Coraz ciekawszych gości ściąga bielski klub podróżnika. Tym razem w ramach cyklu "Kawa czy Herbata" w Bielskim Domu Kultury gościliśmy krakowiankę Joannę Nowak, która w poniedziałek wieczorem opowiedziała o swojej sześcioletniej eskapadzie z małą córką Gają. Podróżowały przez kilka kontynentów, w tym państwa Ameryki Łacińskiej oraz Azji Wschodniej i Centralnej.
Joanna Nowak z wykształcenia jest fizjoterapeutą, z zamiłowania podróżnikiem, fotografem, narciarzem. Podróże skłoniły ją do prowadzenia bloga (somosdos.pl). Chętnie też przyjeżdża na spotkania i opowiada o nich.
- Zawsze marzyłam o włóczędze po świecie, ale długo nie miałam na to odwagi. W pierwsze swoje podróże ruszyłam więc dopiero po studiach, najpierw w parze, potem sama. Poznawałam kraje Europy Zachodniej i Wschodniej, a także Maroko, Gruzję, Turcję, Armenię, Rosję, Peru, podróżując niskobudżetowo, głównie autostopem, z namiotem, zawsze blisko ludzi - opowiadała Joanna.
Nabrane doświadczenia dodały jej odwagi do realizacji drugiego największego życiowego marzenia. 6 maja 2014 roku wraz z 20-miesięczną córeczką wyruszyła do Ameryki Południowej. Tak rozpoczęła się ich długa podróż przez świat.
Podróżowała - jak mówi - nieśpiesznie, mając bardzo skromny budżet na dzień (23 zł), co było mało nawet jak na warunki państw które odwiedziła. Zarabiała po drodze - uczyła angielskiego w Peru, próbowała handlować na plaży w Ameryce Łacińskiej, wyrobami rzemiosła ludowego czy artykułami spożywczymi.
I tutaj dygresja wskazująca na różnice kulturowe między kontynentami. O ile w Ameryce Łacińskiej nie było problemu z tym, że chciała np. coś sprzedać, to w Tajlandii napotkała na opór. Bowiem jak przyznała - tam uważa się powszechnie, że biały człowiek jest od wydawania pieniędzy, a nie od zarabiania i próba rozkręcenia mini-biznesu może napotkać na opór.
Mimo to Joanna pracowała po drodze oraz docierała do zachwycających miejsc, także zupełnie nieturystycznych.
- Gdzie nam się podobało zostawałyśmy na chwilę, zaprzyjaźniałyśmy się z ludźmi, stając się częścią miejscowego życia, a potem ruszałyśmy dalej. Często ze smutkiem w sercu, przeczuwając, że naszych dobrodziejów i przyjaciół nie ujrzymy już w życiu nigdy. Mając do dyspozycji dzienny budżet wysokości 23 PLN na osobę podróżujemy najtańszymi środkami transportu, korzystamy z autostopu czy couchsurfingu, przeżywając przygody i emocje, dla których warto było zanurzyć się w przestrzeń leżącą daleko poza strefą komfortu - tłumaczyła podróżniczka.
Podróżowałaby dalej, gdyby nie epidemia koronowirusa. To powód, przez który powróciła do Polski.
- Zupełnie niespodziewanie zostałam sama z córką. Ta podróż to historia o sile marzeń. Z niektórych rezygnujemy, czasem życie je weryfikuje, ale każdy ma marzenia i nie trzeba z nich rezygnować - mówiła Joanna. - Ja miałam dwa, pierwsze to szczęśliwa i wesoła rodzina, a drugie to podróże. Dwa tygodnie przed podróżą zawalił mi się się świat. Z drugiego marzenia nie zrezygnowałam - dodała podróżniczka.
Nabrane doświadczenia dodały jej odwagi do prowadzenia turystycznego blogu o nazwie Samos Dos (z hiszp. tylko dwie), dzięki któremu nie tylko dzieli się swoimi wrażeniami z podróży, ale też potrafi zebrać pieniądze dla mieszkańców górskiej wioski na Filipinach (gdzie spędziła kilka tygodni) trapionych przez biedę i klęski żywiołowe.
(ms)
.