Posiedzenie sejmowej komisji do spraw rolnictwa i rozwoju wsi było bardzo emocjonujące. Napięcie sięgnęło zenitu pod koniec, gdy przewodniczący nie dając możliwości zadawania kolejnych pytań, zamknął dyskusję i ogłosił głosowanie nad przyjęciem wyjaśnień ministra rolnictwa Jana Ardanowskiego.
Przewodniczący nawet nie sprecyzował czy głosowanie jest nad przyjęciem wyjaśnień ministra, czy też nad aprobatą jego działań związanych ze skupem jabłek prowadzonym przez spółkę Eskimos i dotyczących sytuacji w spółdzielni Bielmlek. A na początku spotkania zapewnił, że będzie ona trwało tak długo, aż wszelkie wątpliwości zostaną wyjaśnione.
Samo posiedzenie, które odbyło się w czwartek trwało od godziny 9.30, a skończyło się po 13 z krótką przerwą około południa. Dyskusja z założenia dotyczyć miała tylko Bielmleku i spółki Eskimos, ale w wielu wypowiedziach pojawiały się wątki poboczne i zwykle polityczne przepychanki. Nie unikali ich zarówno przedstawiciele strony rządowej, opozycji, jak i zaproszeni przedstawiciele związków i organizacji rolniczych.
Posiedzenie zaczęło się od przeczytania wniosku posłanki Doroty Niedzieli z PO dotyczące informacji o wsparciu i gwarancjach, jakie Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa udzielił spółdzielni Bielmlek oraz spółce Eskimos.
Minister rolnictwa Jan Ardanowski w sprawie Bielmleku
Na temat zagadnień wypowiadali się minister rolnictwa Jan Ardanowski, prezes Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek Tadeusz Romańczuk oraz przedstawicielka rolników z Bielska Monika Łęczycka.
Relacje wideo ze spotkania, a wkrótce także protokół znaleźć można na stronie internetowej Sejmu. My postaramy się streścić poszczególne wystąpienia dotyczące Bielmleku.
Głównym pytaniem, jakie we wniosku zadano ministrowi, dotyczyło 130 mln zł, które KOWR miał wydać w ramach udzielonej gwarancji na kredyty zaciągnięte przez spółkę Eskimos i Spółdzielnię Bielmlek. W przypadku Eskimosa chodziło o 100 mln zł, w przypadku Bielmleku - o 30 mln zł.
Jan Ardanowski zarzucił posłance Niedzieli, że pytając o sytuację w Bielmleku, nazwała go spółką, a nie spółdzielnią. Na co Niedziela stwierdziła, iż pod tym samym adresem zarejestrowana jest i spółdzielnia, i spółka o nazwie Bielmlek.
Mówiąc o sytuacji w spółdzielni, minister opisał jej niedawne inwestycje. Podkreślał, że przedsiębiorstwo zainwestowało w być może najnowocześniejszą w Polsce instalację do produkcji mleka w proszku. Jak dodał, inwestycja ta wydawała się rozsądna. Mleko w proszku łatwo przechowywać i transportować, a chętnych do jego zakupu nie brakuje.
- Z drugiej strony to trudny rynek - zaznaczał minister.
Jak opisywał, zdominowany on jest przez dwie największe spółdzielnie, które próbują przejąć mniejsze podmioty i podkupują dostawców mleka. Dlatego inwestowanie w nim jest obarczone ryzykiem.
- Taką ryzykowną decyzję podjęła SM Bielmlek, ale przeliczyła się z siłami - przyznał minister.
Jego zdaniem, na kryzys finansowy Bielmleku nałożył okres przejmowania spółdzielni przez większe.
- Komuś zależy na tym, żeby ta spółdzielnia upadła, bo liczy, że za grosze przejmie jej majątek. A jest to łakomy kąsek - mówił.
Minister wspomniał także o działaniach politycznych dążących do osłabienia przedsiębiorstwa. Jak stwierdził, ma podejrzenia, iż protesty przed siedzibą Bielmleku z udziałem rolników niebędących członkami spółdzielni oraz polityków, mają na celu zniszczenie spółdzielni. W żaden sposób za sytuację w firmie nie obciążał prezesa mleczarni, a do niedawna wiceministra w jego resorcie - Tadeusza Romańczuka. Nazwał go nawet wybitnym politykiem. Przypomnijmy, że Romańczuk, były senator i wiceminister rolnictwa, w ostatnich wyborach parlamentarnych nie znalazł się nawet na listach kandydatów.
