Ratowanie ludzi, łapanie złodziei i innych przestępców, pilnowanie bezpieczeństwa – to główne zadania policjantów. Ale nie samą pracą człowiek żyje. Służąc w mundurówce też można mieć szczęśliwą rodzinę. W szeregach bielskiej policji znaleźć można kilka par policjantów, których łączy nie tylko zawodowe powołanie, ale także miłość i małżeństwo.
Jedną z nich tworzą starsza aspirant Katarzyna Wardecka oraz posterunkowy Wojciech Wardecki. Co ciekawe, jako pierwsza w szeregi policji wstąpiła pani Wardecka, a dopiero po latach w jej ślady poszedł mąż.
- Już w trakcie studiów postanowiłam, że chcę być policjantką – opowiada starsza aspirant. - Skończyłam pedagogikę. Było to kilkanaście lat temu, w listopadzie 2004 roku. Jak każda młoda osoba, wstępując do policji za cel obrałam pomaganie innym, służbę społeczeństwu i troskę o bezpieczeństwo. Do dziś staram się wypełniać to zadanie najlepiej jak umiem.
Już będąc policjantką pani Katarzyna poznała swego obecnego męża. Poznała przypadkiem – po prostu został jej sąsiadem.
- Było to w 2009 roku, Wojtek stał się właścicielem sąsiedniej posesji – wspomina pani Katarzyna. - Jak to między sąsiadami bywa, czasem prosiliśmy siebie nawzajem o drobne przysługi. A to doglądanie domu podczas wyjazdów, a to pomoc w jakichś pracach.
Później zaczęły się wspólne spotkania, wyjazdy, randki. I tak pojawiło się między nimi uczucie.
- Wojtek musiał się natrudzić, żeby zdobyć moje serce. Ale już od lat udowadnia, że na nie zasługuje – mówi z uśmiechem pani Katarzyna.
Po dziewięciu latach bycia mężem policjantki, pan Wojciech postanowił także założyć mundur.
- Już w szkole myślałem o tym, by zostać policjantem. Ale jakoś życie potoczyło się inaczej - wspomina Wojciech Wardecki. - Po szkole pracowałem jako szkoleniowiec w firmie budowlanej. W 2018 roku, gdy miałem 33 lata, postanowiłem spełnić młodzieńcze marzenia. Do tego kroku zmotywował mnie przykład żony. Widziałem jej zaangażowanie w sprawy, które prowadziła. Niewiele mi o nich mówiła, ale widziałem jak się stara. Nigdy nie ominęła osoby, która potrzebuje pomocy. Może czasem odbywało się to kosztem obowiązków domowych, ale rozumiałem, że pomagała innym. Nie raz myślałem, że też tak chcę. Opowiedziałem o tym żonie, a ona tym bardziej zachęciła mnie do realizacji tych planów. Wspierała mnie. Przeszedłem rekrutację i teraz oboje służymy w policji.
- Lubimy tę pracę. Cenimy między innymi to, że w niej każdy dzień jest inny. Rozpoczynając służbę nie wiemy, jakie wyzwania nas czekają - mówią zgodnie.
- I w mojej i w męża służbie bywają różne sytuacje. Czasem jest zabawnie, czasem tragicznie. Często widzimy ludzkie nieszczęścia, patologie, rodzinne lub międzyludzkie konflikty. W końcu policję wzywa się, gdy dzieje się coś złego. Zawsze staramy się pomóc, a jeśli ktoś złamał prawo, doprowadzić do jego ukarania – opowiada st. asp. Katarzyna Wardecka. - Czasem sytuacje, z którymi się spotykamy, są naprawdę przytłaczające. Ale staramy się zostawiać to po służbie za zamkniętymi drzwiami komendy. W domu nie chcemy o nich myśleć, trzeba po prostu wygasić złe emocje w ciepłej rodzinnej atmosferze.
Oboje pracują w Komendzie Powiatowej Policji w Bielsku Podlaskim. Zawodowo nie są partnerami. Służą w różnych wydziałach. Ona w kryminalnym, on w drogówce. W pracy są profesjonalistami, na których działania nie mają wpływu domowe relacje. W domu są kochającym się małżeństwem. Jak partnerzy dzielą obowiązki rodzinne. Bo tu nie liczą się już stopnie, tylko wzajemne uczucie.
- W domu unikamy rozmów o pracy, a z drugiej strony łatwiej nam zrozumieć zawodowe zobowiązania – tłumaczy pan Wojciech. - Oboje czerpiemy ogromną satysfakcję z tego, co robimy. Wiemy, do czego zobowiązywaliśmy się składając przysięgę policyjną i rozumiemy, że czasem służba wymaga poświęceń. Nawet jeśli trzeba zostać dłużej, to dlatego, że komuś trzeba pomóc. A stawką bywa nawet ludzkie życie.
- Czasem trudno pogodzić obowiązki służbowe i domowe. Ale tak planujemy grafiki, żeby się wymieniać w opiece nad dziećmi. Przełożeni starają nam się to umożliwić. Ale często bywa, że mijamy się w drzwiach, bo jedno wraca do domu, a drugie wychodzi na służbę. Nawet walentynki spędzamy oddzielnie, bo mąż ma służbę. Ale przecież takie sytuacje zdarzają się nie tylko w policyjnych rodzinach – mówi Katarzyna Wardecka i dodaje:
Dla mnie święto zakochanych jest każdego dnia, który spędzamy razem.
Katarzyna i Wojciech Wardeccy już są ponad 10 lat po ślubie i mają dwójkę dzieci. Rozmawiając z nimi widać, że są spełnieni i zawodowo, i rodzinnie.
- W policji jest miejsce dla osób w różnym wieku i o różnych zobowiązaniach rodzinnych - podkreśla podkom. Agnieszka Dąbrowska, oficer prasowy bielskiej policji. - W naszych szeregach są osoby, które nie założyły swoich rodzin, a także takie, które mają dzieci, czy nawet wnuki. Jak pokazuje, przykład posterunkowego Wojciecha Wardeckiego, posiadanie rodziny i dzieci nie przeszkadza w tym, by zacząć swą przygodę z mundurem.
Katarzyna i Wojciech Wardeccy
(bisu)