Dziś obchodzimy Dzień Dziecka. Popularna swego czasu piosenka głosiła, że wszystkie dzieci nasze są. Ale czy tak jest w istocie? - trudno powiedzieć. Przynajmniej niektórzy mają wątpliwości.
Dawniej nie było tak lekko. W większości domów, zwłaszcza na wsi, gdzie się nie przelewało, dzieci od najmłodszych lat musiały pracować i pomagać w utrzymaniu gospodarstwa domowego. Dziś dzieci mają jakby trochę lżej. Natomiast w ludzkich wspomnieniach dzieciństwo wspomina się z rozrzewnieniem - może było ciężko, ale jednak weselej. I o tym jest kolejny tekst po swojomu.
(ms)
Koliś i dziś
Na ławoczci prysieli baby i babulki. Nu tak, babulki, bo nekotorym uże za wosimisiat. I taki rozhawuor puszow.
- Każut w radijowi pro Dzień Dziecka. Sztoś treba by prawnuczkam i wnuczkam kupiti.
- A szto ty im kupisz? Do horoda sama ne pojiedesz, a siudy samochod pryjieżdżaje tuolko z spożywkoju. Zresztu i w horodowi by ne znała, szto kupiti. Daj hroszy, bat'ki kupiat.
- Siudy jak pryjiedut, to szto i raz w komórkach sidiat i pstrykajut. Nu szcze czasami po hulici projiedut na tych… jak ich tam - dyskorolkach.
- Oj, ne ma szto tak howoryti, dużo mondryejszy teper dieti. Uże trochlietni takiji puzli i układanki układajut, że staryejszym nejak ne sprawitiś. A z klocków lego jak budujut! I jazyki od maleńkości uczat. Wy łazili po derewach, a teper w horodowi de połaziat. To chodiat na razny ćwiczenia, bo dieti żesz lubiat ruch. A z komórkami - pewno szto treba osteruożno.
- Koliś to ny Dnia Dziecka nechto ne otmiczaw, ny imienin…
I jak to bywaje u staryejszych: lepi pomniat, jak to koliś niż wczora czy nawet dziś.
- Aj, wsio taki koliś było fajno. Swoboda. Biehali po ciełuom seli, nechto specjalno za nami ne nahledaw. Sami prydumowali zabawy z toho szto pud rukoju…
- Pomnisz jak w sklep bawiliś: jakijeś patyczki, winoczki, kamenci to byw towar, a płatili liściom. Diwczyniatka to iz szmatok lalki krutili, a chłopci buolszu czaść w wojnu hrali.
- Zimoju, to jak i teper, lipili sniżki i bałwana. Nekotorym bat'ki zrobili takiji łyżwy z derewa pudbity grubym drotom, to jiezdiłoś na ich.
- A pomnisz, jak lizali sopli lodu? Z sołomianych stryech zwisali dowżelazny, my ich nazywali – gili. W synciowi prosto sijali. Łomałoś takuju gilu, och i smaczna była!
- Jak ja była maleńka, to babcia brała mene za ruczku, robiła takiji kruhiełcia na dołoni i prykazowała:
„Soroka – worona kaszku waryła,
Na porozi dietiami chołodiła.
Siomu dała, siomu dała,
a siomu – czach, szyjku zryezała”.
- A nam szcze śpiwali: „ Luli, luli, luli, pryletieli kury”. I roskazowali takuju skazku, jak to kurka znesła iczko ne prostoje, a zołotoje i nechto joho ne muoh rozbiti, a myszka biehła, chwościkom machnuła i rozbiła iczko.
- Teper nechto takich skazok ne roskazuje. W telewizorowi powno wsiakieji wsiaczyny i kniżok mnużyeń dieti majut. Nam kniżok ne kuplali, biedny byli. Kuplałoś, szto neobchodime do życia.
- Ale i bez toho – wesioło było. Swoboda…
- Szto ty wsio z teju swobodoju? Pomnisz, jak treba było bat'kam pomahati? Uże maleńki pasli husi, a potym – korowy. Robili pry żniwach, znaczała perewiasła, potym pudbirali zbuoże. Połoli horod. I dużo szcze czoho…
- Nu, prawda… A wsio taki - wesioło było.
(tz)