Niezbyt często zdarza się, aby radni tej czy poprzedniej kadencji odrzucili jakiś projekt uchwały zgłoszony przez burmistrza miasta. Tak stało się na dzisiejszej sesji rady miejskiej Bielska Podlaskiego.
Siedmioma głosami za, przy trzech wstrzymujących się oraz ośmiu przeciwnych przepadła uchwała o przystąpieniu do sporządzenia miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla obszarów miasta graniczących od południa z ul. Widowską, a od wschodu i północy z granicą miasta oraz ul. Chmielną (o łącznej pow. 38,46 ha).
Teren ten jest zabudowany domami jednorodzinnymi w części przyległej do ul. Widowskiej i Chmielnej oraz lokalami usługowymi w części użytkowanej, jako tereny miejskiej oczyszczalni. Reszta tego obszaru jest niezabudowana.
Jak argumentował burmistrz Jarosław Borowski, uchwalenie planu związane było z potrzebą zabezpieczenia terenu przyległego do nieruchomości zajętej przez miejską oczyszczalnię przed postępującą zabudową, a także umożliwienie przedłużenia ul. Północnej i połączenie jej z Chmielną.
Radni dopytywali się m.in. dlaczego samorząd nie chce przystąpić do opracowania planu przestrzennego dla całego miasta, a chce uchwalać plany niejako po kawałku.
Z wyjaśnień burmistrza wynikało, że plany zagospodarowania przestrzennego są opracowane dla 25 proc. miasta, co i tak jest powyżej średniej krajowej, a na przygotowanie planu dla całej gminy Bielska po prostu nie stać, bo to prawdopodobnie mogłoby kosztować około 10 mln złotych, a takich pieniędzy w budżecie nie ma.
Uchwała spotkała się z wyraźnym sprzeciwem radnego SLD Eugeniusza Simoniuka, który stwierdził, że będzie głosował przeciw, bo w tym miejscu plan zagospodarowania jest niepotrzebny.
- Nie podoba mi się ta uchwała - twierdził ranny. - Jak na razie mieszkańcy tych terenów mają spokój, nie chcą dużego ruchu samochodów, a i tak mają problemy. Ci co się pobudowali, skarżą się na fetor z oczyszczalni - tłumaczył Simoniuk.
Inni radni również zbijali argumenty wnioskodawców. W trakcie dyskusji wyszło na jaw, że na jednej z działek figurującej jako rolnicza, właściciel wynajął teren pod skład materiałów.
Z kolei radny z klubu „Wspólnie Dla Bielska" Emil Falkowski dopytywał nawet, czy na sali jest ktoś (mając zapewne na myśli radnych), kto jest właścicielami działek na tym terenie, lub jego krewnymi.
Po głosowaniu wiceprzewodniczący rady miejskiej Tomasz Sulima z Koalicji Bielskiej przyznał się, że jest właścicielem działki przylegającej do tego obszaru, dlatego wstrzymał się od głosowania, mimo że samą uchwałę popiera.
Do poparcia uchwały próbowała przekonać też zastępca burmistrza Bielska Bożena Zwolińska,
- Do opracowania planu wybraliśmy teren wydaje się najtańszy, aby można go było kształtować. Państwo radni spójrzcie szerzej – plan miejscowy jest dobrym narzędziem, aby go realizować - tłumaczyła
Jednak i jej argumenty nie przekonały części radnych.
- Rozumiem budowę drogi w tym miejscu, bo to ważna sprawa, ale mówienie o ochronie terenów zielonych? To bujda. Tam nic nie ma - mówił na sesji Piotr Ostaszewski z Koalicji Bielskiej.
- Gdyby miasto wykupiło działki wokół terenu oczyszczalni i zasadziło tam las, czy park, moglibyśmy mówić o jakiejś strefie buforowej oddzielającej oczyszczalnię od strefy zamieszkania. A tak to niczego nie zmienia - argumentowała Iwona Kołos z klubu „Wspólnie Dla Bielska".
Ostatecznie uchwała o przystąpieniu do opracowania planu dla tego obszaru nie została podjęta. Natomiast zrealizowano pozostałe punkty sesji, nad którymi nie było długiej dyskusji i przyjęto je niemal jednomyślnie.
(ms)