Minister Ardanowski dopytywany był o to, dlaczego podległy rządowi KOWR udzielił gwarancji na wzięcie kredytu przez spółdzielnię, której kondycja finansowa była w bardzo złym stanie. W odpowiedzi stwierdził, że Rada Nadzorcza wystąpiła z prośbą o pomoc w uregulowaniu należności wobec rolników, najpierw za dwa, później za trzy miesiące. No i taką pomoc otrzymała, dzięki gwarancjom KOWR Bank Ochrony Środowiska udzielił Bielmlekowi kredytu na 30 mln zł.
Bielmlek pożyczki nie spłacił i obowiązek ten spadł na KOWR.
Jak zapewniał minister, pieniądze te trafiły do rolników. Później i on, i prezes spółdzielni dopytywani byli o to, czy na pewno wszystkie. Na to już konkretnej odpowiedzi nie udzielili. Padały też pytania o to, czy były prowadzone analizy sytuacji w Bielmleku, czy takie wsparcie jest finansowo uzasadnione.
Jak mówiła Dorota Niedziela, pożyczka, którą otrzymał Bielmlek, pozwoliła odłożyć jego upadłość o kilka miesięcy, na „po wyborach". A ostatecznie i tak rolnikom nie pomogła. Dalej zaległości wobec wielu z nich nie zostały uregulowane, a setkom rodzin grozi bankructwo. Podkreślała, że w momencie udzielania pożyczki spółdzielnia była poważnie zadłużona. Udzielanie jej wsparcia było obarczone wielkim ryzykiem. Posłanka mówiła też o tym, że nieprawidłowości związane ze wsparciem dla Bielmleku i Eskimosa bada już prokuratura i CBA. Na razie jednak nie wiadomo jakie są efekty postępowań.
Ardanowski ogólnikowo zarzuty te odpierał tym, iż jako minister rolnictwa widzi konieczność pomagania spółdzielniom mleczarskim i rolnikom. Pomoc ta jest trudna, bo ograniczają ją przepisy unijne i Polska musi się do niej dostosować. Stąd wsparcie odbywa się za pośrednictwem KOWR i zaufanych firm. Przekonywał, że jego polityczni przeciwnicy po prostu nie chcą pomagać rolnikom, bo sami tego w poprzednich latach nie robili. A teraz, żeby zdobyć posłuch, sięgają po donosy.
Zaznaczył, że śledczy nie wykryli jeszcze żadnych nieprawidłowości. Dopiero prowadzą postępowanie. Nikt jednak zarzutów nie dostał, postępowania prowadzone są w sprawie, a nie przeciw komukolwiek.
- Ja ponoszę odpowiedzialność za swoje decyzje - podkreślał minister, dodając, iż przy ich podejmowaniu za cel obierał dobro rolników.
Dodał, że podobnie jak Bielmlekowi jest gotów pomóc każdej innej mleczarni, która, często nie z własnej winy, znalazła się w trudnej sytuacji finansowej. Zaznaczył też, że spółdzielnia należy do jej udziałowców, czyli rolników.
Stefan Krajewski, poseł PSL, wypomniał wtedy, że z jednej strony mówi o pomaganiu rolnikom, z drugiej odwraca się o tych, którzy czuja się oszukani przez Bielmlek i jego prezesa.
- Mówi pan, że to oni są właścicielami spółdzielni, a sam widziałem jak przez trzy godziny stali w deszczu przed jej siedzibą, bo nikt ich nie chciał wpuścić do środka - wypominał.
Minister swoją wypowiedź skwitował tym, że w decyzjach związanych ze spółkami Eskimos i Bielmlek nie było żadnych nieprawidłowości, a wręcz uznaje je za skuteczne. To znaczy takie, które osiągnęły swój cel. Jego zdaniem w przypadku Bielmleku pomogły spółdzielni i rolnikom.
O szczegółowych analizach, które zdecydowały o udzieleniu wsparcia, nie chciał jednak mówić, zasłaniając się tajemnica handlową. Zapewnił jednak, że były one prowadzone.
