Muzeum Małej Ojczyzny w Studziwodach udostępniło tekst Doroteusza Fionika o epidemii cholery, która nawiedziła ziemię bielską w 1831 roku w trakcie wojny polsko-rosyjskiej wywołanej powstaniem listopadowym. Tekst zostanie opublikowany na łamach nr 61 „Bielskiego Hościńca” - lokalnego pisma krajoznawczo-historycznego. Publikujemy jego obszerne fragmenty. Można z tego materiału sporo się dowiedzieć nie tylko o samym przebiegu epidemii, ale też ówczesnych sposobach radzenia sobie z nią.
W styczniu 1831 roku w Bielsku stacjonował duży garnizon wojsk rosyjskich, który miał swój lazaret (szpital wojskowy) przy ul. ówczesnej Litewskiej (dzisiaj północna część Mickiewicza od Kazimierzowskiej w kierunku Narwi - przyp. ms). Tutaj w końcu marca 1831 roku - przytacza Fionik - odkryto pierwsze ognisko choroby. Powołany wówczas do działania Bielski Powiatowy Komitet do Walki z Cholerą, wspomagający działania Bielskiego Sądu Powiatowego, zalecił niezwłocznie wyizolowanie mieszkańców ulicy Litewskiej, a cały zapowietrzony teren nakazał zdezynfekować chlorowanymi sodą i wapnem. Ludziom zakazano opuszczania domów, zaś policja miała obowiązek kontrolować drogi wyjazdowe z miasta, sprawdzając, czy nie opuszczają go mieszkańcy ulicy Litewskiej.
Komitet do Walki z Cholerą 13 kwietnia 1831 r. skierował prośbę do władz wojskowych o oddelegowanie stu żołnierzy w celu obstawienia ulicy Litewskiej. Naczelnik Bielskiego Garnizonu Inwalidzkiego podporucznik Szredicki informował, że ma do dyspozycji siedmiu unter-oficerów, jednego werblistę oraz 81 szeregowców. Zwrócił przy tym uwagę, że z powodu chorób może oddelegować 5 unter-oficerów, 75 szeregowców oraz werblistę.
Mimo środków zaradczych mieszkańcy miasta cały czas uskarżali się na zagrożenie epidemiologiczne, płynące z lazaretów przy ulicy Litewskiej. Przykładowo, zaraził się tam, a potem zmarł mieszczanin Słonimski, który był piekarzem w tym szpitalu. W związku z tym 11 kwietnia 1831 roku mieszczanie zwrócili się z pismem do Petersona, wojskowego białostockiego generał-gubernatora, z prośbą o przeniesienie lazaretu na teren folwarku skarbowego na Hołowiesku. W przystosowanych pod szpital oficynach dworskich mogło się pomieścić nawet 256 pacjentów. Wincentemu Hilchenowi, zarządcy folwarku, zaproponowano przenieść się z rodziną do innego majątku skarbowego w Użykach lub Pilikach (faktycznie w tym czasie przebywał w folwarku Stołowacz). Podkreślono przy tym, że warunki sanitarne na Hołowiesku są znacznie lepsze niż w lewobrzeżnej części miasta.
Mieszkańcy poprosili także o zorganizowanie dwóch cmentarzy dla zmarłych na choroby zakaźne: dla cywilów piaszczyste wzgórze na Klementynowie, nieopodal drogi do Widowa, zaś dla żołnierzy - na Hołowiesku. Pod pismem do Petersona podpisało się blisko czterdziestu mieszkańców miasta, w tym burmistrz Bujnowski, gołowa goroda (naczelnik miasta) Kossowicz oraz sekretarze gubernialni: Kamiński, Rutkowski i Popławski. Do bielskiego oberamtmana Wincentego Hilchena Komitet do Walki z Cholerą zwrócił się także z prośbą o udostępnienie stodół wójtostwa Piliki, w celu umieszczenia tam chorych na cholerę. Hilchen stanowczo się temu sprzeciwił, pisząc, że stodoły są pełne zboża, którego stąd nie wyniesie, „bo cała gospodarka w wójtostwie zatamowana zostanie”.
