Od kilku dni na bielskim rynku można już handlować wszelakim towarem, a nie tylko spożywką i sadzonkami. Dało się to zauważyć dopiero dzisiaj, kiedy w większej liczbie otworzyli swoje stragany sprzedawcy tekstyliów i innych rzeczy.
Pogoda dziś też dopisała, po kilku chmurnych dniach wróciło słońce, choć jeszcze zbyt ciepło jak na maj nie jest. O tym, że na rynku można handlować prawie wszystkim świadczył fakt, że na jednym ze stoisk z tzw. barachłem można było kupić wiatrówkę, czyli strzelbę pneumatyczną na śrut za 150 zł. Trudno powiedzieć, czy to dużo czy mało, kilka lat temu w sklepie internetowym podobne chodziły za 100 zł, ale i na tą byli chętni.
Z innych ciekawych towarów dziś można było nabyć za 10 zł używaną torbę na laptopa, w bardzo dobrym stanie. Były też jajka po 10 zł za kilogram. Wróciły stoiska z chemią gospodarczą, papierem oraz inne tzw. kolekcjonerskie ze świecidełkami.
Tłumów dziś może nie było, ale i tak ruch był spory. Jak stwierdził jeden ze sprzedawców, ludzie muszą się przyzwyczaić, że już otwarte, więc do osiągnięcia maksymalnych obrotów jeszcze trochę czasu minie.
Sprzedawca artykułów papierowych przyznał, że minione tygodnie to trudny okres i tylko w niewielkim stopniu, ale ratowała go sprzedaż internetowa. Okazuje się, że większość sprzedawców jeździła do Hajnówki, bo tam bazar jest już czynny od trzech tygodni, ale tam było o wiele mniej zdiagnozowanych przypadków zakażeń koronawirusem niż w Bielsku.
(ms)
Czwartkowy rynek w Bielsku: