15 lipca 1943 roku to jeden z najsmutniejszych dni w historii Bielska Podlaskiego. Tego dnia Niemcy rozstrzelali w pobliskim Lesie Pilickim 19 przedstawicieli polskiej inteligencji. Wśród nich znaleźli się księża, lekarze, urzędnicy wraz z rodzinami, w sumie 49 lub 50 osób. Była to druga masowa zbrodnia niemieckiego okupanta. Jesienią 1942 r. zlikwidowano bielskie getto. Wówczas kilka tysięcy Żydów z Bielska i okolicy zostało wywiezionych do obozu zagłady w Treblince i tam zamordowanych. Jutro kolejna rocznica bielskiego mordu.
Bezpośrednią przyczyną pacyfikacji w Bielsku Podlaskim, jak ustaliła w latach 70. XX wieku prokuratura niemiecka w Stuttgarcie, było zabicie przez polskie podziemie kilkunastu Niemców (pracowników administracji, policji, Wehrmachtu) oraz trzech kolaborujących z Niemcami Polaków. Niemcy zaplanowali w całym okręgu Białystok akcje odwetowe, które miały uderzyć w inteligencję polską, a pośrednio także w struktury Armii Krajowej.
W Białymstoku na początku lipca 1943 r. odbyła się narada pod przewodnictwem generała - majora SS Otto Hellwiga. Niemiecka administracja na podstawie rejestrów meldunkowych dokonała selekcji osób, a ich nazwiska wpisano na listy przyszłych ofiar.
Znalazł się na nich m.in. wiceburmistrz i wieloletni przedwojenny burmistrza miasta Alfons Erdman. Spis zatwierdził niemiecki burmistrz Bielska Reinhardt oraz dowódca policji Franz Paul Lampe. Jeszcze na tydzień przed egzekucją 15 lipca funkcjonariusze niemieckich służb nachodzili późniejsze ofiary w celu uzyskania ich danych personalnych.
Ustalono - jak podaje historyk Damian Siebieszuk - że oddziałem egzekucyjnym dowodził Szef Wydziału Żandarmerii w Siemiatyczach porucznik Wilhelm Dommersdorf, który sam się zgłosił do tego zadania. Docelowym miejscem egzekucji był Las Pilicki zwany "Osuszkiem", gdzie już wcześniej Niemcy dokonywali rozstrzeliwań.
Aresztowania
Aresztowania przeprowadzono w Bielsku Podlaskim 15 lipca 1943 r. od godz. 1.00 do 5.00 nad ranem. Akcji tej dokonali żandarmi z Bielska, Narwi oraz Domanowa przy pomocy funkcjonariuszy Schupo (policji pomocniczej).
Dowódcy trzyosobowych grup otrzymywali listy z nazwiskami i adresami osób, które miały zostać aresztowane. Dwie osoby wchodziły do domu, przeprowadzając rewizję , a jedna pozostawał na zewnątrz. Niektórym aresztowanym zakładano kajdanki bądź krępowano ręce sznurkiem.
Aresztowanych budzono, nakazywano im się ubrać , po czym wstępnie przesłuchiwano i bito. Aresztowanych eskortowano w kolumnach pieszo do więzienia zlokalizowanego przy ul. Hołowieskiej (w 1943 r. - Immelmannstrasse).
Hałas towarzyszący aresztowaniom obudził sąsiadów, którzy obserwowali te wydarzenia z ukrycia. Tylko niektórzy członkowie rodzin aresztowanych próbowali bezskutecznie przebić się przez przez kordon żandarmów. Z powojennych zeznań świadków tamtych wydarzeń wynika, że pojmana Janina Zalewska podczas marszu do więzienia wykrzyczała: - Ludzie, ratujcie moje dzieci!
W więzieniu na Hołowiesku ponownie sprawdzono personalia i raz jeszcze dokonano rewizji osobistych. Następnie Niemcy podzielili zatrzymanych na dwie grupy: mężczyzn i kobiety z dziećmi, po czym osadzono ich w celach.
Także między godzinami piątą a ósmą rano zaczęto wywoływać ludzi z cel, jeszcze raz sprawdzano dane osobowe, wyprowadzać do ciężarówek i wywozić do Lasu Pilickiego. Gdy rozpoczynano egzekucję jeden dół na zwłoki był już wykopany.
Egzekucja
Ofiary były rozstrzeliwane kolejno, w kilku - może trzech - grupach.