W skład Powiatowego Komitetu do Walki z Cholerą wchodzili: burmistrz, naczelnik miasta, ratman magistratu, doktor powiatowy, naczelnik policji, horodniczy oraz marszałek szlachty. Działania Komitetu wspomagali mieszkańcy, pełniący obowiązki dozorców rewirowych. Na piętnastu ulicach (tyleż było i rewirów) znajdowało się wówczas 311 domów. Dozorcy mieli zwracać uwagę na czystość i porządek w obejściach oraz pilnować wypełniania przez mieszkańców zaleceń epidemiologicznych. Do ich ogłaszania zobowiązano proboszczów cerkwi i kościołów oraz żydowskich rabinów z całego powiatu.
Sam powiat także podzielono na rewiry sanitarne, które pokrywały się z granicami amtów bądź parafii katolickich, przydzielając do nich dozorców. Przykładowo, dozorcą amtu bielskiego był Wincenty Hilchen, hrabstwa boćkowskiego Jan Alojzy Potocki, hrabstwa orlańskiego Franciszek Kotkowski, wsi szlacheckich w parafii bielskiej Dionizy Pietrzykowski, miasta Kleszczele Stanisław Wisłouch zaś miasta Bielska naczelnik (głowa) Kossowicz. Niektórzy jednak z czasem rezygnowali z tych funkcji, przykładowo Jan Gartkiewicz, właściciel majątku Knorydy (był dozorcą w parafii boćkowskiej) oraz Franciszek Kosiński, dozorca w parafii kleszczelowskiej. Ten ostatni w liście do Komitetu z 16 sierpnia 1831 roku pisał o powodach rezygnacji: „Złoczyncy moy dom nowy napadli, mnie broniącego się zmęczyli i pobili, tak że jestem na zdrowiu osłabiony i cierpiący zupełnie, że ledwo trudnością z domu wychodzić mogę, wyjeżdżać zaś z domu w żaden sposób nie mogę”.
Działania izolujące ulicę Litewską do pewnego czasu dawały pozytywny rezultat. Jeszcze 15 kwietnia 1831 roku lekarz powiatowy Freze informował, że epidemia ogranicza się do tej ulicy. W ciągu dziesięciu dni zmarło tam 17 osób, w tym 14 żołnierzy, zaś osiem osób wyzdrowiało. Rozprzestrzenianie się epidemii było jednak tylko kwestią czasu. W połowie kwietnia ze służby wojskowej w Bielsku powracał jeden z mieszkańców wsi Krzywa. Po drodze zatrzymał się na nocleg w karczmie w Ladzie. Do domu powrócił już bardzo słaby – okazało się, że jest zarażony cholerą, o czym 15 kwietnia donosił lekarz Freze.
Od tego czasu epidemia zaczęła się rozprzestrzeniać w okolicznych wsiach. W dniach 21-22 kwietnia odnotowano pierwsze przypadki cholery w podmiejskim Augustowie. W tych dniach tutejszy wójt Piotr Onacewicz donosił o śmierci od cholery czterech mieszkańców wsi: Sachara Skorbiły, Rainy Filipowej oraz dwójki dzieci Prokopa Wieremiejuka. W następnych dwóch dniach we wsi zmarło kolejnych 12 osób, a osiem zachorowało. Jak donosił Komitet Ochrony epidemia „wisiała na włosku” także w Widowie. Doktor Freze raportował do Komitetu o konieczności „uczynienia karantyny”, aby nikt z tych wsi nie mógł wyjeżdżać i wychodzić.
W tym czasie pomocy potrzebującym udzielał tu „wolno praktykujący” doktor Nahumowicz. We wsiach miejskich: Augustowie, Szastałach, Widowie i Parcewie kwaterował także felczer z wojskowego szpitala. Zrobił to jednak bez wiedzy Sądu Powiatowego, czym przyczynił się do rozprzestrzenienia epidemii. Okazało się, że po pobycie felczera w podmiejskim Parcewie, zachorowały tam dwie osoby. Dramatyczna sytuacja była nadal w Augustowie, gdzie do 29 kwietnia zmarły 33 osoby. Pod koniec miesiąca odnotowano także pierwsze przypadku cholery w Kleszczelach. Komitet zalecił wysłanie tam cyrulika (felczera) oraz odkażanie miasta wapnem.
Na początku maja epidemia pojawiła się w Szerniach włości orlańskiej, o czym donosił zarządca majątku Franciszek Kotkowski. Prosił on Komitet o pozostawienie na miejscu cyrulika Alkona, który był jedynym takim specjalistą w Orli. Do doktora Frezego tymczasem zaczęły z terenu docierać niepokojące informacje o niegrzebaniu zmarłych na cholerę, na co zwrócił uwagę policji. Przy wyjeździe do wsi zalecił policjantom nacierać się spirytusem kamforowym. Poprosił także o wyznaczenie miejsc targowych poza Bielskiem, aby ludzie ze wsi nie musieli do niego wjeżdżać.
Rozprzestrzenianie cholery zbiegło się z działaniami wojennymi w rejonie Puszczy Białowieskiej. Jedna z większych potyczek rozegrała się w maju 1831 roku w Hajnówce. Ciągnące z Bielska polskie wojska generała Dezyderego Chłapowskiego spotkały się tam z rosyjskim pułkiem ułanów generała Lindena. Rozbity pułk był zmuszony do ustąpienia w głąb puszczy. W pościg za powstańcami, przez Dubiny i Narewkę, ruszył generał Gołowin. Regularne oddziały polskie powróciły tu w lipcu 1831 roku, kiedy wojska generała Dembińskiego spotkały się na moście w Narewce z generałem Różyckim.
W połowie czerwca 1831 roku ogniska cholery zaczęły się pojawiać na terenie amtu klejnickiego. Była to jednostka administracyjna, obejmująca kilkadziesiąt wsi skarbowych na zachodnich przedpolach Puszczy Białowieskiej i Ladzkiej. Pierwsze przypadki cholery odnotowano tu 22 czerwca w Osówce, Koryciskach i Radźkach. Potem choroba pojawiła się w Łosince (24 czerwca), Puciskach, Kojłach i Czyżach (3 lipca). Mieszkańcom amtu klejnickiego zakazano wyjazdów do miasta na targi, czego szczególnie nie chcieli przestrzegać ludzie z Nowego Kornina. Do miasta jednak docierali, pomimo wart rozstawionych na gościńcach i drogach.
Niełatwe zadanie mieli w tym czasie przedstawiciele lokalnej administracji, wśród nich oberwójtowie. Ich obowiązkiem było objeżdżanie wsi, w celu rejestrowania chorych i wyzdrowiałych. Komitet donosił, że zdesperowani ludzie „takowego oberwójta wkoło ostępują, tak jakby koniecznie onego chcieli zarazić”. W terenie brakowało przy tym podstawowego produktu odkażającego, którym był spirytus. Na zapytanie doktora Frezego o takowy w amcie klejnickim, jego zarządca odpowiadał, że „inney wódki nie ma, iak tylko szynkowa”. Gdy 30 czerwca epidemia pojawiła się w Spiczkach, doktor Freze prosił Komitet o spirytus, kamforę i furmankę „bo ludzie umierają”.
Największe nasilenie epidemii cholery miało miejsce w lipcu, kiedy gospodarze wyszli do żniw. Mimo środków zaradczych choroba zaczęła się rozprzestrzeniać poza amt klejnicki. 13 lipca 1831 roku jej kolejne ognisko odnotowywano w Szczytach-Dzięciołowie, gdzie w ciągu siedmiu dni zmarło 12 osób. Tydzień potem w Pilikach na cholerę zmarły trzy osoby, a w Malinnikach jedna. 22 lipca ojciec Teofil Kraskowski, proboszcz parafii w Dubiczach Cerkiewnych, donosił o chorych we wsi Dubicze Murowane (Tofiłowce). W tymże dniu na cholerę zachorował Mień Szachowicz, wójt z Klejnik. 23 lipca dozorca okolicy szlacheckiej Hryniewicze Małe Jan Hryniewicki informował o kilku jej ofiarach w swej wsi. W tych dniach zmarły także po cztery osoby w Kleszczelach i Brańsku. Między 31 lipca i 25 sierpnia odnotowano ogniska epidemii w następujących miejscowościach: Treszczotki, Kuraszewo, Saki, Kaniuki, Zubowo, Rakowicze, Niewino Leśne, Wyszki Kościelne (31 lipca), Reduty i Koszele (1 sierpnia), Samułki (10 sierpnia), Wojszki i Popławy (12 sierpnia) i parafia Topczewo (25 sierpnia). W samym Bielsku przypadki cholery odnotowano znowuż 30 lipca.
Wiele światła na zderzenia z 1831 roku rzucają zachowane dokumenty Bielskiego Powiatowego Komitetu Walki z Cholerą, przechowywane w Archiwum Państwowym w Białymstoku.
Asesor Rogowski, pełnomocnik Komitetu w amcie klejnickim, monitował, aby władze cywilne zwróciły uwagę proboszczom na ograniczenie praktyk religijnych w czasie trwania epidemii. Do informowania o tym parafii zobowiązano dziekana bielskiego o. Adama Kostycewicza. Na przełomie czerwca i lipca 1831 r. pisał on w tej sprawie do parocha z Łosinki o. Benedykta Telakowskiego, zalecając mu zawieszenie tradycyjnych procesji wokół wsi oraz „nie wyjeżdżanie z cerkiewnymi sługami do wsiow”. Ojciec Benedykt Telakowski starał się jednak przekonać dziekana co do ważności kontynuacji obrzędów, ponieważ parafianie „przez pobożność zwykli są chodzić często do Cerkwi i prosić Wszechmogącego o Dobro powszechne i przekrócenie panujących chorób, o przedłużenie wieka”.
Niebawem o. Benedykt Telakowski napisał do samego cara Mikołaja I prośbę o anulowanie powyższych zakazów, gdyż, jak stwierdził, „prichożanie biez obchodow mogut popast w strach i unynije . Jak ważna i ofiarna była działalność łosińskiego duchownego w czasie epidemii, świadczą słowa późniejszego dokumentu: „On ieden dosięgnionych morową zarazą cholerą w ich domach z Krzyżem Świętym i Świętościami religii, osobiście nawiedzał, pocieszał, ośmielał, leczył nawet i dawał lekarstwa własnym kosztem, nie szczędząc własnego życia iako i swey rodziny, żony i licznych dzieci odzywając do parafian: Wy wszyscy u mnie podług Świętey Religii, iako podobne iesteście dzieci moye”.
Korespondencja o. Benedykta Telakowskiego wiele nam mówi o genezie obchodów pól, organizowanych do dziś w wielu prawosławnych podlaskich wsiach. W niektórych z nich, na rozdrożach, zachowały się jeszcze dziewiętnastowieczne, drewniane (czasem kamienne) krzyże „choleryczne”. Według tradycji, taki krzyż mężczyźni powinni byli zrobić w ciągu jednego dnia, z jednego pnia drzewa. Kobiety zaś miały wytkać ręcznik o długości „stiny” (4 metry) i zawiesić go na krzyżu. Niesiono go potem procesyjnie i wkopywano na rozdrożu. Jak głosi tradycja, po ofiarowaniu krzyża epidemia ustępowała. Na terenie parafii Pasynki takie dziewiętnastowieczne krzyże zachowały się we wsi Ogrodniki, Saki oraz Zubowo. W Studziwodach podobne, wotywne krzyże ustawiono w dwóch miejscach – w centrum wsi oraz na skrzyżowaniu Mielnickiego Hostincia i drogi do Pilik. Potem zamieniły je nowe, ufundowane w XX wieku.
Epidemia cholery w okolicach Bielska trwała jeszcze przez cały sierpień 1831 roku. W Pasynkach, w ciągu czterech tygodni zmarło 28 osób. Ulżyć cierpieniom chorych i ograniczyć rozprzestrzenianie choroby starał się orlański cyrulik Alkon, który na zlecenie lekarza powiatowego Frezego przez szesnaście dni praktykował w Pasynkach i przez osiemnaście w Bielsku. Inny cyrulik – Szymsze Boruchowicz z Bociek, przez dwadzieścia dni leczył w Czyżach, Kojłach, Dubiczach Osocznych i Łosince.
Aktywny był także doktor medycyny Nahumowicz, który przez pewien czas pracował w lazaretach wojskowych. 30 czerwca 1831 roku powiatowy doktor Freze zwrócił się do niego z prośbą o przejście do pracy cywilnej. Ten jednak nie mógł opuścić lazaretów, ponieważ przybyła tu nowa partia chorych wojskowych i „sama ludzkość tego nakazuje i etyka lekarska”. Jednakże 17 lipca wyjednał zwolnienie z lazaretu i wówczas poprosił Komitet o skierowanie go w teren wiejski. Doktor Freze zaproponował udać się Nahumowiczowi na teren amtu brańskiego oraz do Popław. Ten zasugerował, aby do pomocy przydzielono mu 2-3 cyrulików i wyznaczono w każdej z wsi po trzy stodoły, oddalone od zabudowań. W jednej ze stodół mieli być umieszczeni chorzy na cholerę, w drugiej – podejrzewani o zakażenie, w trzeciej zaś ozdrowieńcy.
Trudna sytuacja była w tym czasie w Narwi i okolicach. Asesor Rogowski pisał do Komitetu: „Doszło do moiey wiadomości, iż w mieście Narwi, we wsiach Tyniewicze, znayduje się cholera, co przekonywują gęste mogiły przy Cerkiewce Tyniewickiey”. Pytał także, czy Żydzi mogą zjeżdżać się do Narwi na nadchodzące święta Jom Kipur. Jak informował doktor Freze, epidemia w tych okolicach trwała jeszcze 3 września. Ostatnie ogniska choroby w okolicach Bielska odnotowano we wrześniu w Ploskach, po czym zaczęła ona zanikać.
Straty ludnościowe mieszkańców Podlasia w wyniku epidemii cholery z 1831 roku były ogromne. Na terenie parafii Czyże w tymże roku zmarło 294 osób, z czego blisko połowa na cholerę (to około 10 procent wszystkich parafian). W dobrach zabłudowskich, należących do Radziwiłłów, cholera zabrała prawie 300 istnień ludzkich. Największą liczbę zgonów odnotowano tu w Kamionce – 43, Ostrówkach – 43 i Gnieciukach – 35 osób (to ok. 20 procent ich populacji). Stosunek zmarłych do ogólnej liczby chorych wynosił w dobrach zabłudowskich 43 procent i nie odbiegał od średniego wskaźnika w całym państwie.
Ogólny bilans epidemii cholery z 1831 roku dla Imperium Rosyjskiego był tragiczny. Zachorowało w sumie blisko 467 tysięcy osób, z czego zmarło ponad 167 tysięcy. Epidemia z 1848 roku, kiedy w państwie rosyjskim zachorowało 1 mln 700 tys. osób, z czego zmarło ponad 690 tysięcy na szczęście Podlasie ominęła.
W 1883 roku Niemiec Robert Koch odkrył bakterię przecinkowca cholery. Był to przełom w diagnozowaniu tej groźnej choroby i podejścia do jej leczenia. Zanim jednak do tego doszło, przez ponad pół wieku choroba doprowadziła ona do śmierci milionów ludzi w Azji i Europie. Na Półwyspie Indyjskim cholera była znana już od stuleci. Jednak dopiero zmutowana bakteria, która pojawiła się w 1816 roku w Bangladeszu, doprowadziła do ogólnoświatowej pandemii. Siedem lat później ujawniła się ona na terytorium Imperium Rosyjskiego. Na Podlasie przybyła po raz pierwszy w 1831 roku, w okresie działań, związanych z wojną polsko-rosyjską (powstaniem listopadowym).
Doroteusz Fionik
opr. (ms)