanom będzie można wyleczyć chorego chłopca.
Zebrane kasztany zostaną sprzedane w punkcie skupu, a dochód trafi na konto Kubusia Suchodoły z Hajnówki, który cierpi na śmiertelnie groźną chorobę SMA, czyli rdzeniowy zanik mięśni.
- To co, następnym razem idziemy do parku? Tam też jest kasztanowiec - powiedziała z uśmiechem jedna z mam.
Czytaj też: Pomaganie przez zbieranie. Tym razem bielszczanie postawili na kasztany
(bisu)