Myli się ten, który utożsamia policjantów tylko z wypisywaniem mandatów. Oczywiście to też robią, ale nie jest to główny cel ich służby.
Podstawą jest troska o bezpieczeństwo innych, a w skrajnych wypadkach ratowanie życia, nawet z narażeniem własnego. Niespełna miesiąc temu bielscy policjanci stanęli właśnie przed takim zadaniem.
Na początku września około godz. 9 rano dyżurny bielskiej policji otrzymał zawiadomienie o agresywnym mężczyźnie, który przeszkadza w wykonywaniu obowiązków lekarzowi weterynarii. Jadący na miejsce funkcjonariusze, nie wiedzieli, co ich czeka. Gdy weszli na posesję, zobaczyli oblanego cieczą 21-latka. Czuć było zapach benzyny. W ręku trzymał zapalniczkę i groził, że się podpali. Policjanci zaczęli z nim rozmawiać. Po chwili młody mężczyzna nieco się uspokoił. Policjantom udało się do niego podejść. Wykorzystując odpowiedni moment, funkcjonariusze obezwładnił niedoszłego samobójcę i wyrwali zapalniczkę z jego ręki. Przy okazji ryzykowali własne zdrowie, a nawet życie. Gdyby mężczyzna zdążył podpalić zapalniczkę zarówno on, jak i ratujący go mundurowi, mogliby ulec poważnym poparzeniom.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
- To nie jedyny przypadek, gdy policjanci ratują komuś życie - podkreśla komisarz Agnieszka Dąbrowska, oficer prasowa bielskiej policji i podaje przyklady. - Latem dwukrotnie policjanci eskortowali rodziców wiozących do szpitala dziecko, którego życie było zagrożone. 18 czerwca podkomisarz Rafał Kotowicz i młodszy aspirant Łukasz Burczyk zostali skierowani przez dyżurnego bielskiej komendy do eskortowania samochodu, którym rodzice wieźli roczną córeczkę do szpitala. Podczas wizyty u lekarza rodzice usłyszeli, że dziecku pękł naczyniak i musi ono jak najszybciej trafić pod opiekę chirurga dziecięcego. Rodzice jechali z powiatu siemiatyckiego do Białegostoku. Eskortę rozpoczęli policjanci z Bielska Podlaskiego, którzy przy użyciu sygnałów świetlnych i dźwiękowych przeprowadzili pilotaż do miejscowości Ryboły. Tam przejęli ich
funkcjonariusze z białostockiej drogówki młodszy aspirant Adam Szewiak oraz starszy posterunkowy Paulina Kuryłowicz. Mundurowi z zachowaniem zasad bezpieczeństwa pilotowali rodzinę pod drzwi szpitala w Białymstoku. Dzięki tej akcji dziecko bardzo szybko znalazło się pod opieką specjalisty.
Podobna sytuacja miała miejsce parę miesięcy później. Tym razem białostoccy policjanci eskortowali rodziców z Bielska, którzy wieźli do szpitala synka, który miał połknąć baterię.
- Najpierw próbowaliśmy sami dojechać, ale trochę przed Rybołami utknęliśmy w korku, wtedy zadzwoniłam po pomoc policji - opowiada z wdzięcznością Paulina Żukowska. - Nigdy nie widziałam takiej jazdy. Policjanci zapewnili nam szybki, ale i bezpieczny przejazd aż pod drzwi szpitala.
Więcej o tym w artykule: Żukowscy z Bielska: Życie Piotrusia było zagrożone. Policja pomogła nam szybko zawieźć dziecko do szpitala [FOTO, WIDEO]
Policjanci w trakcie służby mierzą się z różnymi wyzwaniami i zawsze zjawiają się tam, gdzie potrzebna jest ich pomoc - podkreśla kom. Agnieszka Dąbrowska.
W grudniu ubiegłego roku policjanci jako pierwsi dotarli na miejsce pożaru w jednej z miejscowości w gminie Brańsk. Gaśnicą samochodową walczyli z ogniem do czasu przybycia strażaków. Kiedy strażacy przejęli akcję gaśniczą, policjanci pomagali w ratowaniu znajdującego się w sąsiednim budynku mienia. Tej samej zimy w Bielsku policjanci patrolujący dzielnicę Hołowiesk zauważyli płomienie wydobywające się z komina jednego z domów. Natychmiast zaalarmowali domowników. Wygasili palenisko i nakazali opuszczenie pomieszczeń. Zawiadomili także straż pożarną.
W okresie zimowym policjanci często także odwiedzają osoby zagrożone zamarznięciem, czyli takie, które mieszkają samotnie i z różnych względów nie potrafią zadbać o ogrzanie pomieszczeń lub takie, które nocują w pustostanach - wymienia kom. Agnieszka Dąbrowska. - W grudniu bielskie dzielnicowe, w trakcie służby ujawniły w jednym z domów wychłodzonego mężczyznę. 62-latek leżał w łóżku, nie był w stanie samodzielnie się poruszać. Kontakt z nim był ograniczony. W mieszkaniu bielszczanina było zimno. Policjantki niezwłocznie wezwały karetkę pogotowia. 62-latek trafił do szpitala. Dzięki zaangażowaniu policjantek udało się uchronić mężczyznę przed wychłodzeniem.
Niejednokrotnie też w czasie przymrozków policjanci ratują osoby, które choćby w stanie upojenia alkoholowego zasnęły na ławce w parku.
Każdy policjant, przyjmując się do służby, składa ślubowanie: „Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję: służyć wiernie Narodowi, chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia…” - cytuje kom Agnieszka Dąbrowska. - Pamiętając te słowa, policjanci każdego dnia pomagają i chronią mieszkańców. Chronią również tę najwyższą wartość, jaką jest życie. Policjanci, rozpoczynając służbę, nigdy nie wiedzą, co przyniesie dzień i z jakimi problemami przyjdzie im się zmierzyć. Nierzadko zdarzają się interwencje, podczas których policjanci ratują czyjeś zdrowie, a nawet życie. Sytuacje takie wymagają od funkcjonariuszy opanowania i bardzo szybkiego działania, podejmowania decyzji pod ogromną presją. Czasami są to kwestie sekund, które decydują o szczęśliwym finale. Mundurowi mają świadomość, że w takich sytuacjach czas i odpowiednia reakcja ma decydujące znaczenie. Często mundurowi podejmują czynności z narażeniem własnego zdrowia i życia. Zdarza się, że takie sytuacje mają miejsce również poza służbą i policjanci interweniują, będąc na urlopie wypoczynkowym, czy też w czasie wolnym od służby. Udowadniają, że są policjantami, a policjant „jest zawsze na służbie”. „Pomagać i chronić” to hasło, które przyświeca funkcjonariuszom każdego dnia i to nie jest pusty slogan, ale słowa, które mają dla funkcjonariuszy konkretne znaczenie.
(bisu)