Rzymsko-katolicki arcybiskup Tadeusz Kondrasiewicz, białoruski metropolita został zatrzymany na granicy polsko-białoruskiej. Białoruscy pogranicznicy nie wpuścili go do kraju. Hierarcha znalazł gościnę w parafii Opatrzności Bożej w Bielsku Podlaskim.
Arcybiskup Tadeusz Kondrasiewicz w latach 1989- 1991 był administratorem apostolskim Mińska, później Przewodniczącym Episkopatu Rosji, od 2002 roku znów pełnił duchową posługę na Białorusi jako metropolita mińsko-mohylewski.
Gdy po wyborach na Białorusi pojawiły się protesty metropolita Kondrasiewicz w odróżnieniu od hierarchów prawosławnych od początku wyraził wsparcie dla protestujących, którzy byli bici przez OMON.
"Wyrażam swój zdecydowany protest przeciwko nielegalnym działaniom struktur siłowych, które powinny bronić podstawowych praw obywateli, w tym wolności wyznania, a nie przeszkadzać w ich realizacji, gwarantowanej przez konstytucję Białorusi" – oświadczył metropolita Kondrasiewicz po tym, gdy białoruska milicja 27 sierpnia zamknęła demonstrujących w kościele.
Prawosławny metropolita podległy Cerkwi rosyjskiej, początkowo gratulował Łukaszence zwycięstwa, później również wyszedł do protestujących, przeprosił za swoje
31 sierpnia, gdy 74-letni metropolita chciał wrócić do swego kraju (ma on obywatelstwo Białoruskie), ale nie został wpuszczony. Nie podano przyczyn takiej decyzji.
Znajduję się na (polsko-białoruskim) przejściu granicznym w Kuźnicy (Białostockiej). Nie zostałem wpuszczony – powiedział białoruski metropolita w rozmowie z dziennikarzem Radia Swoboda.
Jeszcze tego samego dnia został ugoszczony w bielskiej parafii Opatrzności Bożej.
Opatrzność przygarnie Gościa, gdy nie może wrócić do swojej Ojczyzny. Białoruski Metropolita w Bielskiej Opatrzności - pochwalił się proboszcz parafii ks. prałat Zbigniew Karolak.
Miejsce pobytu metropolity nie jest przypadkowe. Zarówno Gospodarz jak i Gość znają się z Białorusi.
Ks. Zbigniew Karolak przez kilkanaście lat pełnił bowiem posługę w białoruskim Brześciu. Na własnej skórze poznał działanie jeszcze radzieckiego reżimu.
Ks. Karolak na Białoruś trafił pod koniec lat 80. w 1988 roku jako ksiądz parafii w Boćkach otrzymał tajemniczy list z Brześcia właśnie.
W liście były napisane tylko dwa zdania: "Przyjedź na pogrzeb wujka Stasia. Ciocia Zosia”. Wywodzący się z okolic Drohiczyna ks. Karolak, nie miał rodziny na Białorusi. Okazało się, że było to zakamuflowane zaproszenie na pogrzeb ks. Stanisława łazarza, wieloletniego proboszcza parafii rzymsko-katolickiej w Brześciu. Duchowny wyruszył w podróż, nie brał w nawet większego bagażu, bo zamierzał po paru dniach wrócić. Został na kilkanaście lat. Parafianie przekonali go, by zastąpił zmarłego proboszcza. Był jedynym rzymsko-katolickim duchownym w promieniu 200 km.
Posługę pełnił w trudnym okresie, upadku Związku Radzieckiego, tworzenia się ciągle zależnej od Rosji Republiki Białoruskiej. Ks. Karolak był pod stałą obserwacją funkcjonariuszy KGB. Mimo to prowadził posługę i działał społecznie. Przy parafii otworzył nawet społeczną aptekę. Obecnie jako proboszcz bielskiej opatrzności ks. Karolak z niepokojem obserwuje to co dzieje się na Białorusi i modli się o ustabilizowanie się sytuacji w tym kraju.
(bisu)