Przekonywał również, że ocena ryzyka udzielenia kredytu spółdzielni należała do banku. Na ten argument posłanka Niedziela odpowiedziała, iż bank owszem ocenia ryzyko, ale na tej ocenie zaważył fakt, iż gwarancji udzielił KOWR. Z taką gwarancją bank był pewien, że kredyt zostanie spłacony.
W podobnym tonie wypowiadał się też prezes spółdzielni Tadeusz Romańczuk
Szef mleczarni zapewniał, że sytuacja spółdzielni się poprawia.
- Nasza spółdzielnia jest w kłopotach finansowych, są nieuregulowane roszczenia rolników - przyznał - ale są o one połowę mniejsze. Pracownicy też otrzymają zaległe wypłaty. Ci rolnicy, którzy odeszli od nas dostają pieniądze. Już pracujemy na dwie zmiany. Nasze produkty są spieniężane. Liczę, że spółdzielnia wkrótce stanie na nogi i wróci do lat świetności. Niedawno zwiększyliśmy nawet zatrudnienie i zatrudniliśmy sześciu nowych pracowników.
Romańczuk mówił też o tym, na jakim etapie są procedury związane z wnioskiem o upadłość Bielmleku. Podkreślał, że to jeden z wierzycieli złożył wniosek. Później inny wierzyciel zwrócił się do sądu o sanację. Chodzi o program naprawczy. Rozpatrywanie tego wniosku spowodowało zawieszenie procedury upadłościowej.
- Sąd jednak odrzucił wniosek o sanację. Jako spółdzielnia zaskarżyliśmy więc wniosek o upadłość - wyjaśniał Romańczuk.
Obecnie to odwołanie rozpatrywane jest przez Sąd Okręgowy. Jeśli i ono będzie odrzucone, to spółdzielnia może jeszcze złożyć swój wniosek o sanację
- Spółdzielnia cały czas funkcjonuje, a ja ciągle jestem jej prezesem - uspokajał Romańczuk. - 21 lat temu pisałem program naprawczy, który okazał się skuteczny, jeśli trzeba, napiszę go raz jeszcze. Chcemy przeprowadzić restrukturyzację i ją przeprowadzimy.
- Rolnicy, którzy odeszli z mleczarni i oddają mleko do konkurencji, będą mogli bez przeszkód do Bielmleku wrócić - dodał
Prezes odniósł się również do wszelkich zarzutów, które wobec niego pojawiały się na komisji i w mediach. Mówiąc o kwestii niezwołania walnego zgromadzenia, o które prosili rolnicy, stwierdził, że gdyby ich wniosek był złożony zgodnie z prawem, to walne by się odbyło.
- Ktoś zarzuca mi, że niewłaściwie powołano mnie na stanowisko prezesa, ale nie ma na to żadnych dowodów - żalił się Romańczuk.
Dodał też, że nie jest on członkiem spółdzielni. Pełni funkcję prezesa jako pracownik najemny, zatrudniony przez mleczarnię.
Oznacza to, że nie poniesie on żadnej konsekwencji za ewentualną upadłość Bielmleku i jego długi. Do momentu zwolnienia i wypowiedzenia umowy, przysługuje mu wynagrodzenie, a w wypadku zwolnienia, przewidziana umową, odprawa. Jeśli tego nie otrzyma, spółdzielnia się wobec niego zadłuży.
Romańczuk zaznaczył również , że nie jest członkiem innych spółdzielni, czy spółek prawa handlowego. Gdy wypomniano mu, że w jednym z oświadczeń majątkowych wpisał, iż zasiadał w radzie nadzorczej Spółdzielni Obrotu Towarowego, wyjaśnił, iż jest to podmiot zrzeszający wiele spółdzielni i był tam w jego radzie jako przedstawiciel Bielmleku, a nie osoba prywatna.
Prezes odniósł się także do wypowiedzi posła Krajewskiego o tym, że rolnicy stali na deszczu.
- Wszyscy ci, którzy robicie wiece przy naszej siedzibie, to najpierw powinniście spytać, czy możecie wejść na teren prywatny - stwierdził. - Nie robicie nic dobrego. Panie pośle (tu zwrócił się do Krajewskiego), czy z pana działalności, przybyła spółdzielni jakaś złotówka?
W ripoście Krajewski stwierdził, że w siedzibie spółdzielni mieściło się biuro senatorskie Romańczuka i obywatele powinni mieć do niego dostęp. Prezes zaznaczył jednak, że od listopada senatorem nie jest.
Przy okazji posypało się mnóstwo komentarzy broniących i atakujących decyzję o wsparciu Bielmleku.
Romańczuk przyznał też, że jego dom odwiedziło ponad dwudziestu funkcjonariuszy CBA, którzy wykonywali czynności związane z prowadzonym postępowaniem. Dodał, że nie ma informacji, by na ten moment jakiekolwiek nieprawidłowości wykryto.
Przedstawicielka rolników tylko raz zabrała głos
W opozycji do wystąpienia prezesa Romańczuka była wypowiedź Moniki Łęczyckiej, przedstawicielki rolników, którzy są, a właściwie byli dostawcami mleka do Bielmleku. Zaczęła ona od informacji, iż jej mąż nie jest członkiem spółdzielni, bo niedawno otrzymał informację o tym, że został wykreślony.
- Mamy dowód na wspaniałomyślność prezesa - stwierdziła.
Romańczuk, odnosząc się do tego, powiedział, że to nie on wykreśla, tylko Rada Nadzorcza. Dodał też, że pani Monika członkiem spółdzielni nie jest i nie była.
- To oczywiście Rada Nadzorcza podejmuje takie decyzje - przyznała Monika Łęczycka. - Mało tego, sami złożyliśmy wniosek o wykreślenie, ale u nas trwa to 12 miesięcy. Dopiero walne miało nas wykreślić.
A to, kiedy zostali wykreśleni, ma znaczenie, bo od tego zależy, czy drugi wniosek o zwołanie wlanego będzie skuteczny. Jak stwierdziła, ona i jeszcze kilku najbardziej aktywnych rolników otrzymało informację o wykreśleniu po 10 lutego, ale na piśmie widnieje data 3 lutego. Tymczasem wniosek o zwołanie walnego, pod którym się podpisali, złożony został 5 lutego.
- Gdy złożyliśmy drugi wniosek, usłyszeliśmy od pana prezesa, że rychło w czas, bo rada podjęła decyzje o wykreśleniu nas - mówiła pani Monika.
Jak dodała, zgodnie ze statutem spółdzielni, wykreślenie jest ważne od momentu doręczenia pisma z informacją o jego dokonaniu. Z tego wynika, iż wniosek o zwołanie walnego jest ważny. Próbowała jeszcze bezskutecznie dopytać o to, ilu członków spółdzielni wykreślono. Co ważne, nie zwalnia ich to od finansowej odpowiedzialności za długi spółdzielni, do wysokości udziałów.
Pani Monika podała też kilka przykładów, które jej zdaniem mogą być uznane za nieprawidłowości, albo przynajmniej za działania niepokojące.
- W czerwcu 2019 roku odbyło się zebranie. Nie mogłam w nim uczestniczyć, bo mieliśmy sianokosy, a w naszym gospodarstwie siano zbieramy luzem, więc wymaga to sporo pracy. Ale przyjechali tu rolnicy, którzy byli na spotkaniu. Mogą oni potwierdzić, że zebranie prowadził pan Romańczuk, który był jeszcze wówczas wiceministrem, ale w protokole jako prowadząca wpisana była prezes Paulina Zdrojkowska - opowiadała.
Wymieniła też drugi przykład.
- Ostatnio, przeglądając papiery, znalazłam informacje, iż na terenie spółdzielni Bielmlek powstała nowa spółdzielnia Polska Grupa Spółdzielcza - mówiła. - Zgodnie z danymi podanymi w KRS, w jej zarządzie zasiada m.in. pan Ciołek, były prezes Bielmleku, a wraz z nim obecny prezes rady nadzorczej i Tomasz Romańczuk. Nie znam powiązań rodzinnych tych osób. Zarejestrowani są w siedzibie spółdzielni. W rejestrze KRS nie ma dokumentacji finansowej.
Na koniec wypowiadał się prezes spółki Eskimos. Po tym przewodniczący ogłosił głosowanie nad przyjęciem informacji przekazanej przez ministra i zakończył posiedzenie.
Nagranie wideo z całego posiedzenia komisji rolnictwa znaleźć można na stronie Itv Sejm
(bisu)