Ostatnio padające deszcze sprawiły, że w lasach pojawiły się grzyby, przeważnie kurki. Są też jagody. Sprzedawano je równocześnie na bielskim ryneczku. W czwartek za szklankę jagód trzeba było zapłacić 4 zł, zaś w piątek grzybiarz życzył sobie 12 złotych za pół kilograma kurek.
Znów ma padać, jest więc szansa, że grzybów będzie jeszcze więcej.
- Do dziewiątego roku życia mieszkałem we wsi Grabowiec. To właśnie tam rodzice i dziadek wszczepili mi pasję. Zbieram grzyby od piątego roku życia - opowiada Piotr Sidorski z Bielska Podlaskiego, pasjonat grzybiarstwa. - Już od 6 czerwca biegam po okolicznych lasach. Teraz buszuję głównie w Puszczy Knyszyńskiej. Mam swoje miejscówki. W poprzednim tygodniu kolega namierzył pierwsze kurki w okolicy skansenu w Koźlikach. Ja wczoraj sprawdziłem miejsce w pobliżu wsi Radunin. Kurek jest dużo, ale są one jeszcze niewielkie. Myślę, że rosa i deszcz zrobią robotę - przyznaje Piotr Sidorski.
Sidorskii zaznacza, że - owszem - widział sporo poziomek, ale jagód jeszcze nie tak dużo. Podkreśla też, że przed wyjściem do lasu wskazany jest właściwy strój, chroniący całe ciało przed owadami.
- Muchy, gzy, komary, strzyżaki i kleszcze skutecznie utrudniają zbieranie - tłumaczy Sidorski.
Z kolei fotograf przyrody Jarosław Laszuk zaznacza, że sam nie jest fanem zbierania jagód, bo te dostaje od rodziny. Natomiast wie, że tereny, gdzie zawsze było dużo jagód to okolice wsi Augustowo, ale nie tylko.
- W bielskim powiecie są całe hektary jagodzisk - przyznaje Laszuk.
(ms)
W lesie i na talerzu: