Okazało się, że wczorajszy szturm na Biedronkę i Lidla po makaron i papier toaletowy miał też swoje przełożenie na bielski rynek.
Sprzedawca, który handluje papierem potwierdził, że ewidentnie ludzie kupują go więcej. Nie okazywał przy tym szczególnie wielkiej radości, bo - jak mówił - na dwoje babka wróżyła. Z jednej strony to dobrze, że kupują, a z drugiej - nagromadzą zapasów i nie będę kupować później, a on podatki musi płacić cały czas.
Zresztą panika wywołana koronawirusem i szturm na dyskonty może mieć pewne przełożenie psychologiczne. Pierwsze to to, ze w sklepach zadziałał tzw. instynkt stadny. Jak klienci zobaczyli, że jedni kupują na potęgę, to i sami zaczęli kupować. Druga sprawa to kolejna plotka, że skoro zamknięto szkoły i instytucje kultury w obawie przed szerzeniem się koronawirusa, to przyjdzie czas na sklepy i nawet rynek.
Z pozytywów warto odnotować powrót starszego pana handlującego starociami oraz dosyć atrakcyjne ceny kaw w porównaniu ze sklepowymi. Za opakowanie 250 gram kawy Dallmayr Classic trzeba było zapłacić 6 zł, a za dwa opakowania -10 zł. Jest to niewątpliwie promocja związana z krótkim terminem ważności upływającym w kwietniu. Bez promocji, za normalną kawę w opakowaniu 500 gram kawy Moevenpick trzeba było zapłacić 16 zł.
(ms)
Czwartkowy rynek: