Znowu gwarno się zrobiło na bielskim rynku - jak przed epidemią. Różnica jest taka, że ludzie chodzą z wiadomych przyczyn w maskach, ponieważ kto o tym zapomni, może zostać spisany przez funkcjonariuszy. Taki los spotkał dzisiaj przynajmniej kilka osób.
Maj kojarzy się zwykle z truskawkami i o nie najczęściej pytają klienci sprzedawców warzyw i owoców. W sumie jest ich trochę. Ceny za kilogram wahają się od 18 do 20 zł. Niektórzy sprzedawcy sprzedają je w mniejszych opakowaniach np. po 12 zł.
Jednak największe wrażenie robi cena czereśni, których w tym roku jest mało. Być może okaże się, że 50 zł z kilogram (tak jak na bielskim rynku) to nie jest kwota wygórowana, zwłaszcza, że w centralnej i zachodniej Polsce oferowano czereśnie po 70, a nawet 74 zł za kilogram. Pół stówki to też nie mało, dlatego kupujących na kilogramy jeszcze nie ma. Klienci jednak są, ale zamawiają po przysłowiową garść albo dwie tych drogocennych owoców. Wydanie kilkunastu złotych już tak nie boli.
Spośród tzw. drobnicy, która zwykle wzbudza największe zainteresowanie oglądających, zwłaszcza tych, którzy nie wybrali się na rynek w konkretnym celu, można było kupić kijki do nordic walkingu po 40 zł. Jak zapewniał sprzedawca, są one polskiej produkcji, a „nie jakaś tam chińszczyzna”.
(ms)
Na bielskim rynku: