Żaden z oferentów nie podpisał umowy ze szpitalem. Wszystko przez windujące ceny.
Koronawirus wprowadził duże zamieszanie nie tylko w codziennym życiu, ale też w funkcjonowaniu szpitala w Bielsku Podlaskim. To jedyna placówka w powiecie, w której działa oddział zakaźny. Na nim przebywały osoby zarażone koronawirusem.
Kontakt z każdą z tych osób był wyzwaniem, przede wszystkim dla pracowników szpitala. Jednym z największych problemów było zapewnienie środków ochrony osobistej.
- Z dnia na dzień zabrakło nie tylko w placówce, ale przede wszystkim na rynku, rękawiczek, fartuchów czy płynów do dezynfekcji - mówi Bożena Grotowicz, dyrektor Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Bielsku Podlaskim. - Z pomocą przyszły okoliczne firmy, które szyły maseczki i nam je przekazywały. Dostaliśmy też ponad 3 mln zł dofinansowania w ramach Podlaskiego Pakietu Zdrowotnego, które z trudem wydaliśmy.
Za pieniądze przekazane przez Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego bielski szpital kupił aparaturę i niezbędne w codziennym funkcjonowaniu środki. Wśród zakupów znalazł się aparat EKG, defibrylator, pompy infuzyjne, ssaki elektryczne i wózek reanimacyjny używany po zatrzymaniu krążenia. Najbardziej problematycznym zakupem były środki ochrony osobistej. Udało się pozyskać 10 tys. maseczek ochronnych, 5 tys. kombinezonów oraz 25 tys. fartuchów ochronnych.
- Wciąż czekamy na dostawę 10 respiratorów - dodaje Bożena Grotowicz. - I wciąż ogłaszamy przetargi na zakup rękawiczek. Obecnie to ich najbardziej nam brakuje.
Z uwagi na ich niską podaż i stale rosnące ceny bielski szpital rozpisał już trzy przetargi na dostawę rękawiczek, a żadnego nie sfinalizował. Oferenci nie podpisują umów, bo zanim cała procedura przetargowa dobiegnie końca, ceny rękawiczek znów się zmieniają, a dokładniej - wzrastają.
- Kupujemy więc je z tzw. "wolnej ręki", jednak to znacznie podnosi nam koszty zakupu - mówi dyrektor.
Szpital szykuje się też na drugą falę koronawirusa. Jak podkreśla Bożena Grotowicz, jako dyrektorka chce mieć pewność, że każdy pacjent oraz pracownik będzie w placówce bezpieczny. Środków ochrony osobistej nie może więc zabraknąć.
- Gdy mieliśmy osoby zakażone w szpitalu to w ciągu dnia zużywaliśmy tyle środków ochrony osobistej, co w normalnej sytuacji podczas całego miesiąca. To ogromne koszty - tłumaczy Bożena Grotowicz.
W powiecie bielskim od 3 kwietnia stwierdzono 151 zakażeń koronawirusem. Część tych osób była hospitalizowana w szpitalu.