Dzisiaj na rynku lekko poprószyło. Część sprzedawców, którzy rozstawili się ze swoimi stoiskami bez nakrycia już ok. 11.00 zaczęło je zwijać.
Klienci natomiast - jak zwykle - przechadzali się między stoiskami, bowiem bielski rynek pełni też funkcję społeczną - i to w sposób naturalny, bez dodatkowych pieniędzy unijnych. Podobnie jak kościół i cerkiew, to też jest miejsce spotkań towarzyskich, oczywiście dla ludzi w pewnym wieku.
Nadciągający koronawirus, jeszcze nie spowodował, by sprzedawano tu maseczki na twarz jak w Chinach czy Wschodniej Azji, ale wybór czosnku na odporność całkiem spory, a na niektórych stoiskach wręcz zachwycający - tylko kupować.
Najbardziej oblężone były stoiska z tzw. barachłem, czy mówiąc inaczej - z drobiazgami - towarami za kilka złotych. Wiadomo, człowiek kupi i się ucieszy - że dużo nie wydał. Z ciekawszych rzeczy pojawił się napój w puszkach „Łomża" znanego w regionie browaru. Jest to w zasadzie mix bezalkoholowego piwa z lemoniadą o smaku pigwy z miętą, lekko gazowany. Sprzedawca zachwalając ów produkt przyznał,że taki napój to można i dziecku podać. Puszka kosztuje niewiele, bo złotówkę. Można też było nabyć całkiem solidną papierośnicę za 7 zł.
Kupujący tłoczyli się też przy stoiskach ze słodyczami oraz rybą. Za dwa małe słoiczki marynowanych rydzów sprzedawca życzył sobie 8 zł. Zapowiedział też, że już wyprzedał ogórki kiszone, ale za tydzień będą następne.
(ms)
Czwartkowy rynek (Bielsk.eu):