Dziś w białostockim sądzie rozpoczął się proces apelacyjny w sprawie śmierci 36-letniego Dawida W. Za spowodowanie jego śmierci w pierwszej instancji sąd skazał 29-letniego Tomasza I. na pięć lat więzienia. Obrona odwołała się od tego wyroku.
Sprawa dotyczy tragicznych zdarzeń, do których doszło w nocy z 18 na 19 października ubiegłego roku. W lokalu w centrum miasta bawiły się dwie grupy mężczyzn. Jedną stanowili Dawid W. ze znajomymi, drugą towarzystwo Tomasza I. Po zamknięciu lokalu obie grupy spotkały się na parkingu przy ratuszu. Wszyscy byli pijani. Wywiązała się między nimi kłótnia, szarpanina, a na koniec bójka. Pretekstem była prośba o podwiezienie.
Według ustaleń sądu bardziej agresywną stroną byli znajomi Dawida W. Według świadków, on sam jednak nie przejawiał zbytniej agresji. Był zbyt pijany, by stanowić większe zagrożenie. Tomasz I. też początkowo nie brał udziału w całym zamieszaniu. Jednak w pewnym momencie obaj stanęli naprzeciw siebie. Tomasz I. zadał Dawidowi W. kilka ciosów pięścią. Ten upadł i uderzył głową w wyłożone kostką brukową podłoże. Stracił przytomność. I nigdy już jej nie odzyskał. Zmarł w szpitalu.
Sąd Okręgowy w Białymstoku, który zajmował się sprawą w pierwszej instancji, skazał Tomasza I. na pięć lat więzienia. Zgodnie z przyjętą przez prokuratora kwalifikacją czynu, sąd uznał, iż jest on winny spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Pięć lat za kratami to najniższa przewidziana w kodeksie kara za to przestępstwo. Prokurator wnosił o 6 lat. Ale nawet i on zwracał uwagę na okoliczności łagodzące. W akcie oskarżenia i na rozprawie podkreślał, że Tomasz I. wyraził skruchę, że to nie on i jego koledzy sprowokowali całe zdarzenie oraz że 29-latek wcześniej nie był karany.
Sąd również to uwzględnił i dlatego wymierzył najniższą z możliwych kar za ten paragraf.
Obrona jednak odwołała się od tego wyroku. W apelacji nie chodzi o uniewinnienie, a o zmianę kwalifikacji czynu i niższą karę.
Tomasz I. od początku nie unikał odpowiedzialności. Przyznał się. Na rozprawie ze łzami w oczach mówił, że strasznie żałuje tego, co się stało. Przepraszał wdowę za to, że pozbawił ją męża, a dzieci ojca. Zapewniał, że nie chciał zabić Dawida W. Ona, słuchając tych przeprosin, również płakała. Jeszcze przed rozprawą zawarł porozumienie z wdową i zobowiązał się do wypłaty jej zadośćuczynienia. Sąd tylko uwzględnił to porozumienie w wyroku.
Więcej o rozprawie i przebiegu zdarzenia piszemy w artykule: „To się źle skończyło”. Proces w sprawie śmierci Dawida, który zginął podczas szarpaniny przy ratuszu
Obrońca już w pierwszej instancji starał się przekonać sąd, aby ten nie potraktował zdarzenia jako spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu ze skutkiem śmiertelnym. Sugerował wówczas, by Tomasz I. odpowiadał za udział w bójce ze skutkiem śmiertelnym. Za to przestępstwo minimalna kara to rok więzienia (maksymalna 10 lat). Niższy wymiar kary sąd mógłby też zamienić na karę w zawieszeniu. Jak podnosił obrońca, umożliwiłoby to Tomaszowi I. pracę i zarobienie pieniędzy na wypłatę zadośćuczynienia wdowie.
Sąd jednak nie dał się przekonać.
Czytaj też: Pobicie przy ratuszu w Bielsku. Sprawca śmierci Dawida W. skazany, ale chwilowo wyszedł na wolność
W apelacji obrona wnosi, by sąd uznał, że Tomasz I. jest winny nieumyślnemu spowodowaniu śmierci. Za to przestępstwo kodeks przewiduje od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Wniosek obrony zakłada wymierzenie kary w zawieszeniu.
Wyrok zapadnie 7 października.
(bisu)