Niemcy nie mieli litości. Do kobiety zamordowanej podczas egzekucji podbiegł jeden z żandarmów i po kolei wyrwał od niej dwoje dzieci, które żywe wrzucił do dołu - zeznawał po wojnie w bielskim sądzie miejscowy rolnik obserwujący z ukrycia egzekucję.
Podobnie potraktowana została siedmioletnia Ania Burzyńska, trzymająca matkę za rękę. Widząc stojącego nad dołem ojca krzyknęła do niego: - Tatusiu ratuj!
Ksiądz Ludwik Olszewski przed śmiercią wykrzyczał: - My zginiemy, ale Polska będzie!
Prawdopodobnie - podaje Siebieszuk - całą akcją kierował Ulrich Renner, który często nadzorował inne egzekucje w powiecie bielskim. Wszyscy zamordowani 15 lipca 1943 r. byli wyznania katolickiego, większość należała do Armii Krajowej, współpracowała z nią lub legitymowała się walką o niepodległość Polski.
Egzekucję wykonało ośmiu lub dziewięciu żandarmów. Pozostałych pięciu miało zabezpieczyć teren egzekucji przed potencjalna ucieczką więźniów oraz przed mieszkańcami pobliskich miejscowości.
Odgłosy strzałów były słyszane ze znacznej odległości, również przez osadzonych w więzieniu na Hołowiesku.
- Słyszeliśmy serię z cekaemu w stronie Lasu Pilickiego. Zrozumieliśmy, że wywożą do lasu i od razu mordują - wspominał jeden z osadzonych na Hołowiesku więźniów.
Albina Wilgat wspominała: - W 1943 roku mieszkałam w Pilikach od strony lasu. Będąc w domu niejednokrotnie słyszałam przejmujące krzyki i strzały dochodzące z lasu. Właśnie wtedy Niemcy rozstrzeliwali zważonych tam ludzi.
Aleksander Pychner zeznał po wojnie: - Mieszkałem przy ul. Torowej i było słychać strzały z karabinu maszynowego z rana, gdy rozstrzeliwali w Lesie Pilickim.
Dół ze zwłokami zasypywali więźniowie osadzeni w bielskim obozie pracy. Po pogrzebaniu ciał po miejscu egzekucji jeździł pojazd gąsienicowy w celu zatarcia śladów.
Egzekucja została zakończona do południa, a informacja o tym rozniosła się błyskawicznie po mieście. Tego samego dnia w Bielsku pojawiły się ogłoszenia dotyczące akcji likwidacyjnej w trzech językach: niemieckim, polskim i białoruskim.
Po zakończeniu egzekucji, biorący w niej udział Niemcy udali się do hotelu Ostpreusenhoff (dzisiaj budynek Urzędu Skarbowego) przy ul. Mickiewicza ( w 1943 r. Hindenburgstrasse) na libację alkoholową.
Z ustaleń historyków wiadomo, że 15 lipca zatrzymano o świcie znacznie więcej osób niż później rozstrzelano. Np. Rajmunda Burzyńskiego z rodziną - matką Wiktorią i bratem Michałem. Według niektórych zeznań zatrzymano blisko 100 osób. Po aresztowaniu skrupulatnie sprawdzono i ustalono ich tożsamość oraz sprawdzono listy, w rezultacie niektórych z zatrzymanych wypuszczono.
Upamiętnienie
Szczątki ofiar zostały ekshumowane w dniach 13-14 lipca 1945 r., zaś 15 lipca przewieziono je furmankami, w trumnach na cmentarz katolicki przy ul.Wojska Polskiego i tam pochowano.
Tego samego roku zbudowano też na cmentarzu pomnik "Ofiarom Barbarzyństwa 15 VII 1943 roku", przy którym co roku odbywają się rocznicowe obchody.
W latach 60-tych na miejscu straceń w "Osuszku" stanął pomnik "Ofiarom Barbarzyństwa hitlerowskiego 1942- 44".
W czerwcu 1999 roku, zamordowany w Lesie Pilickim ks. Antoni Beszta-Borowski został beatyfikowany przez Jana Pawła II, zaś w kwietniu 2009 roku Rada Miasta przyznała 49 zabitym osobom honorowe obywatelstwo miasta Bielsk Podlaski.
Opr. (ms) na podst.
Damian Siebieszuk "Niemiecka akcja likwidacyjna mieszkańców Bielska Podlaskiego z 15 lipca 1943 roku", Bielski Almanach Historyczny 2018